Minionej niedzieli w Poznaniu mieliśmy wyjątkowy dzień, bowiem to właśnie w tym dniu świętowaliśmy dwudziestą piątą rocznicę wyjątkowej audycji jaką jest "Nawiedzone Studio". Każdy kto szuka w radiu czegoś więcej niż tylko wielkie przeboje okraszone komentarzem nie najwyższych lotów, powinien zainteresować się tym programem, który choć bazuje w większości na rocku, nie boi się też sięgać po inne gatunki muzyczne. Nie znajdziecie go jednak w swoich radioodbiornikach bowiem jego zasięg ogranicza się tylko do terenu Poznania, ale wystarczy wejść w niedzielę o godzinie 22:00 na stronę radia Afera (https://www.afera.com.pl/) i już możecie cieszyć się nieszablonową muzyką i wielką wiedzą prowadzącego. No właśnie, prowadzący. Pan Andrzej to człowiek dość oryginalny, zakręcony na punkcie muzyki jak mało kto. Jego prywatna kolekcja płyt z pewnością jest w stanie zawstydzić niejednego melomana czy radiowca. Nie widziałem jej na własne oczy, ale wiem, że jest ogromna. Nie powinno więc dziwić, że każdy program aż skrzy się od różnego rodzaju nastrojów muzycznych. Choć audycja trwa cztery godziny, to i tak nie jest w stanie pomieścić tego wszystkiego co chciałby zaprezentować prowadzący. Ileż to razy słyszałem od Pana Andrzeja, że on ma jeszcze muzyki na kolejne kilka godzin, a tu trzeba ograniczyć się do tych "skromnych" czterech.
"Nawiedzone Studio" to program, który odkrył dla mnie mnóstwo pięknej muzyki, także tej o jakiej piszę na łamach "Czarnych słońc". Ileż to rozmów odbyłem z Panem Andrzejem na temat płyt i zespołów tego dziś już nie jestem w stanie zliczyć. Pamiątką z tamtych spotkań pozostały mi małe karteczki, na których to Pan Andrzej zapisywał mi płyty danego artysty, od których warto zacząć poznawać jego twórczość. Część z nich dziś dumnie spogląda na mnie z regału i cieszy nie tylko oko, ale i ucho. Mam nadzieję, że w kolejnych latach nie zabraknie nowych inspiracji. I choć nie zawsze podzielam fascynacje muzyczne Pana Andrzeja, to słucham audycji w każdą niedzielę z ogromną przyjemnością bowiem takich programów jak "Nawiedzone Studio" nie ma już za wiele w eterze. To właśnie za jej sprawą w ostatnich tygodniach odkryłem dla siebie muzykę grupy Wire Train. Ten amerykański zespół grający nową falę nawiązywał nici muzycznego porozumienia z grupami z Wysp Brytyjskich, które łączyły w swojej twórczości elementy muzyki punk z bardziej popowymi rzeczami. W taki oto sposób uzyskałem kolejny drogowskaz prowadzący mnie w nowe rejony muzyczne. I tak niemal od piętnastu lat wyławiam z audycji co smaczniejsze kąski, które później lądują w moim odtwarzaczu. W związku z tym uznałem, że warto podziękować Panu Andrzejowi za te wszystkie lata, dostarczając mu do radia kartkę z życzeniami. Jej treść jest ogólnodostępna więc śmiało mogę zamieścić poniżej jej treść.
"Nawiedzone Studio" ma już 25 lat. Byłem w podobnym wieku, gdy pewnej niedzieli kręciłem gałką radiową w poszukiwaniu ciekawej muzyki. Nie pamiętam już jaki utwór zwrócił na siebie moją uwagę, ale wyregulowałem radiową falę na 98,6 MHz i od tamtej pory ciągle się jej trzymam. Ileż to płyt poznałem dzięki Panu, tego już nie zliczę. Na moich półkach piętrzą się dziesiątki albumów, które kupiłem za sprawą Nawiedzonego Studia. Do dziś pamiętam audycję, w której to zaprezentował Pan fragmenty „Twist Of Shadows" grupy Xymox i wrażenie jakie zrobił na mnie ten album. Lata mijają, a ja wciąż uważam ją za jedną z najważniejszych płyt swojego życia. Poza tym to za sprawą "Nawiedzonego Studia" poznałem zespół The Mission, który to uwielbiam po dziś dzień.
Bez wszystkich tych niedzielnych nocek z pewnością byłbym uboższy o wiele dźwięków jak i interesujących opowieści, które im towarzyszyły.
Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować Panu za wszystkie te piękne wieczory i życzyć "Nawiedzonemu Studiu" kolejnych 25 lat. Płyt do audycji z pewnością nie zabraknie, a i o zapał jestem spokojny.
Każdy komu nie dane było wysłuchać choćby jednej audycji "Nawiedzone Studio" niech w najbliższą niedzielę naprawi ten błąd. Zapraszam do słuchania w imieniu swoim jak i Pana Andrzeja.
"Nawiedzone Studio" to program, który odkrył dla mnie mnóstwo pięknej muzyki, także tej o jakiej piszę na łamach "Czarnych słońc". Ileż to rozmów odbyłem z Panem Andrzejem na temat płyt i zespołów tego dziś już nie jestem w stanie zliczyć. Pamiątką z tamtych spotkań pozostały mi małe karteczki, na których to Pan Andrzej zapisywał mi płyty danego artysty, od których warto zacząć poznawać jego twórczość. Część z nich dziś dumnie spogląda na mnie z regału i cieszy nie tylko oko, ale i ucho. Mam nadzieję, że w kolejnych latach nie zabraknie nowych inspiracji. I choć nie zawsze podzielam fascynacje muzyczne Pana Andrzeja, to słucham audycji w każdą niedzielę z ogromną przyjemnością bowiem takich programów jak "Nawiedzone Studio" nie ma już za wiele w eterze. To właśnie za jej sprawą w ostatnich tygodniach odkryłem dla siebie muzykę grupy Wire Train. Ten amerykański zespół grający nową falę nawiązywał nici muzycznego porozumienia z grupami z Wysp Brytyjskich, które łączyły w swojej twórczości elementy muzyki punk z bardziej popowymi rzeczami. W taki oto sposób uzyskałem kolejny drogowskaz prowadzący mnie w nowe rejony muzyczne. I tak niemal od piętnastu lat wyławiam z audycji co smaczniejsze kąski, które później lądują w moim odtwarzaczu. W związku z tym uznałem, że warto podziękować Panu Andrzejowi za te wszystkie lata, dostarczając mu do radia kartkę z życzeniami. Jej treść jest ogólnodostępna więc śmiało mogę zamieścić poniżej jej treść.
"Nawiedzone Studio" ma już 25 lat. Byłem w podobnym wieku, gdy pewnej niedzieli kręciłem gałką radiową w poszukiwaniu ciekawej muzyki. Nie pamiętam już jaki utwór zwrócił na siebie moją uwagę, ale wyregulowałem radiową falę na 98,6 MHz i od tamtej pory ciągle się jej trzymam. Ileż to płyt poznałem dzięki Panu, tego już nie zliczę. Na moich półkach piętrzą się dziesiątki albumów, które kupiłem za sprawą Nawiedzonego Studia. Do dziś pamiętam audycję, w której to zaprezentował Pan fragmenty „Twist Of Shadows" grupy Xymox i wrażenie jakie zrobił na mnie ten album. Lata mijają, a ja wciąż uważam ją za jedną z najważniejszych płyt swojego życia. Poza tym to za sprawą "Nawiedzonego Studia" poznałem zespół The Mission, który to uwielbiam po dziś dzień.
Bez wszystkich tych niedzielnych nocek z pewnością byłbym uboższy o wiele dźwięków jak i interesujących opowieści, które im towarzyszyły.
Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować Panu za wszystkie te piękne wieczory i życzyć "Nawiedzonemu Studiu" kolejnych 25 lat. Płyt do audycji z pewnością nie zabraknie, a i o zapał jestem spokojny.
Każdy komu nie dane było wysłuchać choćby jednej audycji "Nawiedzone Studio" niech w najbliższą niedzielę naprawi ten błąd. Zapraszam do słuchania w imieniu swoim jak i Pana Andrzeja.
Jakub Karczyński
PS Zdjęcie wykonane ręką Andrzeja Masłowskiego. Tak, to ta sama ręką co nastawia płyty w audycji "Nawiedzone Studio" :P