09 czerwca 2022

UZALEŻNIENI NA ŚMIERĆ


 Po "Dzikiej rzeczy" Rafała Księżyka oto otrzymujemy kolejną pozycję, która to stara się przybliżyć czytelnikom postaci, które kreowały lub miały istotny wpływ na wygląd polskiego undergroundu. "Zagrani na śmierć" to opowieść o trójce z nich, którzy za zabawy z narkotykami zapłacili najwyższą cenę. Żyli intensywnie, kolorowo lecz niestety nie zorientowali się, że stąpają po zbyt cienkim lodzie. Janusz Rołt, Skandal (Dariusz Hajn) oraz Robert Sadowski. Pierwszy z nich był genialnym perkusistą, który to brał udział w nagraniu jednych z najważniejszych płyt polskiego rocka - "Czarnej Brygady" Brygady Kryzys oraz "Historii Podwodnej" Lecha Janerki. Drugi z kolei był wokalistą Dezertera, a ten trzeci tworzył pod takimi szyldami jak Madame, Houk, Kult czy Kobong". Wszyscy oni wspominani są tu za sprawą wypowiedzi osób, które miały z nimi większy bądź mniejszy kontakt. Rola autora została ograniczona do minimum stąd też sami musimy wyrobić sobie opinię o każdej z tych postaci. Cieszę się, że coraz śmielej zaczynamy eksplorować polską alternatywę lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych bowiem wciąż cierpimy na deficyt tego typu pozycji. Zwłaszcza dekada lat dziewięćdziesiątych wydaje się był łakomym kąskiem dla autorów bowiem zmiana ustroju, a co za tym idzie nieograniczona wolność sprawiły, że pierwsza połowa tej dekady była niezwykle twórcza, kolorowa i szalona. To przecież wtedy Polacy poczuli, że świat stoi przed nimi otworem. Powstawały pierwsze biznesy, do Polski wkroczyły wielkie wytwórnie płytowe, artyści nie musieli płaszczyć się już przed cenzurą, a słuchacze przestali być zdani na dyktat państwowych wydawców w rodzaju Tonpress czy Polskich Nagrań. 

"Zagrani na śmierć" była też dla mnie takim impulsem by odświeżyć sobie płyty z tamtych lat. Wśród czterech ścian rozbrzmiewa więc i "Historia Podwodna" Lecha Janerki, "Tata 2" Kultu oraz "Czarna Brygada" Brygady Kryzys. I tylko łza się w oku kręci, a smutek duszę spowija, że dziś już takich płyt w zasadzie się nie nagrywa. Tak jak uwielbiam współczesne polskie kino tak za diabła nie potrafię znaleźć wspólnego języka z młodą, polską muzyką. Sprawy, o których śpiewają młodzi twórcy są mi po prostu obojętne przez to trudno jest mi się z nimi identyfikować. No, ale cóż się dziwić wszak stary ze mnie boomer jak to się dziś mówi. Podobne odczucia miał przed laty Kazik Staszewski, który śpiewał, że: najbardziej mnie teraz wku..ia u młodzieży to, że już więcej do niej nie należę. I tym humorystycznym akcentem zakończmy ten wpis.

Jakub Karczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz