14 sierpnia 2011

PRZESŁUCHANIE 01

W kąciku "Przesłuchanie" podzielę się z Wami tym, co aktualnie kręci się w mym odtwarzaczu. Będą to nie tylko nowe wydawnictwa, ale także te starsze, do których wracam z ogromną przyjemnością. Muzyka jak zwykle podporządkowana kolorom nocy. Zaczynamy !


THE MISSION "GOD IS A BULLET" (2007)


Ostatnie studyjne "dzieło" pana Wayne'a Hussey'a nieco rozczarowuje, jeśli ma się w pamięci o sześć lat młodszą płytę "Aura". Gotycka otoczka gdzieś uleciała, a utwory stały się po prostu zwyczajnie rockowe. Nie ma się co oszukiwać, to nie album tej klasy co "Gods Own Medicine" czy "Children". Mając tego świadomość, na pewno lepiej słucha się tej płyty. Jest tu kilka fajnych rzeczy, jak choćby Keep It In The Family, świetny Blush czy niepokojący Grotesque. Dwa pierwsze wytypowano na single i jest to jak najbardziej trafny wybór. Pomimo spadku formy, nadal trzymam kciuki za The Mission. 

ocena: 6/10


THE MISSION "AURA" (2001)


Po słabych latach dziewięćdziesiątych, dla grupy The Mission nastąpiło nowe otwarcie. Powrót albumem "Aura" był strzałem w dziesiątkę. Zapewne wielu fanów, już dawno postawiło na nich krzyżyk i przestali śledzić dokonania zespołu. Trudno się im dziwić, bo poprzednie płyty jakoś nie napawały optymizmem. Tym razem panowie wrócili do tego, w czym są najlepsi. Już początek płyty wyrywa z marazmu i zniechęcenia. Przebojowy Evangeline to świetne otwarcie i zapowiedź naprawdę mocnej płyty. Wysoki poziom trzyma trzy czwarte albumu, a takie utwory jak Messmerised, czy kapitalny Lay Your Hands On Me wgniatają w podłogę. Jak mniemam, po wysłuchaniu tego krążka, wielu z niewiernych powróci znów na łono Misyjnego kościoła. Hostię jak zwykle rozdaje wielebny Wayne Hussey. Amen.

ocena: 8/10


XIII. STOLETI "ZTRACENI V KARPATECH" (1998)


W oczekiwaniu na dostarczenie najnowszego albumu czeskiej grupy Bratrstvo Luny, sięgnąłem po XIII. stoleti. Siłą obu tych grup jest to, że śpiewają w swoim rodzimym języku. Dla wielu będzie to mankament, bo język naszych południowych sąsiadów, nie za bardzo kojarzy się z muzyką mroku. Niemniej dajcie im szansę, a może pokochacie te grupy tak, jak zrobiło to już wielu z nas. Płyta Ztraceni v Karpatech będzie doskonałym wprowadzeniem. Właściwie każdy numer zasługuje tu na uwagę, a wieńcząca album Elizabeth to już klasyka. Jeżeli jeszcze nie trafiliście na ten zespół na waszym muzycznym szlaku, to najwyższa pora zapoznać się dźwiękami, jakie tworzy XIII. stoleti. Jedyne czego potrzeba, to otwarty umysł i odrobina dystansu. 

ocena: 9/10 

Jakub "Negative" Karczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz