20 grudnia 2024

ŚCIEŻKA UPADKU


No i stało się. Wkroczyłem na ścieżkę upadku. Stąpam nią jeszcze dość ostrożnie, choć wiem, że odwrotu już nie ma. Pierwsze przymiarki do tej wyprawy, poczyniłem już co prawda cztery lata temu, ale musiało minąć nieco czasu, nim muzyka ze składanki "458489" (1990) się we mnie przegryzła. Przed wyruszeniem w drogę, musiałem zyskać jakieś rozeznanie wśród dorobku grupy, by nie zniechęcić się zbyt szybko i nie zakończyć podróży jeszcze na starcie. Ich przepastny katalog wprost onieśmiela i przytłacza zbłąkanego wędrowca. Można się w nim zagubić niczym między bibliotecznymi regałami, a jedynym ratunkiem jest odpowiednie przygotowanie, czyli tak zwany research. Spośród tylu dzieł, trudno odsiać ziarno od plewy. Na pierwszy ogień poszedł album "This Nation's Saving Grace" (1985), który to w dość zgodnej opinii, uchodzi za ich najlepsze dzieło. Załapał się nawet do mojego logotypu, który to jest zaledwie drobnym wycinkiem całości, na którym to zestawiono najlepsze albumy post punka. Przesłuchałem go w ostatnich dniach i w pełni zgadzam się z tą opinią. The Fall mają w sobie jakąś taką nieoczywistość, nie chodzą po linii prostej. Gdy słuchasz tej muzyki nigdy nie wiesz, gdzie cię ona zaprowadzi. Jej podskórny niepokój wprowadza dyskomfort, który jednak niwelowany jest za sprawą interesujących melodii. Nic dziwnego, że John Peel miał na ich punkcie kompletnego kręćka, czemu wielokrotnie dawał publiczny wyraz. Był to jego ulubiony zespół wszech czasów, a to już o czymś świadczy. Mnie do takiej formy uwielbienia jeszcze sporo brakuje, niemniej intensywnie nadstawiam uszu i odrabiam zaległe lekcje. Póki co, przerobiłem już "This Nation's Saving Grace", a teraz biorę się za "Bend Sinister" (1986). Mam przed sobą szmat drogi, której kres jest gdzieś daleko za horyzontem. Nie łudzę się, że przemierzę cały szlak, ale może uda mi się choć dotrzeć do najważniejszych atrakcji. To jak ze zwiedzaniem nowych krajów. Najpierw przerabiasz to, co polecają w przewodnikach, a dopiero kolejnym razem ruszasz odkrywać zakamarki. Czy ta mnogość materiału mnie zniechęca? Ani trochę. The Fall to na tyle ważny zespół dla post punku, że siłą rzeczy, nie można pominąć tej lekcji w swej edukacji. Zabieram się więc za nadrabianie tych zaległości. Krok po kroku, odkrywam piękno tych nut, licząc na to, że podróż ta, przyniesie mi mnóstwo wrażeń i niezapomnianych emocji. Oby tylko nie upaść na duchu.


Jakub Karczyński 


PS Siły twórcze najlepiej podładowuje kawa: https://buycoffee.to/czarne-slonca

05 grudnia 2024

ZAWĘŻONE POLE WIDZENIA


Spora, jeśli nie większość mojej płytoteki, opiera się na zespołach brytyjskich. Nie ma się co dziwić, bo to ta nacja, zdominowała nie tylko sferę językową, ale i muzyczną. Nie inaczej było ze scena post punkową, na której to ton dyktowali Brytyjczycy. Reszta świata podpatrywała i ewentualnie tworzyła z tego jakieś swoje wariacje. Nigdy jednak żaden naród, nie był w stanie skupić na sobie uwagi w takim stopniu, jak zrobili to wyspiarze. Możemy więc tylko żałować, że tak niewiele wiemy o tym co działo się choćby we Francji, krajach Beneluxu czy poza Europą. Biję się w piersi, że i "Czarne słońca" tak rzadko prezentują wykonawców spoza brytyjskiego kręgu. Pisałem swego czasu o artystach wywodzących się z krajów Beneluxu, ale z kolei Francja pozostała niemalże nietknięta. Wyjątkiem była grupa Jad Wio, Little Nemo oraz Soror Dolorosa, ale to zaledwie czubek góry, który udało mi się odsłonić. Liczę na to, że wraz z kolejnymi latami, sekcja francuska zwiększy swą liczebność. Póki co, powróciłem do albumu "Sounds In The Attic" (1989), który pomimo upływu tylu lat, wciąż zachwyca. Pisałem niedawno też o Dog Detachment z RPA, który to zrobił ma mnie spore wrażenie i jak do tej pory, jest jedynym reprezentantem tamtych stron. Dziewiczym lądem jest też Turcja, z której to kojarzę zespół She Past Away, który nomen omen, zagra niedługo w Poznaniu, Warszawie oraz Krakowie. Włochy to z kolei Soviet Soviet oraz Geometric Vision, który dzień po Walentynkach, również zawita do Poznania w ramach imprezy "Shadow Dance Party". Pieczę nad tym wydarzeniem sprawuje Woodraf, czyli człowiek odpowiedzialny za powołanie do życia serwisu Bat-Cave.pl, Batcave Production jak i cyklicznej imprezy "Return To The Batcave". To właśnie tam, odkryjecie nie tylko krajowe kapele, ale i zespoły z Europy, Skandynawii czy innych zakątków globu. Jak widać, muzyka jest wszędzie, trzeba tylko nastawić uszu. Niestety, wymaga to już większego zachodu i zaangażowania. O ile muzyka brytyjska i amerykańska podsuwana jest nam niemal pod nos, to reszta świata nie ma już tak komfortowej sytuacji. Warto więc śledzić co dzieje się w małych klubach, kto do nich przyjeżdża, by nie tylko być na bieżąco z repertuarem koncertowym, ale i poszerzyć swe horyzonty. Gdy przed laty, białoruska grupa Molchat Doma rozpoczynała swą karierę, można było ją obejrzeć w rodzimych klubach za niewielkie pieniądze i bez konieczności rozpychania się łokciami w tłumie. Dziś sytuacja wygląda już zgoła odmiennie. Coraz droższe bilety, płyty na stoiskach też nabierają wartości, a pod sceną coraz więcej ludzi. Dobrze więc wyławiać takie perełki z lokalnych scen, a nie czekać tylko na to, co nam podrzucą wielkie koncerny. Czas też zrzucić klapki z oczu i skierować wzrok także w inne rejony świata. Uruchommy szyję i dajmy sobie szansę, rozejrzeć się dookoła. Gwarantuje, że pięknych, muzycznych widoków, z pewnością nam nie zabraknie. 


Jakub Karczyński


PS Wsparcie kawowe muzycznego szlaku pod adresem: https://buycoffee.to/czarne-slonca