01 sierpnia 2021

PODRÓŻ W NIEZNANE


W ostatnim wpisie informowałem, że po wielu latach omijania twórczości Christian Death w końcu postanowiłem zmierzyć się z jej dorobkiem. Co prawda póki co zgłębiłem dopiero jedną płytę, ale dobre i to. Podobnie rzecz ma się z grupą Alien Sex Fiend, która to przez długi czas jakoś nie mogła wedrzeć się na orbitę moich zainteresowań. Wcześniej bliższa była mi muzyka gotycka, stawiająca bardziej na melodie i nastrój, dziś natomiast zdecydowanie częściej wybieram dźwięki nieco bardziej drapieżne i surowe. Na wszystko w życiu widać musi być odpowiedni czas. Nie mając większego rozeznania w twórczości Alien Sex Fiend, sięgnąłem po składankę "All Our Yesterdeys" (1985) dokumentującą ich wczesny dorobek pomiędzy latami 1983 a 1987. Udało mi się ją wylicytować za naprawdę niewielkie pieniądze więc radość tym większa. Sama muzyka powinna spodobać się miłośnikom brzmień spod szyldu batcave. Alien Sex Fiend choć przypisywani są do nurtu rocka gotyckiego w mojej opinii bliżsi są jednak death rockowi, który w przeciwieństwie do gotyku nie zapomniał o swych punkowych korzeniach. Dziś rock gotycki jest w przewżającej większości dość pretensjonalnym stylem obleczonym w czarne woalki i koronki, gdzie zza mikrofonu słychać kobiece zawodzenia. Jeśli do tego wszystkiego dodamy jeszcze aspekt wizualny teledysków to tworzy nam się zbiór klisz i wyobrażeń jakie każdy z nas ma na temat tej subkultury. Mówiąc w skrócie, aby stworzyć gotycki teledysk będziesz potrzebował dużo czarnych ubrań, ponurej scenografii (cmentarz choć kościół też obleci), czarnej szminki i kredki pod oczy, no i koniecznie zaopatrz się w dużą liczbę świec. Przyznam szczerze, że odrzuca mnie taki obraz muzyki gotyckiej, która stała się swoistą parodią stylu. Stąd też bliższe są mi płyty odwołujące się w swym brzmieniu do prostoty i surowości muzyki punk niż do egzaltacji rodem z opery. Jak zgrabnie połączyć te dwa nurty pokazała swego czasu grupa The Damned wydając album "Phantasmagoria" (1985). Jeśli ktoś przegapił tę płytę proszę jak najszybciej nadrobić zaległości. Wróćmy jednak do grupy Alien Sex Fiend, która to biorąc sobie za artystycznego patrona Alice Coopera, postanowiła wykroić niewielki kawałek z tego muzycznego tortu dla siebie. I choć ich muzyka nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych to w czasach raczkującego kapitalizmu firma Polton wydała składankę "All Our Yesterdays" na naszym rynku. Dziś coś takiego jest wprost nie do pomyślenia. Teraz zanim firma płytowa zdecyduje się coś wypuścić musi wcześniej wszystko dokładnie oszacować, przeliczyć tak by czasem nie straciła na tym interesie ani funta czy dolara. Po wyzwoleniu się spod radzieckiej strefy wpływów, wszystko w Polsce działało na tak zwanych wariackich papierach, stąd też nikt takimi kalkulacjami sobie głowy nie zawracał. Wszystko co pochodziło z Zachodu stanowiło niesamowicie smakowity kąsek dla rodzimych koneserów muzycznych więc, gdy nadarzała się okazja zakupu jakiejś płyty czy kasety, nikt zbyt długo nie zwlekał z podjęciem decyzji. Chwila zawahania mogła skończyć się tym, że niedoszły meloman mógł już drugiej takiej szansy nie mieć. Brało się więc wszystko jak leci, a w razie rozczarowania zawsze można było wymienić się z kimś na coś innego. Przyznam, że trochę mi dziś tego brakuje. Tego głodu i tego podekscytowania bo czasy mamy zdecydowanie inne. Dziś jesteśmy takimi tłustymi kotami co to klepią się po pełnych brzuchach i nawet przebiegająca przed nosem mysz nie jest w stanie sprawić, że poderwiemy się by ją dopaść. Wiem, że trudno w czasach nadmiaru namawiać kogoś na mniejsze porcje, ale może warto spróbować wszak pamiętajmy, że czasem mniej znaczy więcej.


Jakub Karczyński

2 komentarze:

  1. Bardzo dobra płyta. Zespół wielce niedoceniany. Image nie do powtórzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zespół z pewnością wart poznania choćby dlatego by wyrobić sobie własną opinię na jego temat.

      Usuń