Jestem miłośnikiem niskobudżetowych filmów science fiction, których to popularność przypadała na czasy, gdy podstawowym nośnikiem obrazów była kaseta VHS. Jeżeli wychowywaliście się w latach dziewięćdziesiątych to z pewnością pamiętacie wypożyczalnie kaset, które to atakowały nas rozmaitymi okładkami filmów. Nie zliczę ilości czasu jaki spędziłem w takich wypożyczalniach chłonąc te obrazy. Do dziś pamiętam niektóre tytuły jak choćby "Nocna szychta 2" (1988), "Reanimator" (1985), "Candyman" (1992), "Martwica Mózgu" (1992), "Robot Jox" (1989) czy "Ambulans" (1990). Okładki te niesamowicie pobudzały wyobraźnie i zachęcały do tego by zagłębić się w ich fabułę. W domu też miałem swoją kolekcję kaset, za którą to stał tata. To dzięki niemu miałem okazję poznać nie tylko wszystkie części "Akademii Policyjnej", ale także takie niezapomniane hity jak "Moto diabły" (1989) [uwielbiałem], "Atomowy glina" (1980) [marzę o ponownym seansie] czy pierwszy Bond jakiego widziałem w swoim życiu ["Szpieg, który mnie kochał" (1977)]. Kasety te, były skrupulatnie przez kogoś opisane na maszynie więc poza tytułem można było się dowiedzieć z którego roku to film i z jakiego gatunku. Ułatwiało to z pewnością sprawę potencjalnym nabywcom, którzy najczęściej brali te filmy w ciemno. Nasza kolekcja była przechowywana w pięknych pudełkach, które to ozdabiały okładki przeróżnych filmów. Po latach większość tych kadrów uleciała z mej pamięci, ale jedna z nich tkwi tam do dziś dnia. Na pierwszym planie widnieje rudowłosa piękność, która dzierży w ręce granatnik. Wszystko to okraszone jest obrazami, które jako żywo przypominają szalonego Maxa. Film ten zatytułowany był "Cherry 2000" (1987) i dopiero niedawno dane mi było go obejrzeć. Spodziewałem się jakiegoś kiepskiego filmidła bazującego na popularności "Mad Maxa", a tym czasem okazało się, że to całkiem dobre kino. Mało tego, w głównej roli obsadzono Melanie Griffith, która zniewala nie tylko urodą, ale także potrafiła stworzyć interesującą postać. Świetnie się ją ogląda, tak jak i ten film, który co tu dużo mówić sprawił mi wiele radości. Szkoda, że nie można go kupić w polskiej wersji językowej w formie DVD lub Blu-ray, bo chętnie wszedłbym w jego posiadanie. Może ktoś kiedyś wpadnie na pomysł by wydać go na naszym rynku jak miało to miejsce z filmem "Hardware" (1990). Nie był to z pewnością hit sprzedażowy, ale zapewne ucieszył wiele osób, które to marzyły by wymienić swoje wyeksploatowane kasety VHS na DVD. "Cherry 2000" też pewnie rozszedłby się w mikroskopijnym nakładzie więc chętnych na jego wydanie raczej nie będzie, no chyba, że pomysł ten zakiełkuje w głowie jakiegoś szaleńca, dla którego zysk finansowy nie jest czynnikiem aż tak ważnym. Wiem, marzenia ściętej głowy, ale jeśli istnieje choć promyk nadziei to będę się go trzymać.
Jakub Karczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz