W czasach świetności płyt kompaktowych zespoły poza regularnymi albumami wydawały single, które to miały za zadanie wypromować nie tylko daną kompozycję, ale i cały album. Aby uatrakcyjnić ich zawartość często dodawano utwory, których próżno było szukać gdzie indziej. Utwór promujący to tak zwany A-side, a nagranie dodatkowe to B-side. Nomenklatura ta odnosi się to rzecz jasna do winylowych singli, które miały dwie strony. W przypadku płyt CD straciło to już swój sens bowiem nie dość, że kompakt miał tylko jedną stronę to również zwiększyła się liczba nagrań jaką zamieszczano na takich singlach. Siła przyzwyczajenia sprawiła, że określenie to nie wypadło jednak z obiegu.
Nie mam w swych zbiorach zbyt wielu singli, o czym pisałem już przed laty, ale ostatnio zakupiłem jednego. Nie była to zbyt prosta sprawa, ale w końcu za którymś razem udało się sfinalizować ten zakup. Mieć trzy dodatkowe utwory, które nie znalazły się na albumie "Phoenix" (1991) to było coś co spędzało mi od pewnego czasu sen z powiek. Niby można było sobie tego posłuchać na YouTube, ale to nie to samo. Zdobycie fizycznego singla niesie ze sobą o wiele więcej radości, ale tego jak mniemam nie muszę tłumaczyć czytelnikom "Czarnych słońc".
Na program tego singla składają się cztery nagrania: Phoenix Of My Heart/ Wild Thing Outro - tutaj nie ma się nad czym rozwodzić bowiem ten utwór znany jest doskonale z regularnego albumu. Love Thy Neighbor - to taki średniak zapowiadający kierunek, którym podążą w niedalekiej przyszłości Xymox na płytach "Metamorphosis" (1992) czy Headclouds" (1993) , Twisted - to prawdziwa perła, którą śmiało można było dołączyć do zawartości albumu "Phoenix". Ostatnie nagranie na singlu to All Fold Up, które ma w sobie również sporo uroku i nieco żal, że skierowano je na boczny tor. Cała zawartość singla Phoenix Of My Heart prezentuje się bardzo atrakcyjnie dla potencjalnego słuchacza stąd też warto mieć oko na tak zwane "małe płyty" bowiem skrywają czasem niesamowite rzeczy. Takie single cieszą najbardziej. Nie żadne tam sześć wersji jednego utworu, ani też wykonania live. To co stanowi o największej sile takiego materiału to właśnie utwory spoza płyty. Często zdarza się, że odrzuty są faktycznie słabe i stanowią tylko i wyłącznie za ciekawostkę dla najzagorzalszych fanów. Bywa jednak i tak, że na singlach znalazły się rzeczy absolutnie fantastyczne, których brak na regularnej płycie aż zadziwia. Taki stan rzeczy wynika czasem z faktu, że owo nagranie niezbyt dobrze komponuje się z resztą utworów stąd też jest pomijane. Czasem dochodzą do tego także względy ambicjonalne. W 2014 roku Anka Wolbert udzieliła wywiadu dla strony post-punk.com, gdzie ujawniła kulisy swojej pracy oraz zdradziła co spowodowało, że postanowiła opuścić zespół. Zarzewiem konfliktu jaki rozgorzał na lini Ronny Moorings - Anka Wolbert był sukces singla Imagination. Ktoś powie, że to dziwne, że sukces potrafi przyczynić się do zepsucia relacji międzyludzki, ale jak wiadomo nic tak nie denerwuje jak szczęście sąsiada. Utwór Imagination to faktycznie mistrzostwo świata, nie dziwi mnie, że odniósł sukces. Spora w tym zasługa Anki Wolbert, która w tym nagraniu stała się pierwszoplanową wokalistką. Wytwórnia Polygram ucieszona tak dobrym przyjęciem singla naciskała by na kolejnym albumie zwiększyć udział utworów z głosem Anki do połowy zawartości płyty. Ronny zaczął czuć się niepewnie bowiem podejrzewał, że jest to pierwszy krok do zminimalizowania jego partii wokalnych, a być może i całkowitej wymianie go przy mikrofonie. Jak tłumaczy Anka, nie miała ona takich ambicji. Była zadowolona, że to właśnie Ronny jest frontmanem, ale trasa po Stanach Zjednoczonych i co za tym idzie większe zainteresowanie osobą Anki, wpłynęło na coraz większe napięcia między muzykami. Apogeum tego konfliktu miało miejsce w garderobie w Portland. Możemy tylko domyślać się co tam się działo, ale efektem tego było odejście Anki z zespołu po zakończonej trasie. Nie nastąpiło to od razu bowiem zbierała się do tego przez kilka dobrych miesięcy lecz sytuacja jaka miała miejsce w Portland upewniła ją, że dalsze funkcjonowanie w zespole jest już niemożliwe. Pozostaje tylko żałować, że tak się stało bowiem zespół w tej konfiguracji miał przed sobą wspaniałą przyszłość. Kto wie jakie płyty byliby w stanie jeszcze stworzyć i ile piękna podarować słuchaczom. Tego niestety już się nie dowiemy bowiem drzwi zostały zamknięte z wielkim hukiem.
Jakub Karczyński