18 sierpnia 2019

MR HUSSEY

Jesień zbliża się wielkimi krokami, tak jak i koncert Wayne'a Husseya w urokliwej stolicy Dolnego Śląska. Przyznam szczerze, że gdy dowiedziałem się o tym wydarzeniu, nie od razu zapałałem entuzjazmem i początkowo nie brałem pod uwagę swego uczestnictwa. Pomyślałem sobie, że jeśli ten występ będzie oparty o jego solowy, dość nudny dorobek, to chyba nie warto nim sobie głowy zawracać. Nie umieszczałem go przeto w swoim koncertowym grafiku, a myśl o nim podryfowała sobie spokojnie w odmęty mojej pamięci. Aż tu pewnego dnia zaczepia mnie mój towarzysz koncertowy i pyta czy wybieramy się we wrześniu na Husseya. Zamiast powiedzieć, że nie, że to pewnie straszne nudy będą, dałem sobie chwilę do namysłu. Pierwsza myśl jaka zaświtała mi w głowie to taka, że skoro dobry kolega oferuje ci swoje towarzystwo, to głupotą byłoby zaprzepaścić okazję obejrzenia swego ulubieńca, nawet jeśli ze sceny miałoby wiać nudą. Poza tym lepiej przekonać się o tym na własnej skórze, niż dowiedzieć się z prasy jaki to fantastyczny występ przeszedł mi właśnie koło nosa. Jeśli dodamy do tego fakt, że ceny biletów były śmiesznie niskie, to już naprawdę nie było nad czym się zastanawiać. Nie spieszyłem się jednak z zakupem biletu bo nie czułem jakiejś wielkiej presji, że oto trzeba się sprężać bo zaraz wejściówek zabraknie. Hussey to nie Depeche Mode czy inna Metallica, których występy wyprzedają się w mgnieniu oka. Poczekałem sobie zatem spokojnie do połowy sierpnia i w końcu zmobilizowałem się by zakupić bilet. Jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałem, że zostało ostatnie dziesięć biletów. Odetchnąłem z ulgą, ale też i ucieszyłem się z faktu takiego zainteresowania występem Husseya. Miejsca siedzące wyprzedane co do sztuki, pozostały tylko stojące. Nic nie szkodzi, bo i tak innych biletów nie braliśmy pod uwagę. Gdy już chwyciłem w swe ręce wydruk z napisem Wayne Hussey ex Sisters Of Mercy, The Mission dotarło do mnie, że oto przyjdzie mi kolejny raz stanąć oko w oko z człowiekiem, który odpowiada za utwory, które kształtowały moją wrażliwość muzyczną. Jako że koncert będzie dość kameralny, mam nadzieję, że trafi się okazja, aby strzelić sobie selfie z Waynem. Byłaby to z pewnością niezwykła pamiątka, godna oprawienia w ramy. Trzymajcie zatem kciuki.

Jakub Karczyński
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz