Na horyzoncie kolejne urodziny Tomka Beksińskiego, które obchodzić będziemy bez głównego zainteresowanego. Aż trudno uwierzyć, że od jego śmierci minęło już dwadzieścia pięć lat. Ta cisza w eterze jest chyba najbardziej dojmująca, o czym zaświadczą z pewnością jego słuchacze. Zapewne wielu z nich zastanawiało się lub wciąż zastanawia, co by było gdyby dzień 24 grudnia 1999 roku zakończyłby się nieco inaczej. Gdyby kolejnego dnia Tomek otworzył oczy, zaliczył swoje poranne rutyny i przeżył ten jak i kolejne dni, miesiące i lata. Czy wciąż pracowałby w radiu? Czego by dziś słuchał? No i przede wszystkim czy wciąż byłbym zagorzałym przeciwnikiem komputerów?
Słuchając dziś ostatniej płyty The Legendary Pink Dots, myślę o tym czy by mu się ona podobała. Pamiętam przecież, że ich muzyka była mu niezwykle bliska, ale czy nadal by tak było? Ciekaw jestem czy pisywałby felietony i recenzje do Teraz Rocka. Co by napisał o nowej płycie Różowych Kropek, Lacrimosie czy też o Closterkellerze? Jak przyjąłby tak długo wyczekiwaną płytę The Cure, no i kogo by dziś promował w swych audycjach? Czy jego programy wciąż byłby tak popularne, czy może ustąpiłyby miejsca innym? Tak wiele pytań ciśnie się człowiekowi do głowy, na które nigdy już nie poznamy odpowiedzi. Kropka jaka została postawiona w dniu 24 grudnia 1999 roku, z pewnością nie była różowa. Była czarna. Tak czarna jak czarna może być rozpacz i śmierć. A jednak pomimo urwanego kadru, ta podróż wciąż trwa. Trwa w umysłach słuchaczy, którzy nie zapomnieli nie tylko o niezwykłych audycjach Tomka, ale i o nim samym. Gdybyśmy znali radiową falę na jakiej nadaje teraz Tomek, z pewnością niejeden z nas nastawiłby uszu by posłuchać audycji o miłości, cierpieniu, mroku, ale i o tych momentach szczęścia, które każdy z nas przeżywa w większym bądź mniejszym zakresie. Niestety, wiedza ta ukryta jest za grubym murem. Tak wielkim jak ten, o którym śpiewał Roger Waters na płycie "The Wall" (1979). Za mgłą nie gorszą, niż ta z filmu Carpentera, której nigdy już nie przenikniemy, choćbyśmy nie wiadomo jak bardzo się starali.
Jakub Karczyński

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz