26 czerwca 2015

JOHN CARPENTER'S - LOST THEMES (2014)

Jeśli wychowywaliście się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, to nie ma siły, abyście nie natknęli się na filmy Johna Carpenter'a. Jego twórczość wypełniała niejedną wypożyczalnię kastet video. Takie tytuły jak "Halloween" (1979), "Mgła" (1980) czy "Coś" (1982), znikały z półek w mgnieniu oka. Trzeba było mieć sporo szczęścia, aby na nie trafić. Ten amerykański twórca horrorów i filmów science fiction, zyskał nie tylko sławę, spore grono oddanych wielbicieli, ale także nie mniejszą liczbę naśladowców. Może nie wszyscy wiedzą, ale John Carpenter jest też odpowiedzialny za oprawę muzyczną do niektórych swoich filmów. Pomimo sześćdziesięciu siedmiu lat na karku, nie spieszno mu do emerytury. Mało tego, niedawno zdecydował się zadebiutować pełnoprawnym albumem muzycznym, zatytułowanym "Lost Themes". 

Zagubione motywy, bo tak należałoby przełożyć ten tytuł, sugeruje nam, że utwory tu zebrane to rzeczy obarczone już swymi latami. Być może pomysły na nie, narodziły się przed wieloma laty, jednak wykonanie ich jest jak najbardziej współczesne. John Carpenter zaprosił do studia Daniela Davies's oraz swego syna Cody'ego. Efektem ich pracy jest blisko pięćdziesiąt minut fantastycznej muzyki. Jeżeli ktoś w dalszym ciągu roni łzy po Tangerine Dream lub z nutką nostalgii wspomina radiowe programy Jerzego Kordowicza, to bezapelacyjnie powinien sięgnąć po ten album. Wypełnia go tak różnorodna muzyka, że polubią ją nie tylko entuzjaści elektroniki, ale i fani muzyki filmowej oraz wszelkiej maści klimaciarze. Nie brak tu dźwięków, które doskonale sprawdziłyby się w filmie grozy, albo w nowych odcinkach kultowego "Z archiwum X". Jak wspomina Carpenter, tworzenie tej muzyki to była wspaniała zabawa. Pierwszy raz nie musiał ograniczać się fabułą filmu, dzięki czemu mógł popuścić wodze swej wyobraźni. Tworzenie muzyki ilustracyjnej to duża sztuka. Wiedzą o tym wszyscy ci, którzy kiedyś tego próbowali, albo też przesłuchali niezliczone ilości muzyki filmowej. Nie zawsze to co dobrze brzmi w filmie, broni się w oderwaniu od niego. Sztuką jest stworzyć taką muzykę, która nie poniesie porażki na żadnym z tych pól. Zapewne nie trzeba przypominać o tym takiemu staremu wyjadaczowi jak Carpenter, bowiem zawartość "Lost Themes" mówi sama za siebie. Nie ma tu miejsca na bylejakość, rozwleczone kompozycje, które brzmią jakby miały się nigdy nie skończyć czy też nudne, ilustracyjne pejzaże. Tu wszystko jest wyraziste, poczynając od pięknych motywów melodycznych, a skończywszy na pieczołowicie budowanym klimacie pełnym tajemnic i grozy. Poza wspomnianą elektroniką, znalazło się też i miejsce dla gitary elektrycznej, która pojawia się okazjonalnie w kilku utworach. Nie burzy to bynajmniej wykreowanego nastroju, a wręcz go ubarwia i poszerza muzyczny horyzont. To wszystko sprawia, że nie sposób oderwać się od tej płyty. Takich nagrań jak Vortex, Obsidian, Abyss czy Wraith może pozazdrościć Carpenter'owi nie tylko Tangerine Dream ale i sam Jean-Michel Jarre. Świadczy to nie tylko o dużym talencie reżysera, ale i o swoistym wyczuciu materii, w której się porusza. Nic dziwnego, obraca się w niej już ponad czterdzieści lat i chyba nie powiedział jeszcze swego ostatniego słowa. 

"Lost Themes" poza wszystkimi swoimi zaletami ma też niestety dwie i to dość spore wady. Po pierwsze. Albumu z tą muzyką próżno szukać na sklepowych półkach. Jeśli jesteście zainteresowani jego nabyciem, musicie zdać się na sklepy internetowe oraz przygotować się na wydatek rzędu dziewięćdziesięciu złotych. I to właśnie jest ta druga wada. Niemniej zaręczam, że muzyka zgromadzona na "Lost Themes" warta jest swej ceny. To nie tylko świetne kompozycje, ale i niepowtarzalny klimat, do którego przyjemnie będzie powrócić nie tylko po paru miesiącach, ale i za dwa, trzy lata.  Jeśli dawno nie czuliście przyjemnego mrowienia na plecach, John Carpenter z pewnością Wam je zapewni.

Jakub Karczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz