14 listopada 2018

MUZYKA JESIENNEGO CZŁOWIEKA

Jesień rozgościła się za naszymi oknami, a skoro tak, to pora sporządzić ranking pięciu płyt idealnych na tenże czas. Kto wie, być może stanie się to coroczną tradycją. Oczywiście chętnie zapoznam się też i z waszymi typami. Nie musi to być pełna piątka, może być ich mniej. Najważniejsze, aby była to muzyka bez, której nie możecie sobie wyobrazić jesieni. Ponura i przygnębiająca? A może energetyczna i żywiołowa? Od was tylko zależy co preferujecie o tej porze roku w głośnikach. Mnie najbardziej pasują te bardziej melancholijne tony stąd też taki, a nie inny dobór płyt. W tym roku postanowiłem, że wybiorę rzeczy nieco mniej oczywiste stąd też brak tu takich grup jak Joy Division, The Cure, Cocteau Twins czy Clan Of Xymox.
  
 
1. Cigarettes After Sex "Cigarettes After Sex" (2017)

Album, którego nie można pominąć, ani tej, ani żadnej innej jesieni. Tak brzmiałaby Lana Del Rey gdyby zamiast zapraszać do współpracy modnych raperów, poprosiła o pomoc członków niemodnej grupy Cocteau Twins. Cigarettes After Sex stworzyli niezwykle zmysłową i piękną płytę, którą to można jeść łyżkami i wciąż nie mieć jej dość. Dream pop najwyższej próby, rozgrzewający duszę co najmniej tak dobrze jak rum ciało wyziębionego wędrowca. Opatuleni tym dźwiękowym kocem spokojnie możemy zapomnieć o tym, że przed nam zima. Przy dźwiękach takiej muzyki, jesień nie ma prawa odejść. Zjawiskowy album. Do zatrzymania w sercu na lata, jeśli nie na całe życie.
 
 
2. Maximilian Hecker "Lady Sleep" (2005)

Dźwięki z tego albumu dotarły do mnie za pośrednictwem radia, tak samo jak płyta, którą to otrzymałem pocztą od redaktora Pawła Kostrzewy (nieodżałowany "Trójkowy Ekspres"). Muzyka zawarta na tymże albumie to kwintesencja subtelności, zmysłowości i piękna. Idealny podkład dźwiękowy tak na romantyczny wieczór jak i na jesienną słotę. Był taki czas, że niemal nie wyjmowałem jej z odtwarzacza chłonąc te dźwięki niczym gąbka wodę. I tylko żal, że po latach "Lady Sleep" pozostał wyłącznie rozrywką dla wtajemniczonych słuchaczy jednakże nic nie stoi na przeszkodzie abyście i wy dołączyli do tego grona. Czas ku temu najwyższy i odpowiedni.


3. Calla "Scavengers" (2001)

Jesienią czas płynie zdecydowanie wolniej. Nikomu nigdzie się nie spieszy. Jest wreszcie czas by z zadartą głową kontemplować poziom listowia w koronach drzew, budować kasztanowe ludziki jak i zacząć poszukiwania starego dziadka do orzechów. Można też wreszcie wygrzebać jakąś starą płytę, której nie słuchało się od stu lat, a która to dobrze nam się kojarzy z tą porą roku. Gdy zimny wiatr zaczyna wdzierać się w nasze dusze, zalecam otulić się dźwiękami płyty "Scavengers", która to spełnia rolę ciepłego, grubego koca, a może nawet i gorącej herbaty. Trudno nie ulec walorom tejże płyty gdzie intymna atmosfera podaje sobie ręce z niespiesznością.
 
 
4. Lloyd Cole "Easy Pieces" (1985)

Jesień nie musi jawić nam się jako ponura i melancholijna. Można na nią spojrzeć poprzez pryzmat ciepłego domu, w którym to spędzamy czas przy lekturze książki, podczas gdy za oknem szaleje zawierucha. Ogień w kominku, parująca herbata, nastrojowe oświetlenie wraz z muzyką z płyty "Easy Pieces" wykreują nam odpowiednią atmosferę do przeczekania tej nieprzyjaznej aury. Ciepły głos Lloyda Cole'a do spółki z bogato zaaranżowaną muzyką (w duchu country?) z pewnością przepędzą ciemne chmury tak z nieba jak i z duszy człowieka. Przestrzegam jednak by zbytnio nie tracić czujności bowiem melancholia atakuje tu w najmniej oczekiwanym momencie. Choć nikt jej nie zapraszał, ona przekracza próg naszego domostwa i chwyta człowieka mocno za gardło, że niejednemu może zabraknąć tchu. Nie myślę zdradzać tajemnic tego albumu więc niech każdy na własną rękę się przekona, w którym miejscu melancholia podkłada słuchaczowi nogę, aby wykonał on spektakularne salto.
   

5. Eyeless In Gaza "Back From The Rains" (1986)

Już samo zdjęcie okładki albumu potrafi urzec swym pięknem i trącić w nas strunę melancholijnej zadumy, ale dopiero nastawiając muzykę mamy szansę poczuć przyjemność płynącą z poznawania różnorodnych twarzy jesieni. Bywa ascetycznie i melancholijnie. Bywa też co nie zdarza się zbyt często w tego typu albumach dość radośnie i optymistycznie. Jakby nadejście jesieni było tak wyczekiwanym wydarzeniem, że aż  rozsadza autora od środka z tej radości. Jest ona tak wielka, że można się nią zarazić. Album dla wszystkich tych, którzy jesienią potrzebują zastrzyku pozytywnej energii.  

***

Ilość płyt, które można by zawrzeć w tego typu zestawieniu jest tak ogromna, że aż nietaktem jest ograniczać się wyłącznie do pięciu albumów. Myślę, że typując swoje ulubione płyty na jesień miałbym problem, aby zamknąć się i w liczbie pięćdziesiąt, ale tak to już jest kiedy płytoteka melancholią stoi.

Jakub Karczyński

2 komentarze:

  1. Jesienne płyty?
    Jak pewnie zauważyłeś, ostatni mój wpis dotyczył takiej właśnie płyty. Zresztą czytając mój muzyczny pamiętnik można natknąć się na wiele płyt, których słucham namiętnie właśnie jesienią.
    Ale piszesz aby wybory nie były zbyt oczywiste. Jak wspomniałeś propozycji jest cała masa, ale w tym roku w szczególności wrócę do takich płyt jak:
    1. Peter Bjargo "Animus Retinentia" - płyta z zeszłego roku, którą opisywałem na blogu i która oczarowała mnie od pierwszego przesłuchania. dlatego w tej jesieni do niej wrócę, a właściwie już słuchałem kilka razy :-)
    2. Lycia "Cold" - także dość mroczna co poprzednia. Jedna z mych ukochanych jesiennych.
    3. George Winston "Autumn" - łyk muzyki klasycznej, piękny fortepian maluje w jesiennych kolorach. Zresztą sam tytuł płyty mówi wszystko.
    4. Brian Eno/Harold Budd "Ambient 2 (The Plateaux Of Mirror)" - kolejna z serii Ambient. Dwie opisałem już na blogu, można śmiało przeczytać ;-). Ta część wyjątkowo smakuje o tej porze roku.
    5. Harold Budd/Brian Eno " The Pearl" - po kilku latach panowie wrócili do współpracy by spłodzić kolejny fantastyczny album. Pewnie opiszę go na blogu za czas jakiś.
    6. Thom Brennan "Mist" - Pozostaję jeszcze na chwilę w ambientowych klimatach. Przepiękna melancholia i spokój. Dowód, że muzyka elektroniczna, muzyka instrumentalna także może być piękna.
    7. Nick Drake "Five Leaves Left" - rozpędziłem się bo to już siódma propozycja. Folkowy Drake, którego twórczość bardzo lubię. Przez większość najbardziej ceniony za dwa następne albumy. Debiut jest jakoś dziwnie pomijany. Posłuchaj proszę. Utwór "Day Is Done" powala i powoduje że krople spływają nie tylko po szybach.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki SzyMonie za podzielenie się swoimi jesiennymi płytami. Z zaciekawieniem przeczytałem Twój tekst i choć większości tych płyt nie słyszałem, to z pewnością sprawdzę co też kryje się pod tymi nazwami. Oczywiście kojarzę takich artystów jak Eno czy Nick Drake, ale jakoś nigdy nie zagłębiałem się w ich twórczość. Kiedyś próbowałem zasmakować Drake'a, ale jakoś mi nie podpasował. Być może trzeba podejść do tematu drugi raz. Z kolei album "Cold" grupy Lycia miał pojawić się też w moim tekście, ale ostatecznie wypadł z zestawienia bowiem w pierwotnym zamyśle miało być tych płyt, aż dziesięć. Niestety brak czasu wymógł na mnie te zmiany niemniej cieszę się, że i Tobie podoba się ta płyta. Dawno co prawda jej nie słuchałem, ale doskonale pamiętam, że była ona wyśmienita.Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń