05 kwietnia 2021

SKARBY BENELUXU


W ostatnim czasie przemierzam mnóstwo nowych, muzycznych szlaków, które prowadzą mnie do miejsc, w których jeszcze nie bywałem. Za przewodnika mam stare numery MI oraz podpowiedzi jakie otrzymuję od YouTube. Tym sposobem dotarłem do Holandii, która na gruncie muzycznym kojarzyła mi się wyłącznie z grupą Clan Of Xymox. Okazuje się jednak, że nie tylko Anglia ma monopol na świetne grupy z kręgu post punk. Jakiś czas temu zakupiłem sobie składankę z nagraniami The Ex i próbuję wgryźć się w ten materiał, ale póki co jakoś nie zapałałem żywszym uczuciem do tej grupy. Płyta "30", o której mowa to składanka podsumowująca trzydzieści lat działalności grupy i obejmująca nieco ponad trzydzieści nagrań. Z ręką na sercu przyznaję, że nie zapoznałem się jeszcze z całością tego materiału więc liczę na to, że mnie jeszcze czymś zaskoczy. Oby in plus. 

Dużo większe wrażenie wywarł na mnie zespół The Names, pochodzący z Belgii, który to choć zaczynał w podobnym czasie co The Ex ma dużo skromniejszą dyskografię. Zestawiając ją z dorobkiem The Ex można by rzec, że jest wręcz uboga. W latach osiemdziesiątych wydali tylko jedną płytę zatytułowaną "Swimming" (1982). Na kolejne trzeba było poczekać prawie trzydzieści lat, ale jak pokazuje przykład płyty "Stranger Than You" (2015), warto było uzbroić się w cierpliwość. Muzyka The Names powinna spodobać  się miłośnikom jakiej oddajemy pokłon na łamach "Czarnych słońc". Jeśli więc macie wytatuowane serca takimi nazwami jak Joy Division, The Cure, The Smiths czy The Chameleons to śmiało możecie zanurzyć się w świat dźwięków wykreowanych przez The Names.


Gdy tak przemierzałem sobie muzyczne autostrady Beneluxu w pewnym momencie nawigacja wytyczyła mi nowy cel. Zaakceptowałem go w ciemno nie namyślając się zbyt długo. Wszakże podróże w nieznane kształtują człowieka najbardziej. Tym sposobem znów przyszło mi wrócić do Holandii. Tam to bowiem w latach osiemdziesiątych powstało coś bliskie temu co robili The Wolfgang Press. Taka baza skojarzeń przynajmniej odblokowała mi się w głowie, gdy po raz pierwszy wysłuchałem zawartości płyty Sammie America's Mam. Ten beztytułowy album pozostaje jedynym fizycznym dowodem na istnienie tej grupy. Niewiele o niej wiadomo ponad to, że wywodziła się z Tillburga i zanim ukonstytuowała się pod tą nazwą funkcjonowała jako Sammy America Gasphetti. Pozostawiła po sobie jeden mini album zatytułowany "Affanno D'Amore" (1981), którego można posłuchać za pośrednictwem YouTube albo zdobyć go na płycie winylowej. Niestety kłopoty wokalne położyły kres działalności zespołu stąd też po zmianie wokalisty, którym został Pieter Bon, grupa powróciła na rynek pod nowym szyldem. 

Muszę przyznać, że niesamowicie nakręciłem się na odkrywanie tych nowych, muzycznych lądów. Jak się okazuje jest cała szeroka baza zespołów z lat osiemdziesiątych, które niesłusznie zepchnięto na margines historii. Jak mniemam przyczyną takiego stanu rzeczy jest położenie geograficzne. Dominacja brytyjskich zespołów skutecznie odwróciła uwagę od muzycznych zjawisk Starego Kontynentu przez co popadły one w zapomnienie. "Czarne słońca" nie dadzą jednak odejść im w niebyt. Możecie być pewni, że jeszcze nie raz spotkacie tu zespoły, których muzyka zadziwi, zauroczy, a może i wprawi Was w podziw. Pozostańcie więc na nasłuchu.

 Jakub Karczyński

2 komentarze:

  1. Drugie zdjęcie - miód :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czasami te małe rączki są niezbędne do tego by zrobić dobre zdjęcie 😉

      Usuń