06 lutego 2021

OKO SNAJPERA


Zdobywanie rzadkich płyt to zajęcie, które poza ogromną dozą satysfakcji okupione jest też rozczarowaniami oraz chudszym portfelem. W ostatnim czasie ostrzyłem sobie zęby na album "Theomania" (1988) grupy Cassandra Complex, ale moja siła nabywcza okazała się niewystarczająca by móc postawić ten album na swojej półce z płytami. Jednak muszę przyznać z ręką na sercu, że licytowałem bez przekonania bowiem szybki odsłuch albumu "Theomania" uświadomił mi, że chyba jednak bardziej cenię sobie inne albumy tej formacji. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie widziałbym ten krążek w swojej płytotece. Był jednak jeszcze jeden czynnik, który ostatecznie przeważył i zadecydował o podjęciu przeze mnie pasywnej licytacji, a był to album "Thunder Up" (1987) grupy The Sound.  W ostatnim czasie udało mi się już zakupić ich dwie wczesne płyty w postaci "From The Lions Mouth" (1981) oraz "Jeopardy" (1980) więc idąc za ciosem postanowiłem nabyć także ich ostatni album studyjny. Można było go zakupić w podobnej cenie do "Theomanii" więc jakoś osłodziłem sobie gorycz porażki po Cassandrze. Jednak i na nią przyjdzie stosowny czas. Tymczasem zacieram ręce i już nie mogę się doczekać wizyty listonosza. W stosownym czasie podzielę się wrażeniami, a tymczasem wracam do przesłuchiwania zaległości płytowych. Jest tego trochę począwszy od debiutu Tinderticks poprzez "Couture, Couture, Couture" (2004) od Frausdots, a na składance "Wire 1985-1990: The A List" skończywszy. Pewnie nie tylko mnie brak czasu na słuchanie muzyki, stąd też staram się jej słuchać w tak zwanym międzyczasie. Każda okazja jest przecież dobra by choć przez chwilę nasycić ucho dźwiękiem. Muzyka to wszak zazdrosna kochanka, która wymaga nieustannej uwagi i atencji. Warto o tym pamiętać jeśli nie chcemy wypaść z jej namiętnych objęć.


Jakub Karczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz