26 maja 2025

CZEKAJĄC NA PIOTRA


Piotrka poznałem będąc w liceum, ale dopiero na studiach nasza znajomość przekształciła się w długoletnią przyjaźń. W ostatnim czasie nasze kontakty bywały dość sporadyczne. Jeśli mnie pamięć nie myli, to widzieliśmy się ostatnio we Wrocławiu w 2018 roku, gdzie Piotrek miał zakontraktowany koncert. Świętował tam czterdziestolecie swojego zespołu, który założył pod koniec lat siedemdziesiątych. Na początku maja, wydał swoją solową płytę, zatytułowaną "Silver Shade" (2025), która to z niewiadomych przyczyn, nie jest dostępna w Polsce w normalnej sprzedaży. Żaden dystrybutor nie zainteresował się jej koloportażem, więc chcąc zakupić nowy album Petera Murphy, musimy się nieco nagimnastykować. Nie dajcie się tylko nabrać na ofertę dwóch polskich sklepów, które sprowadzą wam ten album, ale za podwójną stawkę. Sprawdziłem jeszcze na szybko jak to wygląda teraz i zauważyłem, że doszedł jeszcze jeden sklep, który oferuje ten album już w normalnej, dużo niższej cenie, niż te dwa wspomniane przeze mnie podmioty.  Szkoda tylko, że nie dane mi było zakupić tego wydawnictwa w dniu premiery i znów trzeba było szukać ratunku poza granicami naszego kraju. Nie czekałem na łaskę naszych lokalnych dystrybutorów, tylko wziąłem sprawy w swoje ręce. Zamówienie powinno wkrótce dotrzeć, co nie zmienia faktu, że coraz gorzej jest z dostępnością płyt w naszym kraju. Zdaję sobie sprawę, że Peter Murphy, to nie Taylor Swift, której fani nie muszą się martwić o dostępność płyt w dniu premiery, ale przecież to też nie artysta obrosły mchem. Echa jego muzyki wciąż rezonują w naszym kraju. Może rzesza fanów nie jest już tak liczna, ale z pewnością znalazłoby się nieco osób, zainteresowanych zakupem płyty Petera. Wiem, że wszystko dziś sprowadza się do rachunku ekonomicznego i opłacalności, ale gdybyśmy wydawali tylko to co opłacalne, to niezwykle skromny byłby ten katalog. Dosyć jednak tego biadolenia. Idę zajrzeć do skrzynki czy, aby Piotrek już w niej nie czeka.


Jakub Karczyński   

11 maja 2025

SHADOW DANCE PARTY - 10.05.2025 - POZNAŃ


W sobotę 10 maja, w poznańskim klubie "Pod Minogą", odbyła się kolejna edycja "Shadow Dance Party". Tym razem do stolicy Wielkopolski zawitała Nox Novacula, która to była główną atrakcją wieczoru. Jej występ poprzedzała wrocławska Psychoformalina oraz miejscowa Ostatnia klatka. Idąc tam, nie byłem przygotowany na to co nastąpi. Ostatnią klatkę widziałem już w boju, ale Psychoformaliny, ani Nox Novacula nie dane było mi doświadczyć wcześniej. Byłem niezwykle ciekaw jak się zaprezentują, ale to co tam wczoraj ujrzałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zacznijmy jednak od początku.

W klubie pojawiłem się kilka minut po godzinie dziewiętnastej, myśląc, że jestem nieco spóźniony, ale jak się okazało do pierwszego koncertu było jeszcze około czterdziestu minut. Zwiedziłem sobie na spokojnie wszystkie stoiska z płytami, bo głównie te interesują mnie na koncertach. Ku mojej olbrzymiej radości, artyści przybyli ze swoim merchem, co nie jest niestety normą. Dodatkowo organizator - Tomasz Woodraf, przywiózł sporo płyt ze swojego labela, więc można było zaopatrzyć się także w płyty innych, nie mnie ciekawych zespołów. Jeszcze przed koncertem poprosiłem Tomka by przywiózł mi dwa albumy, które to chciałem włączyć do mojej kolekcji. Pierwszym była płyta zespołu 1919 "Citizens Of Nowhere" (2021), którego muzyka idealnie spasowała się z moim gustem. Że też wcześniej się na niego nie natknąłem. Drugim wydawnictwem była debiutancka płyta Natures Mortes, które wlewa w serce miłośników deathrocka spore pokłady nadziei. W ogóle mam wrażenie, że w końcu coś na naszej scenie zaczęło się dziać, że przybyło miłośników mrocznych brzmień, którzy nie tylko słuchają, ale też tłumnie stawiają się na koncertach. "Shadow Dance Party" jest tego najlepszym przykładem. Cieszę się, że w końcu i Poznań ma swoją cykliczną imprezę, poświęconą tego typu muzyce. Na tej pustyni pojawiła się w końcu oaza, do której tłumnie ściągają miłośnicy muzyki spod znaku nietoperza.


Ostatnia klatka to zespół na dorobku, na którego nową płytę, czekam z wielkimi nadziejami. Występ w ramach "Shadow Dance Party" udowodnił, że mają oni nie tylko dobry repertuar, ale i całkiem niemałe umiejętności sceniczne. Dużym walorem są też teksty pisane w języku polskim, które dalekie są od banału. Powiem więcej, są one nad wyraz trafne i idealnie wpisują się muzykę jaką zespół uprawia. Zimna fala ma się w Polsce znów całkiem nieźle, a kolejne pokolenia odkrywają ją na swój własny użytek. Momentami miałem wrażenie, że zespół nasłuchał się też zespołu Rezerwat. Muszę ich o to kiedyś zapytać. Tymczasem życzę chłopakom jak najlepiej i trzymam kciuki za ich tworzącą się płytę, która ma się pojawić pod skrzydłami Bat-Cave Productions.


Po Ostatniej klatce, scenę objęła we władanie Psychoformalina. To jeden z tych zespołów, które kojarzyłem z nazwy, ale jakoś nigdy nie miałem parcia by posłuchać ich muzyki. To był błąd, który muszę w najbliższym czasie naprawić. Muzyka tej wrocławskiej kapeli po prostu wbiła mnie w ziemię. Przede wszystkim za sprawą świetnych, niekiedy transowych utworów, ale także dzięki niezwykle hipnotyzującemu i charyzmatycznemu wokaliście. Gdy słuchałem sobie ich muzyki kilkukrotnie łapałem się na tym, że myślałem sobie - czemu ta formacja tuła się po piwnicach undergroundu? Przecież oni zasługują na to by stać w pierwszym rzędzie i mieć popularność nie mniejszą niż Armia. Życie jednak nie zawsze jest sprawiedliwe, ale o tym wiemy przecież nie od dziś. 


Gdy już myślałem, że nic więcej mnie tu dziś nie zaskoczy, na scenie zainstalowali się muzycy z Nox Novacula. Amerykanie z Seattle w żadnym wypadku nie podtrzymują grunge'owych tradycji miasta, lecz tną dzikiego deathrocka, że aż wióry lecą. Gdybym miał określić jednym słowem ten koncert była by to "dzikość".  Wokalistka dysponuje głosem nie gorszym niż Siouxsie i zdecydowanie wie jak się nim posługiwać by osiągnąć założony efekt. W tej dzikości, zespół nie zapomniał jednak o melodiach, które oplatają tę muzykę niczym bluszcz. Wzrok też przyciągał basista, który jak żywo przypominał mi postać Blanki z gry "Street Fighter". Ten wizerunek dzikusa, doskonale zespajał się z dźwiękami, jakie płynęły ze sceny. Wprost nie można było oderwać wzroku od tego co tam się działo.

Podsumowując. Na wczorajszym "Shadow Dance Party", napięcie tylko narastało. Dobrze, że po Nox Novacula już nikt, nie występował, bo scena musiałaby po prostu eksplodować. Oczywiście, nie był to koniec imprezy, bo po koncertach można było też zostać na after party, na którym to można było na parkiecie rozruszać nogi. Mnie wystarczyło nasycić uszy, ale wierzę, że i później napięcie wciąż miało wysokie wartości. W tym miejscu chciałbym pokłonić się Tomkowi Woodrafowi, który działając na sto dwadzieścia procent swojej mocy, spełnia nie tylko swoje marzenia, ale i wielu słuchaczy, którzy, gdyby nie on, nie mieliby okazji poznać wielu fantastycznych zespołów. Tomku, czapki z głów za Twoją tytaniczną pracę i wiarę w to, że i w Polsce jest dla kogo to wszystko robić. Sobotnie "Shadow Dance Party" już za nami, ale ja już jestem myślami przy kolejnej edycji.


Jakub Karczyński

05 maja 2025

DARK EAST


Ileż ja się naszukałem tej płyty. Kiedyś w przypływie głupoty, pozbyłem się jej, bo chyba stwierdziłem, że ta składanka nie będzie mi już do niczego potrzebna. Jak bardzo się myliłem, wiem tylko ja. Co jakiś czas powracałem wspomnieniem do tej płyty. Była jak wyrzut sumienia, jak duch, co nawiedza i przypomina o popełnionej zbrodni. Niestety pomimo podejmowanych prób, nie udawało mi się jej namierzyć. Nigdzie nie wypływała, tak jakby okrutny los postanowił ze mnie zakpić. Zła passa jednak kiedyś musiała się skończyć. Tak przynajmniej sobie to tłumaczyłem. Bez większych oczekiwań zajrzałem na OLX i jakież było me zdziwienie, gdy mym oczom ukazała się ta okładka. Upewniwszy się, że to nie żaden pirat, czym prędzej zakupiłem ten album. Dziś dotarł i muszę przyznać, że dawno tak się nie cieszyłem na wycieczkę do paczkomatu. Wręcz obsesyjnie wypatrywałem powiadomienia i gdy tylko dotarło, bez chwili zwłoki poszedłem we wskazane miejsce. Składanka "Dark East" ukazała się w 2004 roku i prezentowała najciekawsze muzyczne zjawiska wschodniej, niezależnej sceny. Wśród wykonawców można było znaleźć zarówno reprezentantów Polski - 1984, Eva, DHM, Deathcamp Project, Lorien jak i krajów ościennych - Komu Vnyz, Grey Scale, Nekropolis - Ukraina, Siela, Anapilis, Xess - Litwa, Fat Not Dead - Białoruś, Land Of Charon - Węgry, Forgotten Sunrise - Estonia oraz Romowe Rikoito z Rosji. Niniejsza składanka miała na celu wypromowanie zespołów z Europy Środkowej i Wschodniej. Poziom bywa różny, ale dzięki różnorodności muzycznej, każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Idea jak najbardziej zacna, bo nasz region także ma się czym pochwalić. Składanka powstała z inicjatywy Leszka Rakowskiego, którego kojarzyć możecie z Fading Colours oraz jako współtwórcę festiwalu Castle Party. Żałuję, że tak zwanej pary, starczyło tylko na dwie składanki z serii "Dark East". Gdyby pomysł chwycił, moglibyśmy mieć piękną wizytówkę naszego regionu, którą można by słać w świat. Podróż ta skończyła się zdecydowanie za szybko, ale jak to mówią lepszy rydz niż nic. Być może pomysłodawcy nie wstrzelili się w odpowiedni moment, a może po prostu w naszym kraju brak wystarczającej liczby odbiorców, zainteresowanych czymś więcej, niż tym co oferuje im mainstreamowa popkultura. Czasem odnoszę wrażenie, że rodzima niezależna kultura jest jak pudełko zapałek, które choć potrafi wykrzesać ogień, to przegrywa z łatwiejszą w obsłudze zapalniczką. Nic dziwnego, że pomimo podejmowanych prób, do dziś nie udało się wprowadzić na rynek pisma, które reprezentowałoby kulturę niezależną, za to prasa plotkarska ma się wyśmienicie. Czy jest więc dla kogo się starać? Chciałbym wierzyć, że tak, ale wiara ta nie ma we mnie zbyt głębokich korzeni.


Jakub Karczyński
 
 
PS Kofeinowe wsparcie dla "Czarnych słońc" niezmiennie pod poniższym adresem: 
https://buycoffee.to/czarne-slonca

03 maja 2025

CICHY ALARM - MIKE PETERS (1959 - 2025)


W dniu 29 kwietnia 2025 roku skończyła się historia walijskiego zespołu The Alarm. Przynajmniej w formule jaką dotychczas znaliśmy. W tym bowiem dniu zmarł Mike Peters, który od trzydziestu lat zmagał się z białaczką. Niestety w 2022 roku, białaczka przekształciła się w agresywny nowotwór, który odebrał światu ten wyjątkowy głos. Mike poza działalnością w swej macierzystej formacji, przez kilka lat śpiewał w Big Country. Zastąpił tam zmarłego wokalistę Stuarta Adamsona. A kto zastąpi Mike'a? Czy ta opcja w ogóle wchodzi w grę? Nie wiem czy pamiętacie, ale niegdyś mówiło się, że Irlandia ma U2, Szkocja Big Country, a Walia The Alarm. Skoro Mike, zastąpił Stuarta, to wychodzi na to, że w The Alarm powinien śpiewać teraz Bono. Piszę to oczywiście z przymrużeniem oka, bo przecież wiadomo, że nikt nie będzie miał do zespołu pretensji jeśli zawieszą działalność. Śmierć Mike'a to naturalny koniec rozdziału. Tak przynajmniej podpowiada rozum, ale czy tak będzie, dowiemy się niebawem. Tymczasem wyjmijmy z półek płyty The Alarm i oddajmy wspomnijmy ciepło Mike'a. Na koniec zacytuję jego słowa z wywiadu dla "Guitar World" z 2018 roku, w którym to dzielił się takimi przemyśleniami: Doceniać każdą sekundę, którą się ma. Żyć do ostatniego tchu i być pozytywnym wobec świata, swojej rodziny i otoczenia, w którym się żyje. Niby banał, ale w tym zabieganym świecie tak często o tym zapominamy. Dzięki Mike, za wszystko, to była przyjemność móc słuchać Twojego głosu.


Jakub Karczyński