Wiosnę dobrze rozpocząć z odpowiednim animuszem i muzycznym zastrzykiem energii, dlatego też polecam sięgną po te dwa poniższe wydawnictwa.
THE DAMNED "THE MCA SINGLES A's + B's" (1992) - niesamowite, ale ta składanka powraca do mojego odtwarzacza niczym bumerang. Chyba przyjdzie mi odszczekać słowa, że nie lubię składanek, bo wychodzi na to, że są takie, które lubię i to nawet bardzo. Świetne w tym składaku jest to, że otrzymujemy tu nie tylko strony B, ale też i inne mixy, względem tego co na regularnych wydawnictwach. The Damned nagrali dla MCA zaledwie dwa albumy, z czego przynajmniej jeden zasługuje na miano wybitnego. "Phantasmagoria", bo o nim tutaj myślę, to w moim odczuciu ich szczytowe osiągnięcie. To przykład wspaniałej ewolucji jaką przeszedł ten zespół, począwszy od prostego punk rocka, do brzmień z obszaru rocka gotyckiego. Muzyka doprawiona jest rock & rollowym szaleństwem i luzem, dzięki czemu, spuszczamy nieco tej pary z tego mrocznego kotła. The Damned pomimo upływu lat, wciąż tworzy i wydaje bardzo udane albumy, więc nie stawiałbym na nich jeszcze krzyżyka.
THE LORDS OF THE NEW CHURCH "KILLER LORDS" (1985) - czy to nie dziwne, że oto polecam wam kolejną składankę? Nie, nie zwariowałem, ani nie wziąłem sobie do serca słów Romana Rogowieckiego z tele zakupów, który swego czasu wmawiał nam, że najlepsze płyty to składanki. Wierutna bzdura, która została wymyślona chyba tylko na rzecz tej reklamy. W przypadku grupy The Lords Of The New Church, zakup składanki jest o tyle sensownym rozwiązaniem, że nie rujnuje nas finansowo. Zakup ich regularnych płyt na CD, nie jest sprawą łatwą, a na pewnie nie tanią. W takim wypadku warto posłużyć się kompilacją, choćby tylko po to, by móc posłuchać sobie z płyty takiego killera jak Dance With Me. Zakochałem się w tym nagraniu od pierwszej chwili i bardzo chciałem by dołączyło do mojej płytoteki. Na razie co prawda tylko na składance, ale jeśli nadarzy się okazja, to z pewnością zakupię i regularny album. Historia zespołu zakończyła się w 1989 roku. Na reaktywację nie ma jednak co liczyć, bowiem połowa klasycznego składu już nie żyje. Wokalista Stiv Bators zmarł w 1990 roku, po potrąceniu przez samochód, natomiast Brian James zmarł na początku marca, o czym informowałem w jednym z wcześniejszych wpisów. Pozostają nam więc płyty i muzyka na nich zawarta, która idealnie wpisze się w ten wiosenny czas.
Jakub Karczyński
PS Jeśli chcecie ufundować mi kawę, to ekspres znajduje się pod adresem https://buycoffee.to/czarne-slonca. Z góry dziękuję za wszelkie formy wsparcia.
z The Lords of the New Church mam taki sam problem jak z The Damned - no kompletnie nie mogłem się wciągnąć i do nich przekonać. Nie znałem ich twórczości w latach 90-tych, to nie była popularna wtedy kapela - przerobiłem ich dyskografię dopiero w okolicach końca pierwszej dekady nowego wieku - ale jakoś niewiele zostało w mojej muzycznej pamięci. musiałem chyba wtedy mieć jakąś wybitnie elektroniczną fazę i jak widać nic gitarowego się do mnie przebić nie potrafiło...
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię takie granie i nie mam z nim większego problemu. Bardzo melodyjne, a jednocześnie mające w sobie jakąś zadziorność. Oczywiście nie każdy musi je lubić, bo muzyka to nie zupa pomidorowa ;) I dobrze, dzięki temu powstaje pole do dyskusji i wymiany poglądów.
Usuń