Przystępując do pisania tego posta czuję się trochę jak postać Marka Kondrata z filmu "Dzień Świra" próbująca sklecić wiersz. Z tą jednak różnicą, że tam na przeszkodzie stawały warunki zewnętrze, a u mnie cisza, spokój tylko wena wzięła sobie wolne i coś długo nie wraca. Odbiło się to rzecz jasna na częstotliwości wpisów bo skoro nie ma o czym pisać to ... o czym tu pisać? No może nie tak do końca bo płyt pod ręką jest mnóstwo, ale brak mi chęci by o nich pisać a bez tego ani rusz. Czekam więc na powrót weny licząc, że lada chwila stanie w progu, a póki co powiększam swoją kolekcję płyt o nowe tytuły jak choćby "Spider On The Wall" (2020) Clan Of Xymox, "The Great Awakening" (2020) White Door, "Made Of Rain" (2020) The Psychedelic Furs, ale i starocie takie jak "Killing Joke" (1980) Killing Joke - stara edycja, "Vengence - The Independent Story" (1984) New Model Army czy "458489" The Fall. Zapytacie co pośród albumów studyjnych robi tu ten składak The Fall, zważywszy, że wzbraniam się przed zakupem składanek jak tylko mogę. Robię tylko trzy odstępstwa od tej reguły. Po pierwsze. W przypadku, gdy chodzi o zespoły spoza mainstreamu, o których regularne płyty jest niezwykle trudno, albo gdy grupa dorobiła się tylko takiego wydawnictwa. Po drugie. Gdy pragnę wyrobić sobie opinię o muzyce danej grupy, którą w niedalekiej przyszłości chciałbym zacząć kompletować. Wiem, że równie dobrze można zrobić to za pośrednictwem YouTube, ale czego można się spodziewać po gościu, który od niemal dziesięciu lat pisze tu o płytach. Po trzecie. W sytuacji, gdy na składance pojawiają się utwory, których próżno szukać na innych płytach. Jeśli zastanawiacie się, do której przegródki zakwalifikować ten przypadek to bez zbytniej zwłoki podsuwam Wam opcję numer dwa. Jeśli muzyka The Fall uchwyci rytm mojego serca to niewykluczone, że albumy tej formacji zaczną sukcesywnie zapełniać moje regały.
Mówi się, że John Peel miał ogromną słabość do muzyki The Fall, a świadczyć o tym miało to, że nie tylko często grał ich muzykę w swojej audycji, ale i umieścił grupę w zaszczytnej kategorii "zespół wszechczasów". Być może na Wyspach Brytyjskich ten status nie budzi wątpliwości, ale na gruncie polskim można mieć co do tego wątpliwości. Nie wierzycie? To zastanówcie się kiedy ostatnio natknęliście się na muzykę The Fall w naszym radiu. Dawno, a może wcale? Ilu macie znajomych, dla których nazwa The Fall to coś więcej niż kilka liter? Osobiście nie przypominam sobie bym kiedykolwiek natknął się na ich nagrania w rodzimym eterze, a i wśród znajomych nie mam chyba nikogo kto miałby jakieś większe rozeznanie w twórczości The Fall. Sam do tej pory bardziej kojarzyłem ich z nazwy niż z muzyki, ale przyszedł wreszcie czas by ponadrabiać te braki. Zupełnie nie mam rozeznania po co w pierwszej kolejności należałoby sięgnąć więc wybrałem składankę singli ze stron A. Wiem, banał, ale przynajmniej da mi rozeznanie czy warto dalej kontynuować tę podróż. Jeśli jednak macie jakieś swoje typy to śmiało zamieszczajcie je w komentarzach. Tymczasem udam się na kanapę by dosłuchać sobie reszty utworów z niniejszej kompilacji.
Mówi się, że John Peel miał ogromną słabość do muzyki The Fall, a świadczyć o tym miało to, że nie tylko często grał ich muzykę w swojej audycji, ale i umieścił grupę w zaszczytnej kategorii "zespół wszechczasów". Być może na Wyspach Brytyjskich ten status nie budzi wątpliwości, ale na gruncie polskim można mieć co do tego wątpliwości. Nie wierzycie? To zastanówcie się kiedy ostatnio natknęliście się na muzykę The Fall w naszym radiu. Dawno, a może wcale? Ilu macie znajomych, dla których nazwa The Fall to coś więcej niż kilka liter? Osobiście nie przypominam sobie bym kiedykolwiek natknął się na ich nagrania w rodzimym eterze, a i wśród znajomych nie mam chyba nikogo kto miałby jakieś większe rozeznanie w twórczości The Fall. Sam do tej pory bardziej kojarzyłem ich z nazwy niż z muzyki, ale przyszedł wreszcie czas by ponadrabiać te braki. Zupełnie nie mam rozeznania po co w pierwszej kolejności należałoby sięgnąć więc wybrałem składankę singli ze stron A. Wiem, banał, ale przynajmniej da mi rozeznanie czy warto dalej kontynuować tę podróż. Jeśli jednak macie jakieś swoje typy to śmiało zamieszczajcie je w komentarzach. Tymczasem udam się na kanapę by dosłuchać sobie reszty utworów z niniejszej kompilacji.
Jakub Karczyński
Kurnia, u mnie jest dokładnie to samo. Mówię sobie, że napiszę o tym albumie, o tym i jeszcze o tamtym, a gdy przychodzi do owego pisania, tracę chęci. Najzwyczajniej w świecie nie mam ochoty na pisanie. Dlatego u mnie także posucha. Problem polega też na tym, że trwa to już od dłuższego czasu i chwilami zmuszam się do napisania kilku zdań. Liczę, że może jesienią wróci ochota. Teraz korzystam z każdego dnia, z pogody i aktywnie spędzam czas. Sporo czytam na łonie natury. Wszak nie wiadomo czy za dwa miesiące ponownie nie zamkną nas przymusowo w domach.
OdpowiedzUsuńCo do The Fall. Miałem kiedyś ich płytę "Dragnet", ale to kompletnie nie moje granie. Pozbyłem się jej bez żalu. Pozdrawiam i życzę Tobie jak i sobie powrotu tytułowej weny.
To chyba problem, który dotyka każdego kto zajmuje się czymś przez bardzo długi okres czasu. Być może to efekt znużenia, wejścia w pewne koleiny, które sprawiają, że trudno już o efekt świeżości, ekscytacji czy nowe pomysły. Na szczęście nie brak mi jeszcze satysfakcji z prowadzenia tego bloga bo gdy jej zabraknie będzie to równoznaczne z zakończeniem działalności "Czarnych słońc". Braki weny przytafiają mi się co jakiś czas, ale szczęśliwie po pewnym czasie ten stan mija. Mam nadzieję, że i Ty nabierzesz wiatru w żagle.
UsuńBardzo ucieszył mnie Twój ostatni wpis o nowej płycie The Psychedelic Furs. Przeczytałem go z zainteresowaniem i tak jak i Ty cieszę się niezwykle, że po tylu latach wreszcie powrócili i to w świetnym stylu.
Co do grupy The Fall to jakoś nie padłem przed nią na kolana, ale jeszcze dam jej szansę nim wydam ostateczny wyrok. Dyskografię mają przepastną więc jest w czym wybierać.
Podobnie jak i Ty liczę na przypływ pomysłów jesienną porą. Miejmy nadzieję, że nastrojowa aura zrobi swoje. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Cześć, blogerzy to przecież artyści, więc przypływ weny jest normalny. My rozwiązujemy ten problem w taki sposób że jak jest wena to piszemy do szuflady, wtedy w okresie posuchy można chwilę odpocząć. A co do the Fall to są bardzo fajni, i szczerze dość długo wstrzymywałem się przed ich słuchaniem kierując się opinią opinią żony Iana Curtisa która w swojej książce napisała że po wysłuchaniu the Fall ma się ochotę wyjść na ulicę i kopnąć psa... Pozdrowienia dla zaprzyjaźnionego bloggera !
OdpowiedzUsuńWitam, The Fall w latach 80. grał w swoich programach Marek Wiernik, niedawno ich płytę "This Nation's Saving Grace" można było wysłuchać w reaktywowanym Wieczorze Płytowym, tak nawiasem to znakomita płyta i jeśli zaczynać przygodę z tym zespołem to jest to dobry wybór.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pociesz się, że piszący zawodowo mają jednak jeszcze gorzej, bo nie zawsze jest tak, że tekst powstaje błyskawicznie i bez żadnego trudu, nawet jeśli ma się warsztat, doświadczenie i smykałkę do pisania:)
Usuń