14 grudnia 2020

GORYLE I BIAŁE KONIE

O liderze The Cure znów w ostatnim czasie zrobiło się nieco głośniej. Niestety nie za sprawą nowego albumu grupy, który pomimo licznych zapowiedzi wciąż nie może się zmaterializować. Słowo w dalszym ciągu nie stało się ciałem i chyba ten stan rzeczy nie zmieni się w najbliższym czasie. Robert zamiast szlifować kompozycję z The Cure postanowił poudzielać się na cudzym podwórku. Najpierw wsparł wokalnie projekt Gorillaz czego efektem jest utwór Strange Timez z ich najnowszego albumu. Kompozycja tak okropna, że aż dziwię się, że Robert zgodził się firmować ją swoim nazwiskiem. Oceńcie zresztą sami:


Z kolei grupie Deftones, Robert pomógł zremiksować utwór Teenager, który to wchodził niegdyś w skład ich albumu "White Pony" (2000). Szczerze mówiąc nigdy nie przepadałem za twórczością z nurtu tak zwanego nu metalu i do dziś zdania nie zmieniłem. Sam remiks też bez jakiś większych fajerwerków i raczej do obejrzenia i zapomnienia. Szkoda więc, że swą twórczą energię Robert rozmienia na drobne zamiast skupić się na pracy z The Cure. Jeśli jednak kogoś zżera ciekawość to efekt poniżej:

Jeśli jednak tęsknimy do dni dawnej chwały to warto zwrócić uwagę na krótki występ jaki dał ostatnio Robert Smith. Wszystko to odbyło się w ramach "Seventeen Seconds 2020" czyli czterdzieści lat po premierze tego przełomowego albumu. Co ciekawe, pomimo upływu czasu i widocznych zmianach w fizjonomii samego Roberta jego głos zachował sporo młodzieńczego ducha. Tak jakby oparł się przemijaniu dzięki czemu wciąż możemy sycić uszy jego brzmieniem. Szkoda, że okazji mamy w ostatnim czasie tak niewiele. Pozostaje nam wypatrywać występów takich jak ten:

I choć dziś lepiej Roberta słuchać niż oglądać to nie ulega wątpliwości, że to wciąż ważny gracz na rynku, z którym chcemy czy nie trzeba się liczyć. Czekam więc na dzień gdy powróci wraz z The Cure w glorii chwały i pozamyka usta malkontentom muzyką na miarę swych najlepszych dokonań.

 

Jakub Karczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz