23 października 2025

EKSTAZA


Są takie momenty w życiu, w których muzyka wchodzi w człowieka niczym nóż w masło. Trafia idealnie w punkt. Budzimy się z nią w głowie rano i zasypiamy wieczorem. Chodzi za nami jak cień, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Dla jasności zaznaczę, że nie jest to przypadek utworów w rodzaju crazy frog, które choć przez nikogo nie zapraszane, wżerają się człowiekowi w mózg nie gorzej niż kwas solny. To raczej dźwięki po jakie sięgamy z własnej woli, chcąc poczuć coś więcej niż tylko prozę życia. W ostatnich dniach taką odskocznię stanowi dla mnie płyta "Ecstasy" (1988) grupy The Essence. Zaabsorbowała mnie do tego stopnia, że po prostu nie chce wyjść z odtwarzacza. Specjalnie jej też nie wyganiam, bo powrót do takich nagrań jak Only For You, Sleeping, Like Christ, a zwłaszcza do utworu Ice, jest jak łyk zimnej wody w upalny dzień. Do utworów Only For You oraz Like Christ powstały nawet teledyski, które można było zobaczyć w MTV. Jeśli nie natknęliście się na nie w czasach ich promocji, to nic straconego, bowiem bez problemu odnajdziecie je w sieci. Nie jest to jednak nic spektakularnego. Teledyski wyglądają niemal bliźniaczo więc pewnie środki na ich stworzenie były dość skromne. Mówiąc brutalnie, szkoda na nie czasu, w przeciwieństwie do muzyki, która oplotła mnie niczym bluszcz. Coś czuję, że kurzem na półce ten album nie obrośnie, bo pięknie we mnie rezonują te dźwięki. Płyniemy więc sobie tak od kilku dni i aż żal mi się z nią rozstawać. Wszystko jednak co ma początek, musi mieć też i swój koniec. Nim jednak odłożę płytę na regał, zatopię się ten ostatni raz w tej niezwykle nastrojowej muzyce, wszak jesień sprzyja takim klimatom jak mało, która pora roku. Cieszcie się jej urokami nie tylko w zaciszu domowym, ale i na spacerach. Pewnie to już ostatnie dni z kolorowymi liśćmi i dość przyjemnymi temperaturami. Wykorzystajcie je, bo do wiosny droga daleka. 


Jakub Karczyński
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz