W oczekiwaniu na nowy krążek Wayne'a Hussey'a, którego data premiery wciąż pozostaje tajemnicą, rzućmy okiem na "siódemeczki" od The Mission. To winylowe wydawnictwo, zatytułowane "Different Colours" (2014), zawiera dwie małe płyty, na których zarejestrowano łącznie cztery utwory (po jednym na stronę). Jeśli jeszcze nie zdążyliście nabyć gramofonu lub pozbyliście się go kiedyś lekkomyślnie, to jesteście niestety wyłączeni z obiegu. "Different Colours" ukazało się bowiem tylko na winylu i chyba nie zanosi się na publikację tego w innych formatach. Jak na tak niewielkie wydawnictwo, wydano to nad wyraz okazale. Mało tego, dodano nawet plakat oraz teksty do każdego z utworów. Ciekawy jest też pomysł na to wydawnictwo, które jest takim pokazem partnerstwa w zespole. Wyobraźcie sobie, że każdy z tych utworów został napisany i zaśpiewany przez innego członka zespołu. Dzięki temu możemy usłyszeć jakimi wokalistami i kompozytorami są Craig Adams, Simon Hinkler czy Mike Kelly.
Na pierwszy ogień idzie kompozycja Wayne'a Hussey'a zatytułowana Atomic Heart będąca naprawdę zgrabnym utworem, który śmiało mógłby znaleźć się na ostatnim albumie Misjonarzy. Na pewno bije na głowę dwa pierwsze utwory z "The Brightest Light", choć żadną rewelacją nie jest. To taki prosty, melodyjny The Mission, którego miło się słucha, ale próżno szukać tu jakiś głębszych emocji. Podobnie ma się sprawa z kompozycją Carnival, za którą odpowiedzialny jest Craig Adams. Trudno jej coś zarzucić, ale też nie za bardzo jest za co chwalić. Ot, taki mocny średniak, który ani nie zachwyca, ani też nie drażni. A jak wypada Craig jako wokalista? Trudno mi orzec, bowiem jego głos brzmi jakby był nieco przetworzony. Czyżby to świadomy zabieg ukrycia niedoskonałości wokalnych? Na to pytanie niechaj każdy sam sobie odpowie. Nieco bardziej nastrojowo i klimatycznie robi się za sprawą utworu Judgement Day. Kompozycja Simon'a Hinkler'a poza ciekawą melodią, ma też w sobie pewien pierwiastek niepokoju i chyba najlepiej wpasowuje się w stylistykę grupy. Pewne orientalne naleciałości, nadają zwrotkom nieco hipnotyczny klimat, ale już sam refren otrzeźwia słuchacza swą mocą i melodyjnością. Brawa też należą się Simon'owi, który wokalnie wypada tu najbardziej przekonująco na tle pozostałych instrumentalistów. W przypadku ostatniego utworu jakim jest Never Leave Well Enough Alone, autorstwa Mike'a Kelly'ego nie da się powiedzieć wiele dobrego. Nie porywa ani melodia, ani monotonny śpiew w zwrotkach. Sytuacji nie ratuje również refren, który przemyka gdzieś niezauważalnie i tylko uważny słuchacz jest w stanie go dostrzec. To typowa zapchajdziura, po której nikt specjalnie by nie płakał. Niechaj już Mike zajmie się bębnieniem, bo zmysłu kompozytorskiego chyba nie posiada, choć wokalistą jest niezgorszym, co udowadnia niestety tylko w refrenie.
Nie ma co ukrywać, że premierowe siódemki zebrane pod szyldem "Different Colours", przeznaczone są dla najzagorzalszych fanów Misjonarzy. Trudno byłoby nimi jakoś szczególnie zainteresować postronnych słuchaczy. Wydawnictwo to zapewne wzbudzi większą uwagę wśród kolekcjonerów, aniżeli pośród dotychczasowych fanów. Już sama forma wydania (winyl), mocno ogranicza krąg odbiorców, ale jeśli ktoś uważa się za prawdziwego fana, to zapewne nie stanowi to dla niego większej przeszkody. Poza tym to jedyna okazja by posłuchać jakimi wokalistami i kompozytorami są pozostali członkowie grupy.
Jakub Karczyński