07 kwietnia 2017

STATEK ŚWIĘTEJ IGNORANCJI

Przed momentem przeczytałem bardzo interesujący wywiad z Bartkiem Chacińskim. Jest to kolejna odsłona cyklu poświęconego polskim dziennikarzom muzycznym. Pomysł faktycznie interesujący bo przecież o wielu z nich, nie wiemy wiele więcej nad to, co uda nam się wyczytać w Wikipedii. Czytając ten wywiad szczególnie jedna kwestia zwróciła moją uwagę. Chodzi mianowicie o słuchanie i odkrywanie nowej muzyki i nowych grup. Czasami odnoszę wrażenie, że dla dziennikarzy nowego pokolenia, to co było, nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko to co tu i teraz. Tak jakby wszyscy nagle zapragnęli być nowymi Krzysztofami Kolumbami, odkrywcami nowego, muzycznego świata. Z jednej strony nie ma co temperować tych zapędów, bo przecież jak głoszą powiedzenia "do odważnych świat należy", a "tylko głupi nie jest świata ciekaw". Tyle tylko, że część dziennikarzy młodego pokolenia, wsiada na ten statek pozbawiona zupełnie bagaży. Muzyka lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych to sfera zarezerwowana tylko i wyłącznie dla największych nazwisk i grup. Historia muzyki liźnięta po łebkach prędzej czy później zbierze swoje żniwo. Te nieodrobione lekcje, odłożone na bok na tak zwane później, przypomną o sobie w najmniej spodziewanym momencie. A wtedy wszystko na co tak ciężko pracowaliście runie z hukiem, że nie będzie już czego zbierać. Niech więc pogoń za muzycznymi nowinkami nie przesłonił wam zupełnie świata, bo przecież nie można wybierać się w podróż bez odpowiedniego przygotowania i ekwipunku. Dlatego też apeluję do każdego komu marzy się bycie dziennikarzem muzycznym w radiu, prasie czy choćby w internecie, aby nieustannie pogłębiał swoją wiedzę nie tylko o nowości, ale też i o albumy z nieco odleglejszych dekad. Tylko wtedy będziecie mieli pełny obraz tego świata, zrozumiecie co z czego się wzięło i przede wszystkim oszczędzicie sobie kompromitacji. Bo może się okazać, że to co dziś uznajecie za szczyt oryginalności i geniuszu artystycznego, ktoś przed laty zrobił już to z o wiele lepszym skutkiem. Wkurzam się ilekroć słyszę, że ktoś kręci nosem na muzykę, która ma już swoje lata na karku. Co z tego, że jest niedzisiejsza? Co z tego, że tak się już nie gra, a brzmienie trąci myszką? Takie czasy, takie instrumenty i takie pomysły. Spróbujcie raczej to zrozumieć, poszukać powiązań, niż negować dorobek całych pokoleń. I nie martwcie się, że nie starczy wam życia na to by wszystkiego posłuchać i kompleksowo zbadać. Ze względu na muzyczny bezmiar, poczucie niedouczenia jest czymś zupełnie normalnym. Nie mylcie tylko niedouczenia z ignorancją, bo to jednak dwie różne sprawy. Sam często złoszczę się, że mi doby brakuje na posłuchanie tego wszystkiego czego chciałbym posłuchać. I wcale nie jestem jakimś muzycznym eksploratorem co to wynajduje na Tidalu co tydzień sześćdziesiąt nowych zespołów. Wystarczy mi to co zgromadzę na płytach, a i tak zaległości mam takie, że głowa boli. Czasem chciałbym, aby ktoś na chwilę zastopował cały ten przemysł muzyczny. Wcisnął pauzę na jakiś czas, aby można było zniwelować nieco te zaległości. Niestety chyba jeszcze nikt nie wynalazł takiego pilota, więc dalej uczestniczymy w tym szaleńczym biegu. Dziś nowość goni nowość. Oszaleć można. Wpadliśmy z jednej skrajności w drugą, a muzyczna karuzela wiruje coraz szybciej i szybciej. Dlatego też warto zachować pewien umiar i rozsądek by nie wypaść za burtę na tym wzburzonym morzu muzyki. Jeśli już zdecydowaliście się wsiąść na pokład tego statku, upewnijcie się, że zabraliście wszystko co niezbędne by wyruszyć na eksplorację nowego świata.

Jakub Karczyński

PS Za ilustrację posta posłużył mi obraz "Dziewiąta fala" Iwana Ajwazowskiego, rosyjskiego malarza marynisty doby romantyzmu.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz