Prawie równo rok po wywiadzie jakiego udzielił mi Andy Clegg miałem przyjemność porozmawiać z filarem kanadyjskiej formacji Handful Of Snowdrops. Jean-Pierre Mercier okazał się być niezwykle miłym i sympatycznym rozmówcą. Chociaż wiele z tego o czym mi opowiedział może wprowadzić nas w stan zadumy, a nawet smutku to warto wychwycić z tekstu także te drobne promyki nadziei. Szanowni czytelnicy, oto przed Wami Jean-Pierre Mercier.
|
Foto: Roch Lamontagne |
Z okazji 30-lecia wydałeś dwupłytową reedycję
„Dans l'Oeil de la Tempete”. Było to możliwe dzięki zbiórce na portalu
Indiegogo. Czy byłeś zaskoczony tempem jak i sukcesem tej akcji?
Oczywiście że byłem! Zawsze jestem zaskoczony!
Mimo że fani zawsze byli obecni przy każdej okazji, prawda jest taka, że jak na
zespół, który istnieje od lat 80-tych, jest ich bardzo niewielu. Na świecie
jest tylko kilku zagorzałych fanów HoS, ale na szczęście są oni niezwykle
oddani. I za to jestem im bardzo wdzięczny. Wątpliwość jest integralną częścią
mojego DNA. Mam poważne problemy z lękiem, a moja niska samoocena często działa
na moją niekorzyść.
Słyszałem, że planujesz również wydać album
"Blanc", który w chwili obecnej istnieje wyłącznie jako album
cyfrowy. Czy nośniki fizyczne nadal są dla Ciebie ważne?
Ważne? Sam już nie wiem. Kiedy to piszę, kilka
godzin temu skończyłem 58 lat, więc już trochę czasu minęło. Dla młodszych
ludzi, którzy będą to czytać, to co powiem, nie będzie miało większego sensu
jednakże gdyby nie te wielkie 12-calowe, gatefoldowe albumy z czasów mojej
młodości, HoS by nie istniał. Mimo że
winyle wróciły do łask, to doświadczenie wydania wszystkich pieniędzy na album
zespołu, o którym nigdy się nie słyszało, zabrania go do domu, przesłuchania go
trzy lub cztery razy z rzędu, skanując w tym czasie oczami najdrobniejszy
fragment tekstu oraz grafikę płyty jest dziś czymś czego już nie zaobserwujesz.
Takie podejście do słuchania muzyki już po prostu nie istnieje. Nie może. Styl
życia ludzi na to nie pozwala. W dzisiejszych czasach ludzie wybierają setki
utworów na Crapify [pogardliwe określenie serwisu Spotify – dopisek własny]
i jeśli nie lubią pierwszych pięciu sekund, przechodzą do następnych utworów.
Minął czas, kiedy musiałeś dać muzyce szansę na rozkwitnięcie i zrozumienie jej
subtelności! Mierząc wszystko obecną miarą, szybko okazałoby się, że wiele
klasycznych albumów z przeszłości nie znalazłoby miejsca nawet na mało znanym
blogu internetowym! To nawet nie jest śmieszne. Wyobraź sobie świat bez tych
klasyków! Nie zrozum mnie źle, wciąż powstaje dużo dobrej muzyki, ale
większość jest ultra sformatowana w bardzo wąskich gatunkach, co niespecjalnie mnie
interesuje. Muzyka jak malowanie po numerkach. Dużo więcej wartości
produkcyjnych, ale za to bardzo powierzchownych. W tym momencie muzyka mogłaby
być zrobiona przez jakiś program sztucznej inteligencji i nie byłbym w stanie tego
odróżnić! Nośniki fizyczne były sposobem na głębsze
poznanie muzyki, która wówczas była bardziej
satysfakcjonująca niż jednorazowy szum w tle do joggingu, którym się stała. Oddzielenie muzyki od fizycznego nośnika sprawiło, że tysiące
godzin pracy artysty stały się bezwartościowe. Nie miałbym nic przeciwko tak
zwanej wygodzie przesyłania strumieniowego i ludziom czerpiącym korzyści z
mojej pracy za darmo, gdyby właściciel mojego budynku zrezygnowałby z
pobierania ode mnie czynszu, a właściciele sklepu spożywczego pozwoliliby mi
tam robić zakupy bez konieczności płacenia za nie. Niestety tak nie jest.
Zastanawiam się, co powiedzieliby ludzie, gdyby tak nie otrzymywali
wynagrodzenia za swoją pracę? Oczywiście możesz odpowiedzieć, że muzyka to nie
praca, tylko hobby! Jeśli jednak tak stawiasz sprawę, nie masz wtedy prawa narzekać
na jakość muzyki. Mam wiele do powiedzenia w tej sprawie, ale na tym skończę.
Jeśli chodzi o "Blanc", to jedynym
sposobem na jego fizyczne wydanie jest skorzystanie z tej samej drogi
crowdfundingowej. A perspektywa wejścia na kolejną z nich napawa mnie tym samym
niepokojem, który opisywałem wcześniej. Mógłbym to zrobić, ale ile razy mogę
prosić o pomoc wciąż tych samych ludzi. I jest to zrozumiałe. Czy to jest to,
co chciałabym robić dalej? Chociaż mój brat pomaga mi w logistyce wydawania
mediów, HoS to jednoosobowa działalność. Jeśli na pierwszy rzut oka wszystko to
wydaje się minimalną pracą, to zapewniam, że jest dokładnie odwrotnie. Nie
robię się coraz młodszy, a każdy projekt wydaje się większy i bardziej
stresujący! Dobra, poszedłem na skróty. Zawsze tak robię. Przepraszam za to.
HOS powstał w połowie lat 80-tych, kiedy
muzyka została wydana na winylu, a później na CD. Dziś młodzi ludzie słuchają
go za pośrednictwem streamingu. Czy myślisz, że tak wygląda przyszłość muzyki?
Ha ha. Myślę, że przypadkowo odpowiedziałem na
to pytanie powyżej. Cokolwiek bym nie napisał,
każdy, kto dorastał z telefonem komórkowym w ręku, nie zrozumie tego. Rzeczy
się zmieniają i będą się zmieniać, niezależnie od tego, czy nam się to podoba,
czy nie. Wiele rzeczy jest teraz lepszych niż wtedy, gdy byłem młody, ale wiele
jest też znacznie gorszych. Jest ogromna różnica między zmianą a postępem. W
jakiś sposób te dwie koncepcje stały się jednym w zbiorowym umyśle. Jestem daleki
od nostalgii. Nostalgia jest obecnie bardzo lukratywnym produktem. Czy zamieniłbym
godziny spędzone na próbach dostrojenia się do stacji radiowej w środku nocy w
nadziei, że usłyszę kolejne muzyczne arcydzieło, o którym nie miałem pojęcia,
na raka społecznego, jakim jest Spotify? Bez chwili wahania. Możesz się ze mną
nie zgadzać, nie ma w tym nic złego, nie uważam za gorszych ludzi, którzy nie
podzielają mojej opinii. Crapify (bo tak powinno się nazywać to narzędzie) jest
teraźniejszością muzyki, czy mi się to podoba, czy nie. Ale czy jest to jej
przyszłość? Mam nadzieję, dla dobra muzyki i ludzkości, że tak nie jest. Jest
to sprawa złożona i wielowarstwowa. To temat, który bardzo leży mi na sercu i
mógłbym o nim mówić godzinami, ale nie mogę.
Internet daje nam obecnie dostęp do
nieograniczonych zasobów muzycznych, ale też sprawia, że słuchamy muzyki
mniej uważnie. Robert Smith (The Cure) często posługuje się powiedzeniem, że
„mniej znaczy więcej”. Nie sądzisz, że to dobry przepis na ten muzyczny nadmiar?
Wow, wygląda na to, że wyrobiłem sobie
irytujący nawyk przewidywania twoich pytań! Tak, zdecydowanie. To, co
początkowo wydawało się „demokratyzacją” muzyki, okazało się jej zwykłym zanieczyszczeniem.
Nie mam ochoty wertować tysięcy utworów uporządkowanych według gatunków, aby
znaleźć ten, który mi się podoba. Nie da się po prostu przebrnąć przez muzykę.
Potrzebuje i zasługuje ona na szansę przekazania swojego przesłania. Znowu
brzmię jak zdarta płyta. Oczywiście nikogo nie przekonam. Uwierz mi,
próbowałem. Mój czas jest teraz zbyt cenny, aby go marnować na beznadziejną
sprawę! Wydaje się, że ludzie dokonali wyboru. Wszystko, co mogę dodać, to:
powodzenia!
|
Foto: Roch Lamontagne |
Jakiej muzyki słuchałeś w latach 80-tych, a
czego słuchasz dzisiaj? Czy możesz polecić jakieś zespoły?
Uważam, że lata 70-te miały o wiele większy
wpływ na moją muzykę niż lata 80-te. Bardzo wcześnie zasmakowałem w tym, co
wtedy nazywano „krautrockiem”, wczesną muzyką elektroniczną i progresywnym
rockiem. Jestem bardzo kiepski w sporządzaniu list, szczerze mówiąc, nie
wiedziałbym, od czego zacząć i na czym skończyć. Tych zespołów jest po prostu
zbyt wiele, zarówno tych z przeszłości jak i obecnych. Wymienienie tylko kilku
nazw sprawiłoby wrażenie, że przedkładam je nad inne. Nie mogę stworzyć listy dziesięciu
najlepszych, ponieważ nie byłbym w stanie stworzyć listy 100 najlepszych! Wydaje
mi się, że ludzie skupiają się tylko na słuchaniu dwudziestu tych samych zespołów
z lat osiemdziesiątych i to jest bardzo przygnębiające.
Jakie były początki Handful Of Snowdrops? Co was
połączyło i dlaczego zakończyliście swoją muzyczną działalność w 1993 roku?
Ok, to pytanie, na które już kilka razy
odpowiadałem! Postaram się to skrócić choć wiem, że mi się to nie uda. Na
początku była to grupa przyjaciół o wspólnych upodobaniach i pragnieniu by coś
się wydarzyło. To, że stworzyliśmy zespół było wymogiem ówczesnej technologii,
która nie pozwalała mi zająć się wszystkimi sprawami samemu. Poza tym ciężko mi
było nauczyć się grać na gitarze! Czas płynie, ludzie przychodzą i odchodzą, pojawiają
się różnice artystyczne, sprawy życiowe, wiesz. Po kilku zmianach w składzie
poczułem, że żeby coś się wydarzyło, nie będę miał innego wyjścia, jak zrobić
to wszystko sam. Uwierz mi, ostatnią rzeczą, jakiej kiedykolwiek chciałem, to
stanąć przed mikrofonem. Potem sprawy potoczyły się szybciej, pierwszy album,
potem drugi. Jednak wydanie „Tempête” było obciążone wieloma problemami. Wydaje
mi się, że firma Rough Trade, która miała zająć się dystrybucją albumu, znowu
zbankrutowała. Nasza wytwórnia, C'est La Mort Record, również nie radziła sobie
zbyt dobrze finansowo. Sytuacja była napięta. Prawie wszyscy w naszej „świcie”
byli zainteresowani powtarzaniem tego co już zrobiliśmy w przeszłości. To mnie
nie interesowało. Do tego czasu HoS istniał już od lat i pracował ciężej, niż
możesz sobie wyobrazić. Zrozum, że Quebec City to nie Londyn! Nie było
internetu ani telefonów komórkowych więc kiedy odrzucili demo na nasz trzeci
album, po prostu powiedziałem innym, że ja z tym kończę. Nie miałam ani siły,
ani ochoty, żeby zacząć wszystko od początku. Biznes muzyczny jest
przygnębiający i frustrujący. Wydawanie albumów, które nagrało się rok
wcześniej, nie sprawiało mi przyjemności i wykańczało mnie. Zawsze czułem się
niezsynchronizowany.
Czy utrzymujesz kontakt z byłymi członkami
HOS? Czy wiesz, co teraz robią?
Wszyscy jesteśmy w dobrych stosunkach, ale
życie sprawiło, że niektórzy z nas oddalili się od siebie. Moje umiejętności
społeczne nie są najlepsze. Nie jestem pewien, co robią w tym momencie, ale
niektórzy tworzą muzykę sporadycznie dla zabawy. Tylko mój brat wciąż ma
działający zespół, który nazywa się Sarajevo & Moi. Sprawdź ich!
Czy możesz ujawnić nadchodzące plany HOS?
Gdybym je miał, zrobiłbym to! Niestety
wszystko sprowadza się do pieniędzy i czasu. Nienawidzę tych zasad, ale to nie
ja je wymyśliłem. Potrzebuję obu tych rzeczy, a nie mam żadnej z nich. Mam za
to mnóstwo muzyki, która bardzo chciałaby zostać wyprodukowana i nagrana.
Nie wiem ilu fanów ma w Polsce Handful Of Snowdrops,
ale może chciałbyś im coś powiedzieć?
Z mojej listy wysyłkowej wynika, że mam ich
kilku! Niewiele, ale jestem bardzo wdzięczny za każdą z tych osób. Pozostawię
was ze słowami: bardzo dziękuję za troskę! A przyszłość będzie taka, jaką ją
wspólnie stworzymy! W tej chwili nie wygląda ona dobrze. Ale możemy ją zmienić.