30 grudnia 2023

CRIME & THE CITY SOLUTION - 09-12-2023 - POZNAŃ


Na początku grudnia do Poznania zawitała grupa Crime & The City Solution. Był to jeden z dwóch występów w naszym kraju więc tym bardziej warto było się wybrać. Od razu zaznaczę, że twórczość tej grupy znam dość pobieżnie. Przed laty trafiła mi się płyta "The Bride Ship"(1989), ale jakoś nie zaskarbiła ona mojego serca i powędrowała w świat. Jednakże gdy pojawiła się informacja o rzeczonym koncercie to stwierdziłem, że może to być jedyna okazja by przekonać się o walorach tej muzyki w przestrzeni klubowej. Zakupiłem więc bilet i wyczekiwałem koncertu. Klub "2 Progi" mieści w dawnym hotelu "Polonez" więc stając w jego progach poczułem się nieco jakby czas cofnął się o cztery dekady. Na szczęście wnętrze samego klubu sprawia już dużo lepsze wrażenie. Duża sala mogła pomieścić gdzieś tak na oko koło 1000 do 1500 osób. W głębi mieściły się boksy z kanapami, a pod ścianą znajdował się bar, gdzie spragnieni mogli ugasić pragnienie. Tego dnia sala świeciła niemal pustkami bowiem nazwa Crime & The City Solution przyciągnęła do klubu zaledwie czterdzieści osób. Był to więc występ dla jednostek wtajemniczonych w muzyczne arkana. Zespół przybył do Poznania by promować swój najnowszy album zatytułowany "The Killer" (2023), z którego to zaprezentował cztery fragmenty. Jeśli mnie pamięć nie myli to pojawiły się takie nagrania jak River Of God, Brave Hearted Woman, Peace Is My Time oraz kompozycja tytułowa. Zespół pomimo marnej frekwencji nie tracił pogody ducha jak i dobrej, scenicznej energii dając nam okazję by zanurzyć się w ich muzycznym świecie. Nie jest to może najradośniejsza kraina, ale piękno sztuki ponoć najlepiej wykuwa się z cierpienia i mroku ludzkiej duszy. Cieszę się, że dotarłem tego wieczora na ich występ choćby po to by posłuchać utworu All Must Be Love, który to szczególnie sobie upodobałem. Kompozycja ta rozpoczyna każdy koncert i była jedną z trzech, które to reprezentowały album "Shine" (1988). Pozostałe dwie to Home Is Far From Here oraz  On Every Train (Grain Will Bear Grain). Analiza wcześniejszych jak i późniejszych setlist pokazuje wyraźnie, że są one do siebie niemal bliźniaczo podobne więc nie ma zbytniego sensu jeździć za zespołem od miasta do miasta. Wszędzie otrzymamy tę samą strawę muzyczną. Koncert nie był może zbyt długi, ale sądzę, że nikt nie opuszczał klubu z poczuciem rozczarowania. Owszem, można było pokręcić nosem na brak tego czy innego utworu, ale weźmy pod uwagę fakt, że jest to trasa promująca płytę "The Killer". Po dziesięciu latach posuchy myślę, że każdy fan z przyjemnością nastawił się na odbiór nowych dźwięków. Poza tym był to doskonały moment by zapoznać się z nowych składem zespołu, który jak na moje ucho wywiązuje się ze swych obowiązków niezwykle solidnie. Gwoli formalności dodam tylko, że ze starego składu pozostali Bronwyn Adams, która to czarowała nas tego wieczora grą na skrzypcach oraz Simon Bonney, nawigujący tą łajbą od 1977 roku. Cieszmy się że wciąż mają w sobie chęci i energię by tworzyć i koncertować. Korzystajmy więc z możliwości zobaczenia ich na żywo bo kto wie kiedy nadaży się kolejna taka okazja.


Jakub Karczyński

 

17 grudnia 2023

BEZ ŁASKI


Napisałem niedawno e-maila do jednego z warszawskich sklepów płytowych. Zauważyłem bowiem, że mają oni w swym katalogu płytę grupy Wipers, na której to szczególnie mi zależało. Szkopuł w tym, że oferowali jej zakup poprzez serwis Discogs, który za przesyłkę życzył sobie 40 zł. Pomyślałem, że to lekka przesada więc zapytałem czy istnieje możliwość jej zakupu poprzez jakiś rodzimy portal aukcyjny, ale do dziś dnia nie doczekałem się odpowiedzi. Widać mieli ważniejsze sprawy na głowie niż sprzedawanie płyt i obsługę klienta. Po kilku dniach bezowocnego oczekiwania postawiłem już na nich krzyżyk i zakupiłem interesujące mnie wydawnictwo od jednego z naszych zachodnich sąsiadów. Nie dość, że koszt przesyłki dużo niższy to i cena samej płyty atrakcyjniejsza. Nie było więc się nad czym dłużej zastanawiać. Kilka kliknięć, parę dni oczekiwania i oto mam już w swoich rękach rzeczony album. Co uważniejsi czytelnicy zwrócili zapewne uwagę, że widnieje on w moim blogowym logo choć ukrywa się pod nieco inną okładką. Niniejsza edycja kompaktowa otrzymała inną grafikę względem oryginału. Trudno dziś już dociec czym było to podyktowane. Ogólnie nie pochwalam takich działań. Wolę gdy albumy wznawiane są w swej pierwotnej szacie graficznej bowiem przez takie działania oddajemy nie tylko szacunek samemu twórcy, ale i uznajemy okładkę jako integralną część dzieła. Czasem jednak na drodze stają kwestie praw autorskich lub też decyzja wytwórni, a niekiedy i samego artysty. Odbiorca nie ma w tym wypadku nic do gadania i musi zaakceptować taki stan rzeczy. W przypadku debiutu Wipers zmiana ta jest znacząca, ale nowy projekt nie jest znów też taki zły. Widziałem już w swym życiu wiele gorszych reedycji, których efekt finalny pozostawiał wiele do życzenia. Tak czy siak cieszę się, że w końcu udało zdobyć mi się tą płytę bo grupa Wipers warta jest tego by mieć ją w swojej kolekcji.


Jakub Karczyński

06 grudnia 2023

YOU TOO


Chodzą słuchy, że grupa U2 pracuje nad nową płytą, na którą to nikt nie czeka. Tak przynajmniej twierdzi The Edge. Nie wiem ile w tym kokieterii, a ile trzeźwej oceny, ale taka marka jak U2 może chyba być spokojna o zainteresowanie ze strony fanów. Co prawda uraczyli ich ostatnio ciastem z zakalcem w postaci albumu "Songs Of Surrender" z którego to wiało nudą na kilometr niemniej liczę na to, że panowie wyciągnęli już odpowiednie wnioski. Ja w każdym razie nie postawiłem krzyżyka na grupie i czekam niecierpliwie na ich nowe kompozycje. Wracam też do nieco starszych i mniej oczywistych albumów jak choćby "Rattle And Hum" (1988), "Zooropa" (1993) czy "All That You Can't Leave Behind" (2000). Słucham ich ostatnio bardzo intensywnie. Niestety "All That You Can't Leave Behind" to płyta złożona w dużej mierze z nudnych wypełniaczy. Po ich wyeliminowaniu niewiele nam w garści zostaje. Tak na dobrą sprawę na tej płycie liczy się pięć pierwszych utworów. Reszta mogłaby robić co najwyżej za nudny B-side. No nie wyszła panom ta płyta choć brzmieniowo to prawdziwa żyleta. Czym jednak jest brzmienie w obliczu miałkich kompozycji. Kapituła przyznająca grupie Grammy za ten album musiała w tym czasie przechodzić ciężkie zapalenie ucha skoro zachwyciły ją te miały i mielizny. Osobiście skłaniałbym się do opinii, że to ich najgorszy album i dałbym mu raczej muzyczny odpowiednik Złotej Maliny niż Grammy. Nie kopmy jednak już leżącego bowiem w kolejnych latach zespół udowodnił, że ma jeszcze w zanadrzu kilka ciekawych pomysłów. Ciekaw jestem czy wystarczy ich na nową płytę. Jeśli utwór Atomic City jest zapowiedzią tegoż wydawnictwa to jakoś nie rzucił mnie na kolana. Wstydu grupie może nie przynosi, ale od takiego zespołu jak U2 wymagam nieco więcej. Dobre utwory to jednak trochę za mało by rozgrzać serca fanów. Zaciskam więc mocno kciuki za nowe płyty gigantów rocka bowiem w przeciwieństwie do niektórych słuchaczy nie zahibernowałem się w latach osiemdziesiątych i śledzę także to co takie zespoły jak U2 mają nam obecnie do zaoferowania. Wiadomo, że najlepsze lata mają już za sobą, ale nie znaczy to, że teraz zjeżdża wyłącznie po równi pochyłej. Słuchajmy więc nowych albumów uważnie. Nie skreślajmy artystów z wieloletnim dorobkiem już na starcie bo po prostu sobie na to nie zasłużyli. Najjaskrawszym przypadkiem jest tu grupa Metallica, która cokolwiek nie zrobi i tak będzie źle. Płyta jeszcze nie wydana, a część osób już i tak wie, że będzie słaba. Bezsens, totalny bezsens. Daleki jestem od tego typu myślenia i was też zachęcam by spojrzeć życzliwszym okiem na nowe wydawnictwa grup, które kiedyś kochaliście. Kto wie, może jeszcze nas czymś zaskoczą. Dajmy im tylko na to szansę.


Jakub Karczyński