17 października 2013

UCIEC POCIĄGIEM OD ... SCHEMATU


Ostatnio dość intensywnie zastanawiałem się nad kwestią upodobań muzycznych. Co sprawia, że jedne utwory nam się podobają, a inne nie? Dlaczego słuchamy takiej, a nie innej muzyki? Może ma to związek z pierwszą świadomie wysłuchaną piosenką, której nastroju poszukujemy przez resztę życia w innych utworach. Jeżeli tak, znaczyłoby to, że mam słabość do kompozycji, w których pobrzmiewają echa piosenki Maryli Rodowicz "Remedium". I gdy dziś odświeżyłem sobie jej tekst, stwierdziłem, że jest coś na rzeczy. Nutka melancholii, poczucie nieskrępowanej wolności i podróż pociągiem donikąd. To coś co silnie przemawia do mej wyobraźni. Tylko dlaczego uciekać od jesieni pani Marylo? Ja przecież nie chcę od niej uciekać, ale raczej cieszyć się jej kolorami i atmosferą. Wiem, że mało kto podziela moje upodobania, ale cóż na to poradzę, że mam słabość do tej  pory roku. Zapewne ma na to wpływ muzyka jakiej słucham. Jej melancholijny nastrój idealnie komponuje się z jesienią, a albumy takie jak "Disintegration" (The Cure), "Elizium" (Fields Of The Nephilim) czy "Medusa" (Clan Of Xymox) smakują wtedy najlepiej. Równie pięknie odkrywa się też nowe rzeczy, choć zazwyczaj są to już tylko kopie dawnych mistrzów. Jedne lepsze, inne gorsze. Dlatego też głównym polem moich poszukiwań muzycznych są lata osiemdziesiąte. Poza żelaznym kanonem w rodzaju Joy Division, The Cure, Bauhaus czy Siouxsie & The Banshees, można natknąć się na takie perły jak album "Phantasmagoria" (1985) grupy The Damned. Ten zasłużony dla punk rocka zespół, nagrał album, który powinien znaleźć się na półce każdego szanującego się fana mrocznej muzyki. Podniosłe, monumentalne dźwięki, korespondują tu z nieco bardziej wyluzowanymi utworami. Widać panowie nie traktowali śmiertelnie poważnie obranej stylistyki. Wskazuje na to już użycie saksofonu, który raczej nie jest najbardziej gotyckim instrumentem na świecie. Ten ryzykowny zabieg, umożliwił stworzenie intrygującej wariacji na temat muzyki gotyckiej. W tym samym roku, saksofon zastosowała grupa The Cure, na swym albumie "The Head On The Door", z równie udanym skutkiem. Jak widać otwartość na dźwięki spoza wyrobionych szufladek stylistycznych, przynosi zaskakujące i co najważniejsze ciekawe efekty. Szkoda, że wiele współczesnych zespołów nawiązujących do tamtych klimatów, zamiast szukać własnych dróg, wybiera te już przetarte i wydeptane. Na tych szlakach już nic ciekawego znaleźć się nie da, więc proponuję nieco zboczyć z kursu. Efekty tych zmian, mogą okazać się naprawdę zaskakujące.

Jakub "Negative" Karczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz