Obejrzałem ostatnio fantastyczny film opowiadający o zamieszkach w Irlandii Północnej rozgrywających się pod koniec lat sześćdziesiątych. Fala przemocy, agresji i niechęci jaka wdziera się pomiędzy katolików i protestantów sprawia, że świat wywraca się do góry nogami. Obserwujemy to z perspektywy dziecka i jego rodziny, która musi zastanowić się czy pozostać w swoim mieście narażając się na utratę zdrowia i życia czy też wyjechać stąd do Londynu i zacząć tam nowe życie. "Belfast" (2022, reż. Kenneth Branagh) to piękna opowieść o niebezpiecznych czasach, o sile miłości, rodziny i przywiązaniu do swego miejsca na ziemi. O sile tego obrazu niech zaświadczy fakt, że wyjąłem z półki płytę "Street Fighting Years" (1989) grupy Simple Minds, która w końcu doczekała się należnej jej uwagi, a pomiędzy ręce trafiła świeżo zakupiona książka "Belfast" Aleksandry Łojek. Jak widać temat wciągnął mnie na tyle, że zgłębiam go na wszelkie możliwe sposoby. Mało tego, przymierzam się nawet do odświeżenia sobie obrazu "Krwawa niedziela" (2002, reż. Paul Greengrass), a kolejnym krokiem może być powrót do nagrania Sunday Bloody Sunday grupy U2 oraz wyprawa w głąb książki "Surrender", gdzie Bono wspomina tamte niebezpieczne czasy. Zwłaszcza jeden fragment wrył mi się w pamięć, gdzie Bono wspomina: 17 maja 1974 roku o 17:30 nie byłem w sklepie płytowym Dolphin Discs tylko dlatego, że z powodu strajku autobusowego musieliśmy pojechać do szkoły na rowerach. Zdążyliśmy wrócić do domu, kiedy ulice wokół Dolphin Disc wyleciały w powietrze po wybuchu bomby umieszczonej w samochodzie; druga eksplodowała na Parnell Street, trzecia na South Leicester Street. Trzy eksplozje nastąpiły w kilkuminutowych odstępach. Ekstremistyczna grupa ulsterskich lojalistów postanowiła uzmysłowić południowcom, czym jest terroryzm. Czwarta bomba eksplodowała w Monaghan. W sumie zginęły trzydzieści trzy osoby, w tym młoda matka w ciąży, cała rodzina O'Brienów oraz Francuzka, której rodzina przeżyła Holokaust. Wspomina także o bracie swego kolegi, który jako jedenastolatek miał wtedy nieszczęście znajdować się w centrum tych wydarzeń i obserwować porozrywane ludzkie ciała leżące na ulicach. Nie trzeba być wybitnym psychologiem by wiedzieć, że takie wydarzenia zapadają w pamięć na długie lata jeśli nie na całe życie. Historia ta zainspirowały Bono do napisania utworu Raised By Wolves z płyty "Songs Of Innocence" (2014). Moim skromnym zdaniem, jeden z najlepszych jaki znalazł się na tamtej bardzo udanej płycie. Był moim faworytem od samego początku choć jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, jaka tragiczna historia była źródłem inspiracji. I choć od tych wydarzeń minęło już tyle lat, mam wrażenie, że Irlandia wciąż jest taką beczką prochu, która tylko czeka na odpowiedni moment by wybuchnąć. Pokój wszak nie jest dany raz na zawsze, a nierozwiązane spory lubią tlić się pod powierzchnią by eksplodować z jeszcze większą siłą. Miejmy nadzieję, że na horyzoncie nigdy nie ujrzymy śmiałka, który wmaszeruje z pochodnią do tej składnicy prochu.
Jakub Karczyński