Minęły ponad dwa tygodnie od ostatniego wpisu, a ja wciąż grzebię w starociach. Faza po Beksińskim cały czas trzyma mocno i chyba nie zanosi się, aby miała szybko się skończyć. Pokłosiem tej fascynacji, są albumy takich grup jak Marillion, Fleetwood Mac, Strawbs, Yes, a także bilet na poznański koncert grupy Camel. Zbierałem się już od dłuższego czasu do jego zakupu, ale wciąż pojawiały się jakieś pilniejsze wydatki. Poza tym, jego nabycie, wiązało się z dość sporym uszczupleniem budżetu. Aby zniwelować ten ból, upłynniłem kilka płyt i książek, by nie nadwyrężać za bardzo domowego skarbca. Dziwi mnie tak wysoko wywindowana cena, zważywszy, że Camel nie należy i chyba zresztą nigdy nie należał do pierwszoligowych gwiazd. Swoją popularność w naszym kraju, zawdzięcza on w głównej mierze audycjom Tomka Beksińskiego oraz Piotra Kaczkowskiego. To oni wywindowali tę grupę na szczyt i zapewnili jej miejsce w pamięci słuchaczy. Gdyby nie ich programy, to zapewne dziś, mało kto czekałby z wypiekami na twarzy na ich koncert. Niemniej od tamtych audycji, upłynęło już sporo wody w Wiśle i zapewne wielu słuchaczy, którzy wtedy tak mocno przeżywali tę muzykę, zdążyli już wymazać z pamięci nazwę grupy. Być może proza życia rzuciła ich w miejsca, gdzie nie ma już czasu na słuchanie muzyki, a może najzwyczajniej zmienił im się nieco gust muzyczny i dziś zamiast starych płyt Camel'a, słuchają John'a Coltrane'a lub Herbie Hancock'a. Czy warto więc śrubować, aż tak ceny biletów? Zapewne organizator liczy, że ich sława i popularność wciąż są na tyle żywe w narodzie, że tłumnie zjawi się on na obu koncertach. I daj Boże, aby tak się stało. Gorzej jeśli okaże się, że bilety sprzedały się w znikomej ilości i trzeba będzie odwołać koncerty. Wtedy wszyscy zostaniemy na lodzie, ze znikomą szansą na powrót grupy w najbliższej przyszłości. Żywię jednak nadzieję, że moje czarnowidztwo się nie sprawdzi i wkrótce będziemy świadkami dwóch wspaniałych koncertów, o których to będziemy opowiadać jeszcze naszym dzieciom. W przeciwnym razie spadnie na mnie przykry obowiązek wygłoszenia frazy: "Ja wiedziałem, że tak będzie".
Jakub Karczyński
Przynajmniej bilet ładny :)
OdpowiedzUsuńWiększość fanów muzyki nie stać na koncerty. Dlatego na takowych bywają tylko najbardziej zdeterminowane jednostki, które poświęcą nawet budżet domowy na własne przyjemności oraz Ci co po prostu ich stać a w tej grupie prawdziwych melomanów jest garstka.Przykre... chciałem iść na ten koncert i to bardzo.
OdpowiedzUsuńCeny biletów są normalne, tylko my nienormalnie zarabiamy. Dla naszych zachodnich kolegów koszt wyjścia na koncert to nic, dla nas spore obciążenie domowego budżetu. Do tego często w naszym kraju ceny biletów są sztucznie windowane, bo przecież fan i tak zapłaci.
OdpowiedzUsuńJa wybieram się na koncert w Krakowie. Chcę po prostu siedzieć i oddawać się w całości muzyce, a nie stać i zastanawiać się na której teraz nodze "odpocząć". Cenowo wybrałem pośrednie bilety, ale i tak musiałem zrezygnować ze spodni. Trudno ;-)
Z innej beczki. Podczytuję sobie Twojego bloga i bardzo mi się tu podoba. Uwielbiam ludzi z pasją, a w szczególności tych kupujących płyty. Sam nadal kupuję je nałogowo. Do tego widzę, że kolega z Poznania. Mocny skład muzycznych blogerów z tego pięknego miasta. Mam do Poznania ogromny sentyment, mieszkałem w tym mieście na początku lat 90-ych.
Coś się zepsuło na stronie, ale jak się naprawi Twój blog natychmiast ląduje w moich ulubionych.
Pięknie dziękuję za miłe słowa SzyMonie. Co do cen biletów, to uważam, że powinny być one dostosowane do kraju oraz do popularności danego artysty. Jeśli ktoś jest na tak zwanej fali to rozumiem, że bilety mogą być drogie, ale jeśli są to artyści, których gwiazda już nieco przyblakła, to ceny nie powinny być już tak wygórowane. Wiem, że każdy chce zarobić, ale przecież ustawiając ceny na tak wysokim poziomie, musimy liczyć się z tym, że koncert może się po prostu nie sprzedać.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o płyty to zbieram je już chyba nałogowo. Przed momentem odebrałem przesyłkę z kolejnymi dwoma albumami. Szkoda, że czasu tak mało na ich słuchanie, ale robię co w mojej mocy. Właśnie sobie uświadomiłem, że za rok minie równo piętnaście lat odkąd zacząłem świadomie kupować i kolekcjonować płyty. Szmat czasu, a mnie wydaje się jakby to było nie dalej jak pięć lat temu.
Zajrzałem sobie również na Twojego bloga. Widzę, że poruszamy się podobnymi ścieżkami muzycznymi więc z przyjemnością dodam Twoją stronę do moich ulubionych blogów. A co do poznańskich blogów, to chyba rzeczywiście jest coś na rzeczy, bo sam znam ze trzech blogerów, których strony regularnie odwiedzam.
Pozdrawiam serdecznie.