Muzyka to podróż. Najlepiej, gdy jest to podróż w nieznane. Dopiero taka wyprawa oferuje nam prawdziwe spektrum emocji. Nie zawsze wrócimy z niej obładowani zachwytem, ale czasem wystarczy kilka ciekawych ujęć, które z czasem mogą rozpalić naszą wyobraźnię do czerwoności. Przepustką do takiej eskapady może okazać się nic nie znaczący drobiazg. Jakiś czas temu odwiedziłem sklep płytowy na poznańskim rynku. Wstąpiłem bez wyraźnego powodu, ale gdy już się tam znalazłem, to poczułem się w obowiązku by coś kupić, a nie być kolejnym oglądaczem, który zawraca głowę sprzedawcy. Przejrzałem więc zgromadzone tam asortyment, nie mając wielkich oczekiwań i nadziei. Nie chciałem kupować byle czego, a już na pewno nie muzykę, do której nigdy już nie powrócę. Jakież było moje zaskoczenie, gdy pośród płyt, znalazłem składankę "In Goth Daze" (1994). Szybki rzut oka na nazwy wykonawców upewnił mnie, że to właściwy wybór. Obok znanym mi nazw jak Bauhaus, Alien Sex Fiend czy Red Lorry Yellow Lorry pojawiło się tam kilka grup, które były mi całkowicie nieznane i to one najbardziej rozpaliły moją wyobraźnię. Czy mówią wam coś takie nazwy jak Clocks, Bone Orchard, In Excelsis, Ritual, Screaming Dead, Furyo czy Zero Le Creche? Nie martwcie się jeśli odpowiedzieliście przecząco. Mnie też w tamtym momencie nie otworzyła się w głowie żadna ścieżka skojarzeń i właśnie to była największa wartość tej kompilacji. Wyłożyłem więc pieniądze na stół i uwolniłem ten album z przestrzeni sklepowej. Słowo "uwolniłem" nie pojawiło się tu przypadkowo bowiem mam podejrzenia, że owa składanka spędziła tam co najmniej dwadzieścia lat. Trochę się więc na mnie naczekała. Mało brakowało, a nasza relacja tak szybko jak się zaczęła, tak błyskawicznie by się skończyła bowiem zostawiłem ten album na kontuarze w kawiarni, do której udałem się chwilę później. Na szczęście szybko się zreflektowałem i po chwili odzyskałem moją zgubę.
"In Goth Daze" to kompilacja wydana przez Anagram Records będący oddziałem Cherry Red Records, który to w swym katalogu ma sporo interesujących płyt. Niniejsza składanka jak nietrudno się domyślić, oferuje nam zwiedzanie gotyckich krypt i muszę przyznać, że przy kilku z nich, warto zatrzymać się chwilę dłużej. Już początek płyty przynosi nam tyle emocji, że aż strach pomyśleć co będzie dalej. Na zachętę posłuchajmy pierwszych trzech wykonawców, a są to: Specimen w utworze Hex, Nico z nagraniem Vegas oraz Alien Sex Fiend i ich I Walk The Line. Jeżeli nie załapiecie tej fali, to dalej raczej nie macie czego szukać. Osobiście uważam, że to prawdziwie mistrzowskie otwarcie. Nie dziwi mnie fakt, że Specimen i Alien Sex Fiend pojawiają się tu w nieco większej dawce niż inne grupy. Wśród mniej znanych nazw zwracam szczególną uwagę na grupy Clocks, Play Dead, Screaming Dead, Furyo a przede wszystkim na Zero Le Creche, która to stała się jednym z dwóch moich największych odkryć niniejszej składanki. Ich muzyka zawładnęła mną do tego stopnia, że zakupiłem sobie ich jedyną dostępną płytę jaką jest "Last Year's Wife - The Collection" (2008). Grupa ta nie miała szczęścia nagrać całego albumu. Jedyne co po sobie zostawiła to dwa single, stworzone z dwoma różnymi wokalistami oraz kilka niezrealizowanych kompozycji. Szkoda, że tak potoczyła się ich historia bo mieli zadatki na to by wypłynąć na szerokie wody. Podobnie potoczyły się losy zespołu Furyo, który to zauroczył mnie równie mocno. W składzie zespołu znaleźli się byli członkowie UK Decay, którym starczyło sił by stworzyć zaledwie dwa mini albumy. Całość po latach została zebrana na albumie "Furyo" (2007) wydanym przez Anagram Records w serii Goth Collectors Series. Polecam nadstawić uszu jeśli lubicie spędzać czas w ponurych i zimnych kryptach.
Jakub Karczyński