Rok 2020. Ziemię ogarnia pandemia zabójczego wirusa. Wśród ludzi szerzy się panika. Rządy poszczególnych krajów podejmują nierówną walkę z nowym typem zagrożenia. Z dnia na dzień światowa ekonomia doświadcza takiego kryzysu, o jakim nawet nie śnili najbardziej pesymistyczni analitycy. Spora część ludzkości zostaje odizolowana w miejscach zwanych rezerwatami. Zdziesiątkowana ludzkość musi zmierzyć się nie tylko z zabójczą pandemią, ale i z własnymi instynktami przetrwania, które nakazują przeżyć za wszelką cenę. Carolco Pictures przedstawia. "PANDEMONIUM". Nowy film Jaza Colemana, reżysera takich hitów jak "NIGHT TIME" czy "BRIGHTER THAN A THOUSAND SUNS". "PANDEMONIUM" to niezwykle realistyczna wizja świata w obliczu zagłady. Czy jesteśmy na nią gotowi? Jaka przyszłość czeka ludzkość i jak wielką cenę jesteśmy w stanie zapłacić w zamian za przetrwanie? Tego wszystkiego dowiecie się z nowego thrillera science fiction "P A N D E M O N I U M".
Czytał Tomasz Knapik.
Ten filmowy trailer stylizowany na epokę kaset VHS jak ulał pasuje nie tylko do naszej zaokiennej rzeczywistości, ale i do nastroju wykreowanego na "Pandemonium". Killing Joke. Zespół instytucja, który sam dla siebie stanowi wyznacznik najwyższej jakości. Grupa, która wskazuje kierunki i inspiruje tak debiutantów jak i starych scenicznych wyjadaczy. Pomimo tylu lat działalności wciąż potrafią zaskakiwać, tak jak choćby w 1994 roku, gdy na sklepowych półkach pojawił się album "Pandemonium". Tak monumentalnego i wciskającego w fotel dzieła grupa w swym dorobku jeszcze nie miała. To album na czasy ostateczne. Soundtrack, który mógłby ilustrować zagładę rasy ludzkiej i to w skali o jakiej nam się nie śniło. Już pierwsze dźwięki nie pozostawiają wątpliwości co do niezwykłości tego albumu. Tytułowe nagranie jest potężne, złowieszcze i prze do przodu niczym czołg. Lepszego otwarcia nie można było sobie wprost wymarzyć. Jeśli jednak myślicie, że zespół pozwoli wam zaczerpnąć oddechu to grubo się mylicie. Jak już się wsiadło na tę diabelską karuzelę to już tak szybko się z niej nie zejdzie. Każdorazowo otrzymujemy serię tak zabójczo precyzyjnych ciosów, że aż człowiekowi brakuje tchu. Nie zdziwiłbym się też gdyby ktoś umarł z zachwytu przy tej płycie bo choć lata mijają to ona wciąż zachwyca. Jest jak diament, którego nic się nie ima. Wszystko jest tu dopracowane w najmniejszym szczególe więc nie za bardzo jest się do czego przyczepić. Kompozycje ostre jak brzytwa, tną przestrzeń i wchodzą niczym nóż w masło. Receptą na sukces okazała się mieszanka tak nieprawdopodobnie dużej ilości stylów, że aż trudno uwierzyć, iż to wszystko stworzyło spójną całość. Co dociekliwsi słuchacze odnajdą tutaj wpływy muzyki bliskiego wschodu, metalu, industrialu, trance, a nawet techno. Przyznacie, że może się człowiekowi od tego zakręcić w głowie. Sztuką jest więc znaleźć do tych pozornie nieprzystających elementów odpowiedni klucz. Im się to udało, o czym zaświadczam z całą odpowiedzialnością. Trzeba tylko otworzyć swój umysł, a muzyka ta wniknie w wasze komórki i odciśnie ślad w waszym DNA. Jak z pewnością zauważyliście nie rozbierałem płyty na czynniki pierwsze bo w przypadku takich albumów nie ma sensu wyróżniać poszczególnych utworów. Tej płyty trzeba słuchać w całości, od przysłowiowej deski do deski. Dopiero wtedy poczujecie jej prawdziwą moc. Z tego co powyżej przeczytaliście moglibyście wysnuć wniosek, że to jedna z najlepszych płyt w dorobku Killing Joke. I słusznie. Tak w istocie jest, ale jeśli nie wierzycie na słowo przekonajcie się o tym na własne uszy.
"Pandemonium" to z pewnością najodważniejszy album w całej karierze Killing Joke. Na przestrzeni lat ich styl ewoluował, ale dopiero tutaj wykonali prawdziwie milowy skok, za co należy im się uznanie i dozgonny szacunek. Lubię takie odważne płyty, które nie tylko poszerzają horyzonty muzyczne, ale i igrają ze słuchaczem. Testują nasze granice i uczą otwartości na to co nowe. Łamią schematy i pokazują, że w muzyce nie powinno być żadnych granic i zahamowań. Jedynym ograniczeniem jest umysł twórcy, a właściwie jego wyobraźnia. Im bardziej nieszablonowa i nieokiełznana tym lepiej dla muzyki. Nie nakładajmy więc na muzyków kajdan i dajmy im eksperymentować i zmieniać swoją muzykę jeśli tylko mają na to ochotę, a będziemy świadkami narodzin tak wspaniałych płyt jak choćby ta.
"Pandemonium" to z pewnością najodważniejszy album w całej karierze Killing Joke. Na przestrzeni lat ich styl ewoluował, ale dopiero tutaj wykonali prawdziwie milowy skok, za co należy im się uznanie i dozgonny szacunek. Lubię takie odważne płyty, które nie tylko poszerzają horyzonty muzyczne, ale i igrają ze słuchaczem. Testują nasze granice i uczą otwartości na to co nowe. Łamią schematy i pokazują, że w muzyce nie powinno być żadnych granic i zahamowań. Jedynym ograniczeniem jest umysł twórcy, a właściwie jego wyobraźnia. Im bardziej nieszablonowa i nieokiełznana tym lepiej dla muzyki. Nie nakładajmy więc na muzyków kajdan i dajmy im eksperymentować i zmieniać swoją muzykę jeśli tylko mają na to ochotę, a będziemy świadkami narodzin tak wspaniałych płyt jak choćby ta.
Jakub Karczyński