15 kwietnia 2024

THE DANSE SOCIETY - THE LOOP (2024)


The Danse Society poznałem za sprawą reportażu Ireneusza Białka "Romantycy muzyki rockowej". Materiał ten był poświęcony postaci Tomasza Beksińskiego, który to wychował w Polsce spore grono słuchaczy, zapoznając ich z dorobkiem muzycznym rocka progresywnego, new romantic, a także rocka gotyckiego. To właśnie w tym reportażu jeden ze słuchaczy wspominał o grupach, które to Tomek prezentował w swych audycjach. Pośród wielu nazw pojawiła się i grupa The Danse Society, której to nazwa jakoś szczególnie utkwiła mi w głowie. Odszukałem i zdobyłem ich trzy płyty. Największe wrażenie wywarł na mnie album "Heaven Is Waiting" (1984), którym to wyznaczyli swój muzyczny szczyt. Mroczna i zarazem pełna niepokoju muzyka, idealnie wpisywała się w mój muzyczny świat. Gdy zgłębiałem tajniki ich płyt, zespół od dawna już nie funkcjonował w obiegu. Jakież było moje zdziwienie, gdy w 2011 roku nastąpiła jego reaktywacja, poparta wkrótce także wydaniem płyty. Grupa powróciła jednak w mocno odmienionym składzie. Przy mikrofonie zabrakło już Steve'a Rawlingsa, którego to zastąpiła Maethelyiah z grupy Bloody Mask. Zmiana ta nie wszystkim może przypaść do gustu, ale zanim zaczniemy ferować wyroki posłuchajmy jak The Danse Society radzi sobie w takiej konfiguracji. Zespół po reaktywacji zdążył już nagrać pięć albumów z czego ten najnowszy ukazał się w tym roku. 

Przyznam szczerze, że nie śledziłem ścieżek ich kariery po reaktywacji i chyba był to mój błąd. Jak się okazuje The Danse Society wciąż potrafią tak poukładać te muzyczne klocki, że momentami, aż dech zapiera. Album "The Loop" zamówiłem pod wpływem impulsu, skuszony także dodatkową płytą, którą to otrzymał każdy, kto zakupił to wydawnictwo w przedsprzedaży. Znalazły się tam tak zwane live studio sessions niektórych kompozycji oraz wersje singlowe utworów If You Were Only Listening oraz Divided To The End. Dodatkowo zespół dołączył imienne podziękowania za wsparcie co jest bardzo miłym dodatkiem. Na kopercie płyty za to umieszczono zdjęcia wszystkich muzyków, którzy brali udział w nagraniu tej płyty wśród których jest też nasza rodaczka Marcjanna Słodczyk. Jak zatem prezentuje się ich najnowsze dzieło? 

Nie pokładałem w "The Loop" większych nadziei więc z tym większą satysfakcją mogę napisać, że zespół sprawił mi miłą niespodziankę. Albumu słucham obecnie raz za razem, starając wyłowić się z niego nowe dźwięki i emocje. Cieszy mnie równa forma zespołu, który uniknął mielizn czy zwyczajnej nudy. Każda kompozycja ma swój indywidualny charakter oraz bez większych problemów może zakotwiczyć nam się w uchu na długie tygodnie. Najbardziej obawiałem się jednak tych zmian personalnych, zwłaszcza na stanowisku wokalnym. Uwielbiam The Danse Society z głosem Rawlingsa i jakoś nie mieściło mi się w głowie, że mogłoby go zabraknąć w składzie. Tak się jednak sprawy potoczyły, że dziś to Maethelyiah nadaje ton wokalny tej formacji. Dysponuje ona silnym, czystym głosem, który całkiem nieźle splótł się z muzyką The Danse Society. Nie mam więc większego problemu by zaakceptować tą zmianę choć tak jak pisałem Steve Rawlings wciąż ma w moim sercu swe miejsce. Skoro już sprawy personalne mamy omówione, rzućmy nieco więcej światłą na samą muzykę. Kompozycje tworzące płytę "The Loop" są naprawdę wspaniałe. Właściwie nie ma tu żadnych, zbędnych wypełniaczy. Otrzymujemy samą esencję, którą możemy rozkoszować się do woli. To jedna z takich płyt przy których nie ma większego sensu wskazywać na najjaśniejsze fragmenty płyty bowiem podoba mi się tu absolutnie wszystko. Począwszy od pierwszych dźwięków Divide To The End, aż po ostatnie dźwięki Undone. Znajdziemy tu zarówno mocniejsze kompozycje o bardziej rockowym charakterze jak wspomniany już Divide To The End jak i te nieco delikatniejsze, stawiające na budowanie atmosfery poprzez dźwięki syntezatorów i smyków. Taką kompozycją jest choćby If You Were Only Listening, które to kojarzy mi się z piosenkami do filmów o Jamesie Bondzie. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby to właśnie The Danse Society stworzyli muzykę do kolejnych przygód agenta 007. Z kolei Shake Shake jak na moje ucho bazuje na muzyce Ennio Morricone, którego to twórczość uwielbiam tak samo jak śp. Tomasz Beksiński. Lubię takie odnośniki w muzyce, którymi to kompozytorzy puszczają oko do słuchacza. Sprawdzają w ten sposób jego czujność jak i wiedzę muzyczną. Serdecznie więc zachęcam do sprawdzenia zawartości najnowszego albumu The Danse Society. Może i was zauroczy w takim samym stopniu jak mnie. Podsumowań najlepszych płyt danego roku już co prawda nie robię, ale gdybym takowe czynił to album "The Loop" uplasowałby się z pewnością w pierwszej piątce.

Człowiek tak już ma, że lubi bazować na przyzwyczajeniach, które to automatycznie odrzucają to co nowe. Tak też było u mnie z reaktywacją The Danse Society. Nie dawałem wiary, że to może się udać więc nawet nie zadałem sobie trudu by posłuchać ich nowych płyt. Jest to dla mnie cenna lekcja, która to posłuży mi też w przyszłości. Jak się okazuje, nie można skreślać nikogo już na starcie, bo nawet koń na którego nikt nie stawia, może niekiedy wygrać gonitwę. Wybaczcie więc drodzy The Danse Society, że nie od razu uwierzyłem w wasze możliwości. Zwracam honor, biję się w piersi i pokornie proszę o ponowne wpisanie mnie na listę członków towarzystwa tanecznego.


Jakub Karczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz