Nie ukrywam, że lubię zdawać się na czyjeś rekomendacje muzyczne. Muszę mieć jednak poczucie, że są one poparte dość solidną wiedzą i osłuchaniem polecającego. Nie musi to być od razu jakiś autorytet dziennikarstwa muzycznego bowiem i z ich wyborami nie zawsze jest mi po drodze. Najważniejsze jest zaufanie, a i niebagatelną rzeczą jest też zbieżność gustów muzycznych. Niestety wśród obecnych dziennikarzy muzycznych, nie znajduję nikogo kto choć po części podzielałby moje fascynacje muzyczne stąd też rzadko kiedy zawierzam ich rekomendacjom. Częściej inspiracje czerpię z innych blogów niż prasy branżowej, która w swojej obecnej formie nie przedstawia sobą wielkiej wartości. Jedynie "Gazeta Magnetofonowa" stara się coś robić na gruncie polskiej muzyki co wykracza poza skostniałe schematy jakie proponują nam od lat dziennikarze "Teraz Rocka" czy "Metal Hammera" i tym podobnych wąsko sprofilowanych periodyków. Niemniej to też nie jest do końca to, czego oczekuję od prasy muzycznej. Takim wzorcem do którego od lat się odnoszę jest dla mnie "Zine", ale wyzionął on ducha piętnaście lat temu i niestety nikt nie zdecydował się podążyć dalej tą drogą. A szkoda bo tylko tak ukierunkowane pismo, obejmujące szeroko pojętą alternatywę (tak współczesną jak i minioną) jest w stanie wnieść na ten dość sztywny rynek nową jakość. Nie potrzeba nam kolejnych wąsko sprofilowanych magazynów lecz czasopism, które swoją różnorodnością przyciągną szersze grono odbiorców. Do tego jednak trzeba dobrej załogi, uzbrojonej w "błyskotliwe" pióra i dość pojemne uszy, które niejedno już słyszały i kogoś kto to wszystko ogarnie tak organizacyjnie jak i finansowo. Nurtują mnie tylko dwa pytania. Czy w obecnych czasach jest jeszcze dla kogo robić takie czasopismo? Czy w dobie internetowego dziennikarstwa oraz licznej blogosfery jest jeszcze potrzeba tworzenia takiego papierowego pisma? Obawiam się, że odpowiedź w obu przypadkach jest raczej negatywna choć z drugiej strony "Gazecie Magnetofonowej" się udało więc może jest jeszcze jakaś iskierka nadziei.
Owa iskierka wypaliła się we mnie jednak w przypadku kwartalnika "Lizard", który po zmianie redakcji podryfował w kierunku zupełnie mnie nie interesującym. Stąd też podjąłem decyzję o zaprzestaniu inwestowania w ten tytuł. Zresztą by być tak zupełnie szczerym, to od pewnego czasu nie mam zupełnie ochoty na słuchanie progresywnego rocka, który to progresywnym przestał być już lata świetlne temu. Dużo więcej uwagi i energii poświęcam na eksplorowanie post punku, synth popu oraz ponurości gotyku, które wciąż skrywają jeszcze wiele tajemnic. Wspominałem ostatnio o grupie Blue In Heaven i to właśnie takie strzały rozbudzają moją wewnętrzną energię najsilniej i dają motywację do kolejnych poszukiwań. Po wielu latach udało mi się też kupić za całkiem przyzwoite pieniądze drugi album Handful Of Snowdrops "Dans L'Oeil De La Tempete" (1991), który to powinien zainteresować wszystkich miłośników lat osiemdziesiątych, a zwłaszcza fanów Clan Of Xymox. Płyta ta przyjedzie do mnie, aż z Kanady, w której to nota bene zespół urzęduje i nagrywa swoje kolejne albumy. Do skompletowania studyjnej dyskografii Handful Of Snowdrops pozostanie mi już "tylko" pozyskać ich debiut w postaci "Land Of The Damned" (1988). Niestety zdobycie jakiejkolwiek ich płyty w rozsądnej cenie to zadanie nad wyraz karkołomne, ale na szczęście nie niemożliwe do zrealizowania. Warto być jednak cierpliwym, a ich kolejne wydawnictwa nabywać w dniu premier bo jakoś tak to dziwnie bywa, że znikają one z rynku w tak błyskawicznym tempie, a potem powracają na internetowych aukcjach w cenach odpowiednio już wyśrubowanych. Takie to już brutalne prawa rynku.
Owa iskierka wypaliła się we mnie jednak w przypadku kwartalnika "Lizard", który po zmianie redakcji podryfował w kierunku zupełnie mnie nie interesującym. Stąd też podjąłem decyzję o zaprzestaniu inwestowania w ten tytuł. Zresztą by być tak zupełnie szczerym, to od pewnego czasu nie mam zupełnie ochoty na słuchanie progresywnego rocka, który to progresywnym przestał być już lata świetlne temu. Dużo więcej uwagi i energii poświęcam na eksplorowanie post punku, synth popu oraz ponurości gotyku, które wciąż skrywają jeszcze wiele tajemnic. Wspominałem ostatnio o grupie Blue In Heaven i to właśnie takie strzały rozbudzają moją wewnętrzną energię najsilniej i dają motywację do kolejnych poszukiwań. Po wielu latach udało mi się też kupić za całkiem przyzwoite pieniądze drugi album Handful Of Snowdrops "Dans L'Oeil De La Tempete" (1991), który to powinien zainteresować wszystkich miłośników lat osiemdziesiątych, a zwłaszcza fanów Clan Of Xymox. Płyta ta przyjedzie do mnie, aż z Kanady, w której to nota bene zespół urzęduje i nagrywa swoje kolejne albumy. Do skompletowania studyjnej dyskografii Handful Of Snowdrops pozostanie mi już "tylko" pozyskać ich debiut w postaci "Land Of The Damned" (1988). Niestety zdobycie jakiejkolwiek ich płyty w rozsądnej cenie to zadanie nad wyraz karkołomne, ale na szczęście nie niemożliwe do zrealizowania. Warto być jednak cierpliwym, a ich kolejne wydawnictwa nabywać w dniu premier bo jakoś tak to dziwnie bywa, że znikają one z rynku w tak błyskawicznym tempie, a potem powracają na internetowych aukcjach w cenach odpowiednio już wyśrubowanych. Takie to już brutalne prawa rynku.
Jakub Karczyński
Dzień Dobry Jakubie.
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz eksplorować nowofalowe wykopaliska to niezbyt głęboko zakopane leżą skarby o nazwach The Comsat Angels i The Sound. Być może znasz te zespoły, lecz nie znalazłem o nich wzmianki na Twoim blogu.
Polecam wszystkie ich płyty - piękne klejnoty w każdej kolekcji.
Pozdrawiam.
lizardix
Dzień dobry
UsuńSerdeczne dzięki za podpowiedzi i nowe tropy. Nazwa The Comsat Angels nie jest mi obca, obiła mi się o uszy choć nigdy nie zagłębiałem się w ich twórczość podobnie jak w muzykę The Sound. Chętnie sprawdzę oba polecane przez Ciebie zespoły i kto wie być może wzbogacę swoją kolekcję o te nowofalowe nabytki. Jeszcze raz wielkie dzięki.
Pozdrawiam
Jakub
Zakupiłem sobie właśnie starą edycję The Comsat Angels "Chasing Shadows" i po pierwszych odsłuchach muszę przyznać, że brzmi to nad wyraz obiecująco. Wielkie dzięki za rekomendację. Pozdrawiam
UsuńJakub
3 kwietnia 2019 premiera książki "W bocznej uliczy. Historia muzyki niegranej 1968-1976". Grube (550 stron) tomiszcze w twardej oprawie. Wydaje mi się, że jest to tytuł akurat pod Twoje gusta, drogi Autorze. Pewnie o premierze już wiesz, ale i tak posyłam:
OdpowiedzUsuńhttps://vesper.pl/zapowiedzi/598-w-bocznej-ulicy-raanan-chelled-oprawa-twarda-9788364373626