27 czerwca 2024

POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI


W ten upalny dzień, sięgnąłem dziś po debiutancki album grupy Closterkeller by się nim nieco ochłodzić. Ależ oni wtedy grali. Wiem, że Anja nie przepada za tą płytą, dopatrując się tam różnych niedociągnięć, ale może właśnie dzięki temu ten album ma taką moc. Jakże zadziorny, chropowaty i nowofalowy był wtedy Closterkeller. Anja śpiewała w sposób, który niezwykle mi się podoba. Chłodny, mocny, ale też niezwykle wielobarwny wokal jest tu paliwem, które ciągnie ten album. Muzyka też nie pozostaje w tyle czarując słuchacza mrocznymi pejzażami. Nie brak tu także przełamań, dzięki czemu ta gotycka czerń, rozjaśniana jest również tymi nieco pogodniejszymi kolorami. Spoglądam sobie właśnie na skład, który stworzył ten album i łezka się w oku kręci, gdy natykam się na postać nieżyjącego już Andrzeja Szymańczaka. Andrzej wpakował się w narkotykową zabawę, która to doprowadziła do jego śmierci. Oficjalna wersja to zakrztuszenie się gumą do żucia podczas snu. Zanim jednak przeniósł się na tamten świat zdążył jeszcze pograć na perkusji w grupie Kult, tworząc z nimi cztery niezwykle ważne płyty - "Tata Kazika" (1993), "Muj wydafca" (1994), "Tata 2" (1996) oraz "Ostateczny krach systemu korporacji" (1998). To właśnie na tej ostatniej płycie znalazł się utwór Komu bije dzwon, który to zespół zadedykował pamięci Andrzeja. Utwór powstał jeszcze przed śmiercią Andrzeja, a Kazik nawet nie przypuszczał, że stanie się on niejako pożegnaniem zespołu z perkusistą Kultu, który to nie doczekał dnia premiery "Ostatecznego krachu systemu korporacji". 
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do płyty "Purple" (1990) bowiem warto zwrócić jeszcze uwagę na jedną postać. Za produkcję płyty odpowiadał Igor Czerniawski, który to znany jest nam najbardziej z gry w zespole Aya RL, który to współtworzył z Pawłem Kukizem i Jarosławem Lachem. Tutaj jednak sprawował pieczę nad całokształtem wydawnictwa i wywiązał się z powierzonego zadania nad wyraz dobrze. Album brzmi spójnie, klarownie i selektywnie. Czuć w nim ducha lat dziewięćdziesiątych. Jak widać każda dekada ma swoje unikatowe brzmienie, które to dziś jest nie do odtworzenia. To ten nieuchwytny duch, który oplata te albumy i sprawia, że brzmią wyjątkowo. Dzisiejszy odsłuch płyty "Purple" sprowokował mnie do gruntownego odświeżenia dyskografii Closterkellera. Za mną już "Blue" (1992), "Violet" (1993), a teraz z głośników rozbrzmiewa "Cyan" (1996). Oj dawno tego nie słuchałem. Miło było powrócić do płyt, którymi to człowiek zasłuchiwał się przed laty, a które to z czasem zeszły na dalszy plan. Taka to już kolej rzeczy. Na szczęście pomimo upływu lat, emocje zawarte w dźwiękach nie wyblakły niczym stare zdjęcia lecz wciąż cieszą ucho swą soczystością. I chwała im za to.

Jakub Karczyński

2 komentarze:

  1. purple - fantastyczna płyta. dla mnie rewelacja i klasyka, mój ulubiony closterkeller. nie słuchałem tego z 20 lat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam ten album i bardzo żałuję, że jest on tak niedocenianą pozycją w dyskografii Closterkellera. Zdecydowanie warto się z nim zapoznać jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji. Miłośnicy X-Mal Deutschland powinni być usatysfakcjonowani.

      Usuń