Kompletowanie pełnych dyskografii na CD bywa niekiedy problematyczne, ale zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Czasem łatwiej o zakup płyty winylowej niż małego, srebrnego krążka. Wiem, że dziś winyle są bardziej pożądane, ale ja wolę mniej problematyczne nośniki, których nie trzeba co chwilę odkurzać, myć i co pół godziny przekładać ze strony na stronę. Udało mi się skompletować na CD studyjną twórczość takich grup jak The Cure, Siouxsie & The Banshees, The Mission, czy Echo & The Bunnymen by wymienić tylko te najbardziej rozległe. Gorzej jest z grupami, które nagrały tylko parę albumów, a ich popularność nie dorównuje tym wymienionym przed chwilą. Tak właśnie jest w przypadku grupy Red Lorry Yellow Lorry, która to dorobiła się zaledwie pięciu płyt i prawie tyle samo kompilacji. Chcąc wejść w ich posiadanie zmuszeni jesteśmy nie tylko do intensywnych poszukiwań, ale także do odchudzenia nieco swego portfela. Najłatwiej pójdzie ze składankami bo są one ogólnodostępne, gorzej jak zamarzą nam się albumy studyjne. Do tej pory udało mi się skompletować tylko "Nothing Wrong" (1988) i "Blow" (1989) oraz składankę "Generation" (1994). Lorries bo tak zespół został ochrzczony przez fanów, został powołany do życia w 1981 roku i był aktywny do 1991 roku. Co ciekawe, jednym z założycieli był Mick Brown, który przeszedł w 1986 roku do The Mission i bębnił tam aż do 1996 roku. Choć Lorries wznowili swą działalność w 2003 roku, to jednak do tej pory nie dorobili się nowej płyty. Nie znaczy to, że nic nie powstało bowiem w 2004 roku stworzono cztery premierowe kompozycje, które to są dostępne na stronie grupy. Niestety to wciąż zbyt mało by stworzyć z tego album.
W poszukiwaniu kolejnych płyt grupy, zapuściłem się nawet w rewiry twórczości solowej. Na pierwszy ogień poszedł album gitarzysty i kompozytora Lorries, którym jest Chris Reed. Płyta "Birthday Skin" (1994) to pierwszy i póki co ostatni album jaki ukazał się pod tym szyldem. Poza kompozycjami autorskimi, znalazło się tu też miejsce dla jednego utworu Johna Lennona - I Found Out, który to John zamieścił na swym pierwszym solowym albumie. Miłośnicy Lorries nie powinni czuć się rozczarowani zawartością tej płyty bowiem to solidne, rockowe granie, które świetnie wpasowuje się w twórczość macierzystej formacji Chrisa. Może nie jest tak drapieżna jak wczesna twórczość Ciężarówek, ale słucha się jej bardzo przyjemnie. Myślę, że stanowi ciekawe uzupełnienie dorobku grupy więc jeśli kiedyś natkniecie się na nią w jakimś antykwariacie, to śmiało możecie przygarnąć ją pod swoje skrzydła.
Jakub Karczyński