11 lipca 2014

CIEŃ Z PRZESTWORZY


Wróciłem ostatnio do prozy Lovecrafta, by uzmysłowić sobie fakt, że klimat wykreowany w jego opowiadaniach jest niepowtarzalny. Uwielbiam zanurzać się w tym świecie, tak nieprzyjaznym, odpychającym, że aż rozbudza w człowieku ciekawość. Te duszne, mroczne, prowincjonalne miasteczka ze swoimi tajemnicami ukrytymi za drzwiami domostw, aż proszą się by odkryć ich sekrety. Te historie zdegenerowanych rodów, które kultywując pradawne obrzędy, starają się przywrócić stary porządek świata, budzą w czytelniku zarówno odrazę jak i pewną dozę fascynacji. Nie dziwi więc, że mitologia wykreowana przez Lovecrafta, ma wciąż wielkie grono czytelników. Zbiór, który pragnę zarekomendować to książka, którą nabyłem przed wielu laty. Z racji swego wieku (liczy ona sobie już 14 lat), kartki zdążyły już zmienić swój kolor na żółty, ale w przypadku takiej literatury, ma to tylko dodatkowy urok. "Obserwatorzy spoza czasu", to wyjątkowa pozycja, bowiem powstała ona w oparciu o zachowane fragmenty prozy Lovecrafta oraz listy jakie wymieniał z Augustem Derlethem. Namawiał on w nich Derletha, aby ten zaangażował się w rozwinięcie mitologii Cthulhu. Przystał on w końcu na propozycję przyjaciela, dopisując kolejne rozdziały mitologii, ale zrobił to już po śmierci Lovecrafta. Pracował on na tymi tekstami, aż do kresu swych dni, wykorzystując pomysły Lovecrafta oraz pozostawione fragmenty jego prozy. Duża cześć tekstów to jednak twórczość samego Derletha, który jawi nam się jako sprawny pisarz i godny spadkobierca spuścizny Lovecrafta. Znamiennym pozostaje fakt, że wieńczące ten zbiór opowiadanie, urywa się w trakcie, bowiem Derleth nie zdążył go już ukończyć. Śmierć postawiła kropkę, tak jakby chciała, aby pewne rzeczy pozostały niedopowiedziane. Wydawcy postanowili jednak opublikować owo opowiadanie, pozostawiając je w takiej formie. Zakończenie owej historii, to już kwestia wyobraźni czytelnika. Pomimo faktu, że owe teksty wyszły w większości spod palców Derletha, duch prozy Lovecrafta wciąż unosi się nad tymi wersami. To chyba wystarczająca rekomendacja, aby zapoznać się z tym niezwykłym zbiorem opowieści.

W ramach dopełnienia klimatu, polecam nastawić sobie album "Ride The Lightning" (1984) grupy Metallica, która to nota bene, dziś zagra w Warszawie, w ramach festiwalu Sonisphere. Nie ukrywam, że to moja ulubiona płyta tego zespołu, a klimat na niej zawarty godny jest prozy Lovecrafta. Sama Metallica złożyła hołd mistrzowi utworem instrumentalnym, wieńczącym ową płytę. Zatytułowanym jest on jakże by inaczej Call Of Ktulu. Co prawda nazwa zapisana z błędem, ale za to muzyka pozbawiona jest jakichkolwiek uchybień. Szkoda, że obecnie Metallica jest już w zupełnie innym miejscu i choćby bardzo chciała, to klimatu jaki stworzyła na "Ride The Lightning" dziś już raczej nie przywoła. Mimo wszystko wciąż trzymam za nich kciuki i czekam na chwile, w których to nowa muzyka, mile połechce i wskrzesi wspomnienia tamtych dni. 

Jakub Karczyński
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz