29 grudnia 2021

BAUHAUS UNDEAD

Kevin Haskins "Bauhaus Undead"

 Oto książka, która nie dawała mi spać. Nękała samą świadomością swego istnienia a na dodatek rozpalała wyobraźnie do czerwoności bowiem jej zawartość pozostawała w dużej mierze tajemnicą. Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze cena, która także miała swoją konkretną wagę. Wszystkie te aspekty złożyły się na to, że od pewnego czasu chodziłem jak struty myśląc co tu zrobić, aby wejść w posiadanie tej pozycji. Przejrzałem zawartość swojej biblioteczki oraz płytoteki i wytypowałem kilka rzeczy, z którymi gotów byłem się rozstać bez żalu. Traf chciał, że pozycje z domowego księgozbioru okazały się na tyle wartościowe, że właściwie sfinansowały mi niemal w stu procentach album "Bauhaus Undead". Można więc powiedzieć, że książki ufundowały książkę. Album o grupie Bauhaus to 400 stronicowa kniga pełna fotografii, rękopisów, historii i wspomnień przygotowana przez jednego z członków zespołu. Kevin Haskins bo o nim mowa w Bauhausie odpowiadał za instrumenty perkusyjne. Znęcał się też nad talerzami w takich grupach jak Love And Rockets, Tones On Tail i kilku innych pomniejszych projektach. Sam nie zdecydował się na karierę solową, ale szczęśliwie dla nas podjął się próby udokumentowania historii zespołu, który przyniósł mu największą rozpoznawalność. "Bauhaus Undead" to rzecz z gatunku "must have" jeśli interesujesz się nie tylko dokonaniami grupy, ale i muzyką z tego gatunku. Album zawiera wiele unikatowych fotografii, które obrazują Bauhaus zarówno podczas koncertów, pracy w studio jak i w sferze nieco bardziej prywatnej. Wszystko to wydane jest w bardzo estetycznej formie i jak przystało na sztukę z dbałością o każdy choćby najmniejszy detal. Zobaczcie zresztą sami.

Kevin Haskins "Bauhaus Undead"

Kevin Haskins "Bauhaus Undead"

Kevin Haskins "Bauhaus Undead"

Kevin Haskins "Bauhaus Undead"

Kevin Haskins "Bauhaus Undead"

Kevin Haskins "Bauhaus Undead"

 

Jakub Karczyński

 

PS Jako ciekawostkę dodam, że na ostatniej stronie mam odciski palców. Ciekawe, być może należą do samego Kevina, a może po prostu to ślady nieostrożnego drukarza. Na swój własny użytek przyjmuję jednak wariant pierwszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz