27 marca 2022

DO CZTERECH RAZY SZTUKA

Mówi się, że przysłowia są mądrością narodów i nie ma w tym za grosz przesady. Z powiedzeniami bywa czasem jednakże nieco inaczej. Przekonałem się o tym niedawno na własnej skórze. Gdy kupowałem w kwietniu 2021 roku płytę The Reegs "Return Of The Sea Monkeyes" (1991), nie przypuszczałem, że będzie z nią tyle zawirowań. Pierwsza próba okazała się nieskuteczna bowiem wkrótce po złożeniu zamówienia otrzymałem informację o jego anulowaniu z powodu braku dostępności tejże płyty. Cóż było robić? Przyjąłem ten fakt do wiadomości i na jakiś czas zapomniałem o tym albumie. Kolejną próbę podjąłem po około dziewięciu miesiącach, natrafiając na ofertę w dość rozsądnej cenie. Raz, dwa załatwiłem sprawę płatności i oczekiwałem na przesyłkę. W związku z tym, że miała ona nadejść z terenu Anglii, trzeba było liczyć się nie tylko z dłuższym czasem oczekiwania, ale i z opłatą celną. Nic to, odżałowałem te pieniądze byle tylko mieć już ten album u siebie. Gorączkowo więc zaglądałem do skrzynki licząc na to, że może to ów dzień, w którym to moje oczy ujrzą pocztowe awizo. Mijały dni, tygodnie, a przesyłki jak nie było tak nie ma. Zacząłem się już nieco niepokoić bo przecież nie pierwszy to raz, gdy przesyłki giną w transporcie. Ślad się po nich urywa i szukaj bracie wiatru w polu. Gdy moje pokłady cierpliwości były już na wyczerpaniu, ktoś zlitował się nade mną i pozostawił w skrzynce owo awizo. Więc jednak dotarła, nie zaginęła. Ucieszony tą myślą wyczekiwałem już kolejnego dnia, w którym to będzie możliwe odebranie owej przesyłki. Z samego rana, tuż przed pracą udałem się do urzędu pocztowego by niezwłocznie odebrać co moje. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że wraz z The Reegs dotarła też inna płyta. Sprawdziłem zawartość przesyłek i pojechałem do pracy. Po przepracowaniu ośmiu godzin czym prędzej wróciłem do domu by móc dokonać pierwszego odsłuchu. Radość z poznawania płyty "Return Of The Sea Monkeys" trwała tak gdzieś do czwartej minuty siódmego utworu, kiedy to z głośników dobiegł mnie dźwięk zacinającej się płyty. Wyjąłem album z odtwarzacza, zlustrowałem go bacznie i dla pewności przetarłem go jedwabną szmatką. Niestety moje zabiegi na nic się zdały. Płyta w dalszym ciągu nie chciała grać prawidłowo. Przyjrzałem się jej jeszcze raz i tym razem dojrzałem sedno problemu. Były to dwie niewielkie dziurki w powłoce zapisu, które nijak nie dawały o sobie zapomnieć. Taki defekt skutecznie eliminował płytę. Zgłosiłem więc problem sprzedawcy, a ten przepraszając za niedogodności nakazał odesłać wadliwy egzemplarz obiecując zwrot środków. Tak też zrobiłem. Płyta wróciła więc do rodzimej Anglii, a moje pieniądze z powrotem na konto. Sprawa zakończyła się pozytywnie lecz ja nadal pozostawałem bez płyty. Szybko więc namierzyłem kolejny egzemplarz w identycznej cenie i do tego zlokalizowany na terenie Francji więc tym samym odchodziła kwestia opłaty celnej. Scenariusz znów ten sam. Szybka wpłata i nerwowe oczekiwanie na przesyłkę. Znów dni i tygodnie wlekły się niemiłosiernie, aż gdy dobrnęliśmy do miesiąca postanowiłem skontaktować się ze sprzedającym. Niestety moje zapytania pozostały bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Pomyślałem sobie, że to jakiś oszust, a ja nie lubię dawać robić się w konia. Skontaktowałem się z PayPal, która pośredniczyła w płatności i dzięki bardzo miłej obsłudze założyłem reklamację. Ponoć gwarantują zwrot środków jeśli kontrahent nie wywiązuje się ze swych obowiązków. Nie mam powodów by im nie wierzyć, ale jak będzie okaże się na dniach. Mój upór w temacie płyty The Reegs ani na chwilę nie zelżał więc zamówiłem kolejny egzemplarz, który po upływie kilku dni znalazł swą bezpieczną przystań w moim domu. Tym razem obyło się bez komplikacji, bez długiego oczekiwania, no i co ważne bez opłaty celnej. Nie trzeba było więc fatygować się na pocztę bowiem listonosz wrzucił przesyłkę do skrzynki. Jako że w tym samym czasie zamawiałem również album "Night Music" (1987) grupy Tones On Tail to tego dnia zamiast jednej paczki otrzymałem dwie. Zakończę więc ten tekst innym powiedzeniem mówiącym, że wszystko dobre co dobrze się kończy.


Jakub Karczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz