Już w najbliższą sobotę Record Store Day czyli święto niezależnych sklepów płytowych. Inicjatywa godna pochwały choć odnoszę wrażenie, że cała ta szczytna akcja uległa nieco wypaczeniu. Jeśli tak dobrze się jej przyjrzeć to można dojść do niezbyt wesołych wniosków. Zadajmy sobie jedno zasadnicze pytanie - kto tak naprawdę zarabia na Record Store Day? Czy beneficjentami są faktycznie małe, niezależne sklepy płytowe czy może najgrubsze portfele mają wytwórnie płytowe tłoczące wszystkie te limitowane edycje płyt, które i tak w większości lądują w sklepach internetowych. One przecież biedy nie klepią. Warto też przyjrzeć się samym wystawcom, którzy pojawiają się na tej imprezie organizowanej czy to w halach czy to w plenerze. Ilu z nich tak naprawdę ma stacjonarne sklepy płytowe, w których to muszą opłacać czynsze? Jeśli takowych znajdziecie to nie szczędźcie im grosza lecz jeśli traficie na bazarowych cwaniaczków omijajcie ich szerokim łukiem. Oni nie mają nic wspólnego z tą inicjatywą. To takie pijawki, które podłączają się pod Record Store Day, aby zrealizować swoje własne cele finansowe. Kondycja małych sklepów płytowych jest im zupełnie obojętna. Ich upadek jest im w zasadzie na rękę bo jakby nie patrzeć stanowią dla nich konkurencję. Czy tak to miało wyglądać? Czy taka była idea tej akcji? Nie sądzę. Niestety małe sklepy zamiast czerpać z tego korzyści muszą ustępować pola wszelkim rodzaju cwaniakom, którzy tylko patrzą jak tu wydoić frajerów.
Zasmucający jest też fakt, że ilekroć zbliża się termin tej imprezy niektóre media wprowadzają odbiorców w błąd, twierdząc jakoby Record Store Day to dzień dedykowany płycie winylowej. Skoro tak, to przecież świętować (czyt. zarabiać) mogą wszyscy także ci bazarowi cwaniacy, którzy bardziej niż na muzyce znają się na wycenach płyt i na nawijaniu ludziom makaronu na uszy. A przecież to dzień małych sklepów płytowych, które ledwie wiążą koniec z końcem i to ich interes miał być na pierwszym miejscu, dlaczego więc flagami z napisem Record Store Day wymachują podmioty do tego nieuprawnione? Gdyby jeszcze na tych skwerkach, w halach i tym podobnych miejscach wystawiali się w przeważającej większości właściciele sklepów płytowych to nic bym nie mówił, ale co i rusz zamiast pogodnych twarzy sklepikarzy, widzę chciwe oczy sępów żerujących na naszej naiwności. Z tej też przyczyny mój entuzjazm wobec tej inicjatywy bardzo, ale to bardzo osłabł. Przy pierwszej polskiej edycji informowałem i zachęcałem za pośrednictwem Facebooka oraz bloga do wzięcia udziału w tej wspaniałej inicjatywie. Dziś już tego nie robię, bo mam wrażenie, że ludzie i tak zamiast do sklepów trafią w chciwe łapy winylowych cinkciarzy. Cały ten szał na winyle sprawił, że zrobił się z tego dobry biznes, ale nie dla małych sklepów, a dla sieciówek, koncernów płytowych i tych wszystkich pijawek, o których już wspominałem. Cóż więc począć? Gdy coś szwankuje nam w komputerze to robimy reset i tak też powinno zrobić się w tym wypadku. No chyba, że ta patologia rozkwitła tylko u nas. Jeśli jednak nie jest to tylko nasza specyfika, to głos w tej sprawie powinien zabrać twórca Record Store Day i przypomnieć wszem i wobec jaka idea przyświecała tej inicjatywie. Odnoszę wrażenie, że dla części osób wyraz Store (oznaczające jak wiemy sklep) znajdujący się między słowami Record i Day jest najmniej istotną częścią tego wyrażenia. Tak jakby był niewidoczny, a przecież to fundament, do którego odwoływał się Chris Brown, odpowiedzialny za powołanie tego święta do życia. Nie trudno więc odnieść wrażenie, że znów nakarmiono nie te brzuchy, o które najbardziej chodziło. Dlatego też apeluję do wszystkich, którzy chcą w sobotę świętować Record Store Day. Zastanówcie się u kogo tak właściwie zostawiacie swoje pieniądze i czy zyski z tego dnia trafiają do tych najwłaściwszych rąk. W przeciwnym wypadku całe to świętowanie nie ma najmniejszego sensu.
Jakub Karczyński
Witam,niestety to co piszesz Jakubie to święta racja,ale jest taki pasjonat który ma swój sklepik na Taczaka i tam niewątpliwie warto się udac by zakupić jakąs płytę dla siebie.
OdpowiedzUsuńDoskonale znam to miejsce i właśnie tam zamierzam świętować Record Store Day. Serdecznie zachęcam do odwiedzin i udzielenia symbolicznego wsparcia takim sklepom. Pamiętajmy o nich jednak także w pozostałe dni bo przecież czynsze trzeba płcić co miesiąc, a nie tylko raz do roku.
OdpowiedzUsuńBędę w Posen to sprawdzę. Kto to prowadzi? Masłowski?
OdpowiedzUsuńpeiter
Warto zajrzeć pod ten adres. Sklep prowadzi Andrzej Masłowski, człowiek o olbrzymiej wiedzy muzycznej.
UsuńKiedy jeszcze mieszkałem w Posen, chadzałem do sklepu Masłowskiego przy rynku Jeżyckim. To się chyba nazywało MODIT. NAwet sprowadzał dla mnie Zappe i Johna Foxxa. Matko. 20 lat mineło.
OdpowiedzUsuńpeiter