Są takie zespoły, które choć stworzyły znaczące albumy będące źródłem inspiracji dla następnych pokoleń, gdy stawiają swoją stopę na naszym krajowym gruncie, są niemal zupełnie anonimowe. Tak jakby dopiero co weszli na szlak swej kariery, a płyty, które uczyniły ich sławnymi nigdy nie zostały nagrane. Zdaję sobie rzecz jasna sprawę, że to co popularne lub znane na Wyspach Brytyjskich niekoniecznie musiało zakorzenić się na naszym gruncie. Wszak gust gustowi nierówny.
Płyta "Entertainment!" (1979) może nie jest w naszym kraju tak zupełnie anonimowa, ale z pewnością nie cieszy się takim uznaniem na jakie zasługuje. Warto więc przypomnieć sobie jej zawartość jak i zastanowić się na jak wielu polach to ziarno wydało plon, począwszy od Fugazi poprzez Jane's Addiction, R.E.M., by na The Futureheads chwilowo poprzestać. Myślę, że tych nazw możnaby tu jeszcze sporo dopisać, ale niech każdy sam spróbuje wytropić te wpływy.
Jeśli napiszę, że połowa tego albumu rozkłada mnie na łopatki, a druga sprawia, że niecierpliwie spoglądam na zegarek to będzie to chyba najlepsze podsumowanie jego zawartości. Pierwsze siedem nagrań to jak postrzał w brzuch z Magnum 44. Po czymś takim nie tylko trudno utrzymać się na nogach, ale próżno też szukać perspektyw na dalsze życie. Niestety po utworze I Found That Essence Rare następuje gwałtowne hamowanie, po czym wrzucamy poszczególne biegi, ale już niestety nie udaje nam się rozpędzić tego auta do prędkości, którą jeszcze przed chwilą mieliśmy na liczniku. Owszem, jest tu też kilka niezłych nagrań, ale dość szybko zbledną w Waszych uszach, gdy przypomnicie sobie wszystko to co już usłyszeliście. Nie zmienia to jednak faktu, że album "Entertainment!" to niezwykle ważna płyta, która jak już wspominałem, zainspirowała niezliczoną ilość grup. Co ciekawe, niekiedy wykroiły one dla siebie dużo większy kawałek tortu niż ten, który przypadł grupie Gang Of Four. Niestety tak to już niekiedy bywa, że sukces artystyczny, nie zawsze idzie w parze z sukcesem komercyjnym. Coś na ten temat mogliby powiedzieć członkowie Killing Joke, których muzyczne patenty również słychać na wielu płytach. Najgłośniejszym zapożyczeniem było nagranie Come As You Are z albumu "Nevermind" (1991) Nirvany, które to otarło się o salę sądową, ale po samobójczej śmierci Kurta Cobaina, Killing Joke odpuścili temat. W przypadku Gang Of Four, zapożyczenia te nie były, aż tak bezczelne, ale bez problemu można było je wyłowić. To co zwraca szczególną uwagę, to praca sekcji rytmicznej oraz charakterystyczny sposób gry gitarzysty Andy'ego Gilla. Brzmienie Gang Of Four jest na tyle charakterystyczne, że nie sposób pomylić ich z nikim innym. To jak znak firmowy, który wyróżnia cię spośród tłumów i sprawia, że masz swój styl. To coś, o czym marzy wielu, ale nie każdemu jest dane to osiągnąć.
Gang Of Four to kolejny zasłużony zespół, którego muzyczny wkład był dużo większy, niż plon, który przyszło im zebrać. Nie dane im było ogrzać się w promieniach sukcesu choć bez wątpienia na to zasługiwali. Z tej też przyczyny warto przypominać takie albumy jak "Entertainment!" by nie tylko nie ulotniły się z naszej pamięci, ale by infekowały swoją zawartością kolejne pokolenia.
Jakub Karczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz