Gdyby nie pewna audycja radiowa do dziś dnia nie wiedziałbym o tym, że właśnie ukazała się nowa płyta Steve'a Kilbey'a (The Church). Choć na bieżąco śledzę karierę jego macierzystej grupy na Facebooku to i tak jak widać nie daje to gwarancji pozyskania wszystkich istotnych informacji. Naprawiłem szybko swój błąd lajkując profil artysty. W końcu po to założyłem konto w tym serwisie, aby śledzić kariery moich ulubionych artystów, a nie po to by zasypywać go masą prywatnych wynurzeń. Album "Sydney Rococo" (2018) powinien w dniu jutrzejszym trafić już do mojego odtwarzacza, nim to jednak nastąpi, oddam się we władanie płyty "From The Well" (1989) za którą odpowiedzialny jest inny członek The Church - Peter Koppes. Krążek ten jest w mych zbiorach od kilku ładnych miesięcy [tak jak i album "Manchild & Myth" (1988)], ale dopiero teraz znalazłem chwilę, aby go uważniej posłuchać. Z każdym kolejnym odsłuchem zachodzę w głowę jak też ktoś mógł się pozbyć tak fantastycznego albumu? Z drugiej strony, gdyby nie ta chwila słabości owego sprzedającego, to do dziś dnia żyłbym w nieświadomości jak piękne rzeczy tworzyli na swych solowych albumach muzycy The Church. Cieszę się więc, że uzupełniłem kolekcję o tak wartościowe płyty i nie myślę na tym poprzestać. Zdobycie kolejnych nie jest prostą sprawą, ale nie raz przekonałem się już o tym, że nie takie płyty udawało mi się pozyskać. Potrzeba do tego nieco cierpliwości i szczęścia, którego miejmy nadzieję los mi nie poskąpi. I choć obiecałem sobie okiełznać mój apetyt kolekcjonerski (czyt. nie kupować zbyt dużej ilości płyt) to dla takich pozycji muszę zrobić wyjątek. Czego jak czego, ale tak smakowitym kąskom trudno odmówić miejsca tak w sercu jak i na półce.
Jakub Karczyński
PS Gdyby ktoś jakimś cudem nie poznał, to informuję, że autorem obrazu ilustrującym ten wpis jest Zdzisław Beksiński.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz