04 września 2025

WIZERUNEK PUBLICZNY


W przedostatni weekend sierpnia, gościłem w stolicy Dolnego Śląska. Przyciągnął mnie tu koncert Public Image Ltd, którego występ bardzo chciałem zobaczyć. Przed laty Johnny gościł w Jarocinie, ale nie udało mi tam wtedy dotrzeć. Zresztą, nie przepadam za koncertami w plenerze. Wolę spotkanie z artystą w klubie, gdzie nie ma przypadkowej publiczności. Nie miałem żadnych oczekiwań względem tego koncertu, więc nie pompowałem swego balonika, dzięki czemu bez żadnej presji mogłem uczestniczyć w tym wydarzeniu. I wiece co? Było wspaniale. Lydon dał radę, a do tego był w bardzo dobrym humorze, co świetnie przełożyło się na kontakt z publicznością. Zagrali niemal wszystko to co wyobrażałem sobie usłyszeć na ich koncercie. Zabrzmiało więc i Home, This Is Not A Love Song, Death Disco, The Body, Warrior, Public Image no i rzecz jasna Rise. Zabrakło mi tylko mojego ulubionego utworu The Order Of Death, ale mówiąc szczerze nie spodziewałem się, że go zagrają. Może jeszcze będzie okazja go usłyszeć. Oby. 

Zanim jednak dotarłem na miejsce koncertu, odwiedziłem sklep z używanymi płytami, mieszczący się niedaleko dworca PKP. Czasu było niewiele, bo w sobotę sklepy nie mieszczące się w galeriach handlowych, zamykały się o godzinie 16:00. Przewertowałem więc w pośpiechu interesujące mnie kategorie, ale nie znalazłem nic co by wzbudziło mój entuzjazm. W pamięci zanotowałem sobie debiutancki album The Christians oraz płytę "Mudbird Shivers" (1995) grupy The Ex. Chrześcijanie kojarzyli mi się z jakimiś pojedynczymi utworami z albumu "Colours", które choć zgrabne, to jednak odstawały od estetyki jakiej hołduję. Z kolei The Ex mam gdzieś na składance wydanej z okazji ich trzydziestolecia, ale też jakoś nie kliknęła mi ta muzyka. Poszedłem więc coś zjeść by przemyśleć sprawę, nastawiając sobie w słuchawkach wyżej wspomniany album. Może nie padłem przed nim na kolana, ale uznałem go na swój sposób interesujący i mogący uchylić mi drzwi do ich muzycznego świata. Opuszczając lokal gastronomiczny zorientowałem się, że jest już 15:35 i za chwilę zamiast ściskać w rękach płyty, uścisnę co najwyżej sklepową klamkę. Nie było więc już czasu na szukanie innych płytowych destynacji. Wróciłem więc do wspomnianego sklepu z postanowieniem zakupienie obu płyt. Odnalazłem czym prędzej interesujące mnie tytuły i udałem się do kasy. Bez większych nadziei zapytałem jeszcze sprzedawcę czy ma w swoich zbiorach coś z muzyki post punk. Po chwili zastanowienia wskazał na trzy rzędy płyt, które czekały na wycenę, sugerując, że być może tu coś znajdę. I faktycznie, po ich szybkim przewertowaniu odnaleźliśmy inny album grupy The Ex oraz składankę wydaną na dwudziestą pierwszą rocznicę wytwórni Beggars Banquet. Poza takimi tuzami jak Bauhaus, The Cult, Gary Numan, Peter Murphy czy The Fall, można było posłuchać także tych nieco mniej znanych albo zupełnie anonimowych artystów. Za to właśnie lubię takie wydawnictwa. Dzięki nim mamy szansę posłuchać czegoś czego być może nigdy byśmy nie usłyszeli. Tak jak niegdyś omijałem składanki szerokim łukiem, tak dziś nie tylko użyczam mi miejsca w domu, ale i w sercu. Opuszczałem więc sklep ze sporą dozą satysfakcji. Na odchodne wymieniliśmy kilka uwag na temat wieczornego koncertu PIL. Właściciel zdradził mi, że napisał do zespołu na wszystkich mediach społecznościowych, zapraszając zespół do odwiedzin. Niestety, Johnny nie skorzystał z zaproszenia, a tym samym przepadła szansa na pogawędkę oraz autografy.


Jakub Karczyński