Z racji wolnego dnia, odwiedziłem wczoraj zaprzyjaźniony sklep płytowy. Jako że dawno tam nie byłem, rozejrzałem się wśród półek z albumami oddanymi w komis. Wśród niechcianych płyt, trafiłem na album Marca Almonda "The Stars We Are" (1988), którego fragmenty usłyszałem kilka lat temu w radiu Afera. Pamiętam, że podobał mi się utwór tytułowy, więc poprosiłem właściciela sklepu o nastawienie płyty. Już po kilku utworach wiedziałem, że chcę mieć ten album u siebie na półce. Dołączy on tym samym do krążka "Tenement Symphony" (1991), który nota bene nabyłem również w tym sklepie. Niestety, wcześniejszy posiadacz płyty "The Stars We Are", nie połknął chyba bakcyla kolekcjonerstwa, bowiem płyta musiała być przechowywana w jakiejś piwnicy. Nie chodzi o to, że jest w jakimś złym stanie, lecz raczej o jej zapach. Zionie stęchlizną na kilometr. Mam nadzieję, że uda mi się jakoś pozbyć tej woni, tak jak pozbyłem się zardzewiałych zszywek przy owej książeczce. Swoją drogą, to nie najlepiej świadczy o właścicielu. Mam wiele starszych albumów i tam jakoś zszywki nie skorodowały. Widać komuś los owej płyty był obojętny. Dobrze, że choć przyniósł ją do komisu, zamiast pozwolić jej zgnić w tej zatęchłej piwnicy. I pomyśleć, że na świecie jest jeszcze mnóstwo takich piwnic, domów, w których niszczeją prawdziwe skarby.
Takie historie nie są wyjątkami. Na szczęście można też podać bardziej budujące przykłady. Historia jaką usłyszałem wczoraj rozgrzała moją wyobraźnie do czerwoności. Pewna pani postanowiła pozbyć się płyt zbieranych przez swego męża. Co było powodem nie wiem. Przypuszczam, że ów pan wybrał się w podróż w zaświaty, a pani nie podzielając pasji męża, postanowiła sprzedać owe płyty. No chyba, że scenariusz zaczerpnęła z kart "Wierności w stereo", gdzie rozgniewana kobieta postanawia sprzedać za bezcen płyty męża, robiąc mu tym samym na złość. Jakąkolwiek miała motywację, faktem pozostaje, że owych płyt jest tyle, że mieszczą się w dwudziestu kartonach! Za zgodą właścicieli pozwoliłem sobie przejrzeć pobieżnie jeden karton. Wśród mieszanki zespołów i gatunków muzycznych, wyłowiłem takie rzeczy jak choćby album Tiamat "Deeper Kind Of Slumber", pierwszą płytę Anekdoten oraz jakiś album The Legendary Pink Dots. Gdy pomyślałem o tym co jeszcze może kryć się w owych dziewiętnastu kartonach, to niemal zakręciło mi się w głowie. Czekam niecierpliwie na wystawienie tych płyt do sprzedaży, bo na pewno czai się tam kilka skarbów. I właśnie dla takich chwil warto być zbieraczem płyt. Któż zresztą nie chciałby wcielić się w rolę Indiany Jonesa i odkrywać skarby ukryte nie w świątyniach, ale w naszej, szarej codzienności.
Jakub Karczyński
PS Gdyby żył, dziś obchodziłby swoje 55 urodziny. Jeden z najwspanialszych i najbardziej pomysłowych prezenterów radiowych jakim był niewątpliwie Tomasz "Nosferatu" Beksiński, odszedł od nas w 1999 roku. Pozostawił po sobie wspomnienia, audycje oraz muzykę jaką kochał. Jego audycje kształtowały gusta milionów Polaków, a radio znów stało się teatrem wyobraźni. Wiedzą o tym wszyscy ci, którzy pilnie śledzili jego programy, jak i ci, którzy poznawali je już po jego śmierci. Zapalmy dziś świeczkę jako dowód na to, że pamiętamy o nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz