Obudziłem się dziś wcześnie rano z pierwszymi objawami przeziębienia. Pomyślałem: "Nie jest dobrze". Nie zwlekając ani chwili, zaparzyłem sobie herbatę, co by jakoś rozruszać organizm. Do odtwarzacza wrzuciłem świeżo co otrzymaną płytę "Heaven Up Here" Echo And The Bunnymen i tak sobie trwam w tym stanie. Rzut oka na okładkę i już wiadomo, że płyta nie pochodzi z dzisiejszych czasów. Piękne zdjęcie czterech mężczyzn, stojących w ponury dzień nad brzegiem morza. Takie fotografie nie trafiają już na koperty albumów. W przeważającej większości są to jakieś bazgroły lub też komputerowe grafiki, które wołają o pomstę do nieba. Oczywiście są także chlubne wyjątki jak choćby ostatni album Anathemy, Dead Can Dance czy okładki Lacrimosy. Niemniej jeśli spojrzymy na płyty z kategorii popu, alternatywy nie mówiąc już o hip hopie, to naprawdę ciężko jest mi się czymś zachwycić. Brak tam jakiegokolwiek zamysłu, a przede wszystkim pomysłu na ciekawą oprawę graficzną. Wygląda to tak jakby wszystkie najlepsze pomysły zostały już wykorzystane. A może po prostu w dzisiejszych czasach nie warto się starać, bo i tak mało kto to doceni. Szkoda, bo dobra okładka nie tylko przyciąga wzrok, ale także wpływa na sam albumu. Dobrze dobrana grafika współgrająca z muzyką, tworzy pewną całość, dzięki czemu łatwiej wczuć się w klimat płyty. Aby nie być gołosłownym, postanowiłem wytypować piętnaście moich ulubionych okładek wśród płyt z muzyką o jakiej piszę na łamach "Czarnych słońc". Kolejność oczywiście nie ma tu żadnego znaczenia.
OKŁADKI - MÓJ TOP 15
- Joy Division "Closer" (1980)
- Bauhaus "The Sky's Gone Out" (1988)
- Peter Murphy "Ninth" (2011)
- The Mission "Carved In Sand" (1990)
- All About Eve "Scarlet And Other Stories" (1989)
- All About Eve "Touched By Jesus" (1991)
- In The Nursery "Blind Sound" (2011)
- Echo & The Bunnymen "Ocean Rain" (1984)
- Nightwish "Imaginaerum" (2011)
- Vangelis "The City" (1990)
- The Damned "Phantasmagoria" (1985)
- Clannad "Crann Ull" (1980)
- Kate Bush "Never For Ever" (1980)
- Dead Can Dance "Anastasis" (2012)
- Dead Can Dance "Within The Realm Of A Dying Sun" (1987)
Czekam także na wasze typy. Nie musi to być od razu piętnaście okładek, w zupełności wystarczą pięć lub trzy. Przejrzyjcie półki z płytami i wybierzcie swoje ukochane grafiki lub zdjęcia.
Jakub "Negative" Karczyński
Faktycznie ciekawe okładki wybrałeś Jakubie. Kilka z nich należy również do moich ulubionych. Może szczególnie Dead Can Dance i "Within The Realm Of A Dying Sun". Do tego stopnie lubię ten album i zdobiącą go fotografię, że będąc w Paryżu nie zmarnowałem okazji, by na własne oczy zobaczyć grobowiec rodziny Raspail (no i rzecz jasna obfotografować go z każdej strony).
OdpowiedzUsuńKolejna świetna rzecz to Clannad i "Crann Ull". Mam tą płytę na winylu i lubię się przyglądać tej grafice. Jest w niej coś ludowo-magicznego. Za tym dość skromnym obrazkiem kryje się historia...
No i Nightwish "Imaginaerum". Świetna, mroczna, tajemnicza i intrygująca okładka. Jeśli Jakubie nie czytałeś powieści "Jakiś potwór tu nadchodzi" Ray'a Bradburego to zrób to koniecznie - obrazek, który wyróżniłeś, mógłby równie dobrze zdobić jej obwolutę.
Pytasz Jakubie o nasze typy. Kiedyś, na innym blogu już o tym pisałem, więc żeby się nie powtarzać, tym razem ograniczę się do wymienienia kilku płyt ozdobionych rewelacyjnymi fotografiami.
OdpowiedzUsuńKeane - "Strangeland"
Starsailor - "Silence Is Easy"
Alan Silvestri - "Forrest Gump"
Midge Ure - "Move Me"
Heather Nova - "300 Days At Sea"
Camel - "Dust And Dreams"
Eureka - "Shackleton's Voyage"
Jethro Tull - "Heavy Horses"
Pewnie i tak o czymś zapomniałem...
Co do okładki płyty grupy Eureka to nieodparcie kojarzy mi się z płytą "Echoes" Lacrimosy. Jeśli zaś chodzi o Brandburego to słyszałem o owej książce, ale nie miałem sposobności jej czytać. Skoro polecasz, to będę się musiał do niej przymierzyć. Póki co kończę właśnie przerabiać "Wichrowe wzgórza" Emily Bronte. To dopiero klimat, idealny na jesienną zawieruchę. Polecam i pozdrawiam Andrzeju.
OdpowiedzUsuń"Wichrowe wzgórza" idealnie nadają się na jesień, podobnie jak "Jane Eyre" Charlotte Brontë, "Rebeka" Daphne du Maurier, czy "Dom przy cmentarzu" Josepha Sheridana Le Fanu. Ja na tegoroczną "porę deszczową" zaopatrzyłem się natomiast w trzy tomy angielskich historii o duchach, zjawach i innych upiorach, a mianowicie "Opowieści starego antykwariusza" (Montague Rhodes James), "Inne światy" (Arthur Machen) i "Wendigo i inne upiory" (Algernon Blackwood). Do tego ogień na kominku, słuchawki na uszach, nogi na stole, herbata w szklance i witaj jesieni!
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, mam nadzieję, że odwiedzę kiedyś Szkocję i na własne oczy zobaczę te słynne wrzosowiska, po których hula wiatr i gdzie zawodzą duszę nieszczęśliwych kochanków.
Pozdrawiam również, Andrzej
Okładki które wyróżniam ? Powinienem podać te same co u Andrzeja ale by było nieco inaczej to spróbuję połączyć zawartość muzyczną z oprawką, czyli wybiorę okładki płyt które podobają mi się jako dzieła kompletne czyli łącznie z muzyką.U Andrzeja niektóre okładki wymieniałem z uwagi tylko na okładkę. Potrzebuję kilku dni by sobie zrobić analizę i odezwę się jeszcze w tym temacie.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałeś mi Andrzeju tymi tytułami czasy, w których to namiętnie przesiadywałem w bibliotece. Zanurzony w powieściach gotyckich zaczytywałem się takimi tytułami jak "Dom przy cmentarzu", "Zamczysko w Otranto" czy "Opowieściami starego antykwariusza". To były czasy :)
OdpowiedzUsuńDobre książki, w których nastrój grozy wywoływał klimat, scenografia, tajemnica i niedopowiedzenia, pozostawiające pole do działania wyobraźni, a nie fruwające flaki i hektolitry krwi.
OdpowiedzUsuń