Przepiękna jesienna aura wprost zachęca do spacerów, zbierania kolorowych liści oraz do słuchania nastrojowych płyt. Przed momentem wyjąłem z książki, trzy zasuszone liście, które zebrałem przed dwoma tygodniami. W dalszym ciągu wyglądają pięknie, choć brak w nich już tej soczystości i świeżości. Na szczęście w przypadku muzyki sprawa ma się zupełnie inaczej. Dźwięki nie liście, nie płowieją.
Dowodem potwierdzającym moje słowa niech będzie płyta "Sleeps With The Fishes" Pietera Nootena i Michaela Brooka. Każdy kto słyszał te dźwięki wie, że taka muzyka się nie starzeje. Wspominałem już o tym krążku we wcześniejszym wpisie, dotyczącym białych kruków. Wtedy był czymś ulotnym, nienamacalnym i nieosiągalnym. Na szczęście są jeszcze na tym świecie ludzie, gotowi nieść bezinteresowną pomoc. Za sprawą Andrzeja z Irlandii mam już ten krążek na własność. Cieszę się nim już od ponad miesiąca i słucham najczęściej wieczorami tuż przed zaśnięciem. Wtedy właśnie smakuje najlepiej. Andrzeju jeszcze raz serdeczne dzięki.
Na własną rękę zdobyłem już krążek "Aura Delight" grupy The Mission. Jest to album uzupełniający płytę "Aura" z 2001 roku. Podobny zabieg wykonano już w 1990 roku, gdy na rynku pojawiła się płyta "Carved In Sand". Jej uzupełnieniem był album "Grains Of Sand", który okazał się ciekawszy od podstawowego materiału. Trudno pojąć fakt, że tak piękne kompozycje postanowiono umieścić na płycie z odrzutami. W przypadku "Aura" i "Aura Delight" takie kuriozum już nie ma miejsca. Słuchając albumu uzupełniającego zdajemy sobie sprawę, że to ciekawostki przeznaczone dla fanów. Oprócz coverów, innych wersji znanych utworów z repertuaru The Mission, są tu także nagrania premierowe. Polecam zwłaszcza utwór Sorry ..., który spokojnie mógłby trafić na płytę "Aura". Uwielbiam Hussey'a w tak nastrojowych i romantycznych utworach. Być może "Aura Delight" nie jest niczym więcej jak płytą z odrzutami, ale warto się z nią zapoznać, aby nie przegapić czegoś naprawdę pięknego.
Jakub "Negative" Karczyński
Nie ma za co dziękować. Cała przyjemność po mojej stronie! Wyszukiwanie płyt i od czasu do czasu książek to dla mnie rodzaj rozrywki - uda się, czy nie uda. Zwłaszcza kiedy wchodzą w grę licytacje krew szybciej krąży. Pamiętam kiedyś wybrałem się z rodziną na wycieczkę. Akurat miała się kończyć aukcja płyty, na której szalenie mi zależało, więc jechałem samochodem z laptopem na kolanach podbijając cenę do ostatniej minuty, w której ... straciłem zasięg i płyta powędrowała do kogoś innego. Na szczęscie po jakimś czasie pojawił się kolejny jej egzemparz i wtedy nie popełniłem już żadnego błędu. Cieszę się, że Ci się ten album podoba. Do usług! Andrzej
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem Andrzeju. Ja także uwielbiam tropić i zdobywać płyty czy książki. Tak a propo tego tematu to oglądam właśnie w telewizji "Dziewiąte wrota" Polańskiego. Kto widział ten wie o co chodzi.
OdpowiedzUsuńCo do płyty to słuchałem jej także dziś i będę wracał do niej jeszcze zapewne niejednokrotnie. Takie dźwięki zostają w człowieku na zawsze.
"Dziewiąte wrota" oglądałem dość dawno temu i pamiętam jedynie sceny wyrwane z kontekstu, ale za to mam ścieżkę dźwiękową do tego filmu, skomponowaną przez naszego rodaka Wojciecha Kilara. Może nie jest tak dobra, jak ta którą stworzył na potrzeby "Draculi", ale temat przewodni z tą piękną wokalizą zapada w pamięć i sprawia, że ciarki biegają po plecach.
OdpowiedzUsuń