27 września 2023

JESIENNE RETROSPEKCJE


Wrzesień jest w tym roku wyjątkowo piękny i ciepły. Dawno nie pamiętam tak ładnego końca lata, a i początek jesieni zapowiada się także całkiem przyjemnie. W związku ze zmianą pór roku podjąłem też i stosowne przygotowania. Z myślą o naszych małych, skrzydlatych przyjaciołach zakupiłem w tym roku karmnik by w okresie zimowym jakoś ulżyć ptactwu. W końcu ich śpiew umila nam najpiękniejsze okresy roku więc choć w taki sposób się im zrewanżuję.  Poza tym będzie to też nie lada gratka dla dzieciaków, które będą mogły podglądać naturę. Dodatkowo zakupiłem także atlas ptaków by przyjemne połączyć z pożytecznym.

Odkurzam również płyty ze swem kolekcji wybierając te, które dawno nie gościły w mym odtwarzaczu. "W imię nocy" (1998) grupy Artrosis to album, którym fascynowałem się gdzieś tak w okolicach końcówki lat dziewięćdziesiątych i wczesnych lat dwutysięcznych. Z czasem zajął miejsce na regale i tkwił tam przez długie lata nie niepokojony przez nikogo. Dopiero teraz nastawiłem go ponownie by sprawdzić czy ta muzyka wciąż na mnie działa. Czy nie wyblakła i nie stała mi się obojętna bo przecież dojrzewając zmieniamy nie tylko swe oblicze, ale także i gusta muzyczne. "W imię nocy" na szczęście wciąż brzmi w moich uszach atrakcyjnie choć dziś już nie śledzę działalności tej grupy. Nie wiem nawet czy wciąż tworzą, a i nie wyglądam nowych nagrań. Po prostu dziś jestem już w innym miejscu, a muzyka ta spełniła swą rolę w czasie, który był jej przeznaczony.

Powróciłem też do muzyki z wytwórni Big Blue Records. Pamiętam ją jeszcze ktoś? Nie? Nie dziwię się bo sam musiałem sobie odświeżyć pamięć na temat wydawnictw, które stworzyli pod tym szyldem. Nazwa ta została powołana do życia w 2002 roku, zastępując SPV Poland. Poza muzyką, Big Blue Records miało pod swymi skrzydłami gazetę OFF, będącą ciekawym wejrzeniem w świat niezależnej kultury. Żywot jej był jednak bardzo krótki bowiem ograniczył się zaledwie do trzech numerów. Do każdego z nich dodawano płytę CD, co stanowiło niewątpliwy plus. Linię muzyczną wyznaczał w dużej mierze katalog wytwórni, ale i tak nie można było narzekać. Jednym z ich wydawnictw był album Dark Blue World. Nazwa ta nie zaistniała na dłużej w świadomości słuchaczy bowiem pod tym szyldem stworzono zaledwie dwie płyty. Ta wielce obiecująca formacja rozpłynęła się w mroku zapomnienia stąd też warto wrócić do ich muzyki. Szczerze mówiąc to sam zdążyłem już o nich nieco zapomnieć więc z tym większą przyjemnością nastawię sobie dziś ten album. Po siedemnastu latach, w pamięci pozostały tylko jakieś mgliste wspomnienia, kilka klisz i skojarzenia z twórczością Patti Smith. Czas więc na weryfikację wspomnień.

Coś czuję, że takie powroty do moich wczesnych fascycnacji muzycznych nie będą odosobnionym przypadkiem. Mam nadzieję, że te niegdysiejsze emocje są dalej zaklęte w tej muzyce bowiem szkoda byłoby burzyć te pomniki. Ryzyko jest, ale wierzę, że upływ czasu jak i moja wrażliwość muzyczna wciąż potrafią odnaleźć między sobą tę nić porozumienia.

 

 Jakub Karczyński

14 września 2023

OCZY KOSZMARNEJ DŻUNGLI


Powróciłem dziś do płyty, której nie słuchałem od wielu lat, a przecież takich albumów nie powinno skazywać się na zapomnienie. Niestety tak się czasem dzieje bowiem ilość nowej muzyki jaka do mnie dociera nie pozwala za bardzo spoglądać wstecz. A przecież słuchać powinniśmy tego na co w danej chwili mamy ochotę, tego co współbrzmi z daną chwilą, pogodą czy z naszym nastrojem. Staram się trzymać tej myśli choć nie zawsze  mi się to udaje. Dziś jednak dopomogła mi w tym pogoda, która letnią spiekotę ostatnich dni zmieniła w jesienną szarugę. Czy mi to przeszkadza? Ani trochę. Cieszę się, że w końcu można odetchnąć świeżym powietrzem, a padający deszcz da także wytchnienie suchej ziemi. W takich to okolicznościach przyrody, naszła mnie myśl by wyjąć z półki album "Innocence" (1995) grupy Eyes Of The Nightmare Jungle. Co uważniejsi czytelnicy przypomną sobie, że nie jest to ich debiut na łamach "Czarnych słońc" bowiem przed laty poświęciłem nieco uwagi albumowi "Fate" (1992), który to pozyskałem zza naszej zachodniej granicy. Niemniej było to siedem lat temu więc pewnie już nikt tych wpisów nie pamięta. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do archiwum z roku 2016, w którym to odnajdziecie teksty zatytułowane "Nocny nasłuch" oraz "Niemiec to ma gest". Zespół Eyes Of The Nightmare Jungle poznałem za sprawą rekomendacji Andrzeja Masłowskiego, który poza prowadzeniem audycji "Nawiedzone Studio" w radiu Afera zajmował się także sprzedażą płyt w swoim sklepie na ulicy Taczaka w Poznaniu. Znając moje muzyczne preferencje polecił mi ten album mówiąc: "to jedna z najpiękniejszych płyt jaką mam w sklepie". Aby nie być gołosłownym, włożył krążek do odtwarzacza i zaprezentował mi dźwięki jakie kryły się pod tym dziwnym szyldem. Nie muszę chyba dodawać, że trafił mnie tą muzyką w sam środek serca. Nie było rady, wyłożyłem stosowną sumę na stół i tak też stałem się posiadaczem tej niezwykłej płyty. Gdyby nie ta rekomendacja z pewnością nie poznałbym tej grupy bowiem niepozorna okładka nie tylko nie zwraca na siebie uwagi, ale też i nie zdradza jaka muzyka się za nią kryje. Dźwięki z tego albumu powinny szczególnie przypaść do gustu miłośnikom brzmień spod znaku The Sisters Of Mercy oraz The Mission. Niemniej proszę nie nastawiać się na proste schematy sprowadzające się do wymiany kolejności między zwrotką a refrenem. Ta muzyka jest dużo bardziej skomplikowana i wymyka się z tej ogranej struktury. Nieprzewidywalność kompozycji to ich największy atut, dzięki czemu słuchacz nie wie co wydarzy się za chwilę. Zespół nie wyznacza sobie bowiem żadnych sztywnych ram kompozycyjnych przez co nie pozwala zamknąć się odbiorcy w klatce składającej się z klisz i schematów. "Innocence" wypełnia nie tylko muzyka, ale i melodeklamacje czy odgłosy natury. Dzięki temu powstała rzecz niezwykłej urody, do której chce się wracać jak do najlepszego przyjaciela. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji posłuchać tego albumu, to czym prędzej zanurzcie się w tych dźwiękach. Pora ku temu zdaje się być odpowiednia.


Jakub Karczyński