29 grudnia 2015

ZNIKAJĄCE KALENDARZE

Do końca roku pozostały już tylko trzy dni. Kalendarze nikną w oczach więc pora brać się za jego podsumowanie. Wypisałem sobie wszystkie tegoroczne nowości płytowe, które udało mi się pozyskać/posłuchać, aby ogarnąć jakoś to wszystko. Jak co roku, nie brakowało muzycznych zaskoczeń, ale i rozczarowań. Niestety tych drugich było zdecydowanie więcej, przez co postrzegam mijający rok jako dość przeciętny. Ktoś powie: "Ale jak to? Przecież ukazało się tyle fantastycznych płyt." Wszystko jak zwykle rozbija się o subiektywizm i preferencje muzyczne. Każdy z nas czego innego szuka w muzyce, co innego docenia i na coś innego czeka. Niestety, moje tegoroczne oczekiwania w większości rozminęły się z propozycjami artystów i twórców. Zapewne ukazało się jeszcze wiele pięknych albumów, które mogłyby radykalnie zmienić moją opinię na temat kończącego się roku, ale niestety nie udało mi się do nich dotrzeć. Nie da się niestety posłuchać wszystkich ukazujących się płyt z danego roku. Jest tego tyle, że nie starczyłoby nam życia, aby to wszystko ogarnąć. Stąd też radzę potraktować wszelkiego typu podsumowania raczej jako zabawę, niż faktyczną ocenę minionego roku. Zresztą wystarczy przyjrzeć się podsumowaniom czynionym przez prasę muzyczną. Co zestawienie to inny zwycięzca. Z ciekawości przewertowałem kilka z nich i szybko stwierdziłem, że to nie moi artyści i nie moja bajka. Zresztą i tak od wielu, wielu lat nie jestem już na czasie jeśli chodzi o muzykę. To co podnieca dzisiejszych słuchaczy, dla mnie nie przedstawia większej wartości. Z kolei to co mnie rozpala i przyprawia o szybsze bicie serca, dla młodziaków jest melodią przeszłości. Muzyką starych, zgrzybiałych panów, którzy próbują jeszcze utrzymać się na falach, choć mało kto ich już słucha. Takie czasy, ale niemniej nie myślę się zmieniać. Znam przecież wartość "swojej muzyki" i wiem najlepiej co mi w duszy gra. Poniżej lista grzybków tzn. lista szacownych artystów, którzy stoczą bój o moją najlepszą dziesiątkę 2015 roku.

Abstrakt "Limbosis"
Anekdoten "Until All The Ghosts Are Gone"
Anderson Ponty Band "Better Late Than Never"
Archive "Restriction"
Arena "Unquiet Sky"
Artrosis "Odi Et Amo"
Camouflage "Greyscale"
Dave Gahan & Soulsavers "Angels & Ghosts"
David Gilmour "Rattle That Lock"
Editors "In Dream"
Handful Of Snowdrops "III"
Hurts "Surrender"
Iron Maiden "The Book Of Souls"
Killing Joke "Pylon"
Lacrimosa "Hoffnung"
Lana Del Rey "Honeymoon"
Mercury Rev "The Light In You"
New Order "Music Complete"
Riverside "Love, Fear And The Time Machine"
Steve Hackett "Wolflight"
The Church "Further/Deeper"
Torul " The Measure"

Rozstrzygnięcie jak zwykle w okolicy połowy stycznia. A co Wam najbardziej zapadło w serce w tym roku?


Jakub Karczyński

4 komentarze:

  1. Z niecierpliwością czekałem na album Artrosis. Odi Et Amo to jak zapowiadano powrót do korzeni, odejście od industrialnych dźwięków, jakie prezentowała poprzedniczka - Imago (swoją drogą niesamowita płyta!), ale niestety to już nie ta magia, jaką można było spotkać na pierwszych albumach zespołu. W Odi Et Amo jest moc, większość utworów mi się podoba, ale ciekaw jestem jak wyglądałaby ta płyta w industrialnych, elektronicznych barwach jak pierwotnie zakładano...

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje ulubione płyty 2015 to:

    Polska:
    Riverside "Love, Fear And The Time Machine" - powiało latami 80 tymi :)
    Hidden By Ivy "Acedia" - za ducha starego 4AD i świetny klimat,

    Świat:
    Tim Bowness "Stupid Things That Mean The World" - perełka !!!
    Steven Wilson "Hand. Cannot. Erase." - za mega talent,
    Editors "In Dream" - za niepowtarzalność,
    Killing Joke "Pylon" - za to że im się chce (i jak to brzmi)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mam problemu z pierwszym miejscem :) Sprawa oczywista, szatan to sadysta. Up the Iron's! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłbym zaskoczony innym obrotem sprawy ;)Eddie chyba na dobre rozsiadł się na Twym tronie i ani myśli ustąpić miejsca. U mnie tak dobrze mieć nie będzie :)

      Usuń