Pięknie zaczyna się dla mnie ten rok jeśli chodzi o wydawnictwa płytowe. Udało mi się pozyskać trochę nowych płyt od zespołów, które to cieszyły się uznaniem głównie w latach osiemdziesiątych takich jak choćby New Model Army, Modern English, 1984 czy The Danse Society. Cieszy mnie także to, że The Cassandra Complex ogłosiła wydanie swego ostatniego albumu również na płycie CD. Wirtualna muzyka nie ma dla mnie takiego uroku jak ta zgromadzona na płytach. Pomimo tego, że bez problemu mógłbym jej sobie posłuchać, to jakoś nie ciągnęło mnie by to uczynić. Co innego, gdy będę miał już w ręku płytę. Wtedy z największą przyjemnością zatopię się w tych dźwiękach. Tymczasem skupmy się na tym co już jest. NEW MODEL ARMY zespół, który rozpalał moje nastoletnie serce w ostatnim czasie jakoś nie może znaleźć do niego drogi. Gdy widzę jak wszyscy wokół wychwalają "Unbroken" (2024) zastanawiam się co im się tam tak podoba. W moim odczuciu ta płyta jest zaledwie dobra. Nie ma na niej nic przy czym moje serce zerwałoby się do biegu. Już przy poprzednim albumie pisałem, że podoba mi się połowicznie, że nie starczyło sił by utrzymać równy poziom na całej płycie. Tu mógłbym napisać to samo. Nawet ich wczorajszy koncert nie odczarował dla mnie tych kompozycji co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że dość szybko o nich zapomnimy. MODERN ENGLISH na swą nową płytę kazali nam czekać niemal dekadę. Czy "1 2 3 4" (2024) wynagradza słuchaczowi to zbyt długie oczekiwanie? W zasadzie tak choć to raczej album z kategorii tych bardzo dobrych niż wybitnych. Przyjemnie się go słucha, ma ciekawe melodie niemniej także tutaj nie zanotowałem u siebie zbyt gwałtownych porywów serca. Ot, solidne rzemiosło, które wstydu grupie nie przynosi. Jeśli chodzi o najnowsze koncertowe wydawnictwo 1984, to jest ono dla mnie na tyle świeże, że jeszcze nie dane mi było go posłuchać. Niemniej nie spodziewam się tutaj jakiś negatywnych zaskoczeń. Repertuar jest mi dość dobrze znany więc wszystko rozbija się tu o formę jego podania oraz umiejętności realizatorskie. THE DANSE SOCIETY z kolei zapowiedziało wydanie swego kolejnego wydawnictwa, które to zatytułowano "The Loop" (2024). Album mam już zamówiony. Dla osób, które zakupiły go w przedsprzedaży jest przewidziany bonus w postaci płyty zawierającej "Live studio sessions". Tym bardziej warto było się pospieszyć z zakupem. Dla tych co nie śledzili zbyt pilnie losów tej formacji dodam tylko, że obecnie za mikrofonem nie stoi już Steve Rawlings lecz Maethelyiah. Zrealizowali z nią dotychczas cztery albumy i jak widać wciąż podążają obranym przez siebie kursem. Nie jestem zbytnim orędownikiem tej zmiany, ale postanowiłem dać grupie szansę i przekonać się czy ta odsłona ma jakikolwiek sens. Pisałem już niegdyś, że wolę gdy przy mikrofonie stoją panowie bo jakoś bardziej pasują mi do takiego grania. Kobiety zbytnio zmiękczają muzykę (choć są chlubne wyjątki), a post punk musi być nieco surowy, zadziorny i odrobinę nieoszlifowany. Otrzymałem niedawno informację, że płyta już do mnie jedzie więc wkrótce przekonam się ile warte jest to nowe wcielenie grupy.
Tymczasem powracam do staroci bo i w tym temacie udało mi się pozyskać kilka interesujących uzupełnień, ale o tym skrobnę słówko w jednym z kolejnych wpisów.
Jakub Karczyński
Każdy spogląda na rzecz subiektywnie, więc naturalnym jest, że poglądy mogą się krzyżować w swych przeciwstawnościach. Ja osobiście pozytywnie oceniam dokonania NMA w ostatniej dekadzie, wliczając w to również Unbroken - płyta z każdym kolejnym przesłuchaniem na fali wznoszącej i tyczy się to właściwie każdej pozycji z minionych 10 lat. Kwestia podejścia i cierpliwości.
OdpowiedzUsuńZ kolei Danse Society z panią wokalistką to tragedia, którą należy omijać szerokim łukiem, choć zapewne znajdą się amatorzy podobnych klimatów. Moim zdaniem działalność grupy pod tą samą nazwą i bez Rawlingsa to niezrozumiały absurd. Niektórych wokalistów niestety nie da się zastąpić.
Jasna sprawa. Muzyka to tak subiektywny obszar, że nie ma sensu się spierać. Każdy patrzy na nią poprzez swoje preferencje i oczekiwania jakie ma względem danego zespołu czy wykonawcy. W ostatnich latach NMA nie realizuje mojej wizji muzyki co nie znaczy, że przestanę ich słuchać. To taki typ zespołu, że jest się z nim na dobre i na złe.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Danse Society to pomimo obaw postanowiłem zaryzykować i kupiłem ich nową płytę. Nie mam wielkich oczekiwań więc może coś tam się jednak w uchu zaczepi niemniej wiele bym dał za to, żeby usłyszeć ich w oryginalnym składzie.