13 maja 2016

SIÓDMY KRĄG SZALEŃSTWA

Czy kupiliście kiedyś płytę, która była tak zła, że mieliście ochotę pozbyć się jej jeszcze tego samego dnia? Zapewne niejednemu z nas, przytrafiła się taka sytuacja. A czy pozbyliście się kiedyś płyty, co do której mieliście przekonanie, że jest słaba, a mimo to po jakimś czasie kupiliście ją ponownie, choć zdania na jej temat nie zmieniliście? Hmm, tu już zapewne nie będzie, aż tylu paluszków w górze. Jeśli ktoś dołączy do mojej wyciągniętej ręki, to niech podzieli się swoją motywacją w komentarzu. Na moją składało się kilka czynników, które dla zwykłego zjadacza chleba będą niezrozumiałe, nieracjonalne i w ogóle nie do ogarnięcia za pomocą szkiełka i oka. Zresztą, świat zbieraczy płyt nigdy nie był racjonalny, jak bowiem wytłumaczyć komuś dlaczego kupujemy trzecią wersję tej samej płyty? Czy pojmie różnicę między digipackiem, a plastikiem, miedzy remasterem, a pierwszą edycją? Czy zrozumie fakt, że każda z nich ma swoje wady oraz zalety i czasem po prostu trudno zdecydować się na jedną z nich? Po co więc nam płyta w plastikowym pudełku, skoro na półce mamy już wydanie limitowane, a w dodatku na gramofonie kręci się też duży placek z tym samym daniem? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Ktoś powie, że człowiek nie ma co robić z pieniędzmi, inny rzeknie, że delikwent zbzikował, a jeszcze kto inny wymownie popuka się w głowę. Nie wiem czy już oszalałem czy po prostu głupota znalazła sobie świetną przystań w moim mózgu, ale nie oczekuję podejmowania żadnych kroków zapobiegawczych. Dajcie mi się nacieszyć moimi aberracjami. Wracając jednak do tematu owej płyty, która wróciła do mnie niczym bumerang, to już wyjawiam powody swej motywacji. Skłamałbym gdybym napisał, że kierowały mną pobudki natury artystycznej, bowiem jak już wcześniej zaznaczyłem, zdania o poziomie tej płyty za bardzo nie zmieniłem. Niemniej po jej wysłuchaniu, spojrzałem na nią jakoś tak łaskawszym okiem i zapewniłem ją, że tym razem nie wyrzucę jej za drzwi. Cóż więc mną kierowało? Przede wszystkim głównym motywatorem była chęć uzupełnienia dyskografii. Zdaję sobie sprawę, że dla dzisiejszych nastolatków jest to melodia dalekiej przeszłości, ale jak to mówią, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. W dobie ekscytacji pojedynczymi utworami, słuchanie całych albumów jest pewnie jakimś anachronizmem, a zbieranie całych dyskografii to już istna wariacja. Niemniej kto raz wszedł do tej rzeki i dał się porwać jej nurtowi, już z niej nie wyjdzie, a kto tego nie spróbował tego ominęła świetna zabawa. Kolejnym powodem mojej decyzji była świadomość, że album ten jest dziś już swoistym białym krukiem. Ten aspekt przemawia do kolekcjonera płyt wyjątkowo silnie. I nie o pieniądze rzecz tu idzie, a raczej o obawę nie powtórzenia się już takiej okazji. Słowo "okazja" jest tu też słowem kluczem, bo nie dodałem jeszcze, że zakupiłem ten album w bardzo rozsądnej cenie. Gdy zestawimy ze sobą te trzy rzeczy, powstaje nam wyjątkowo silna mieszanka, której zbieracz płyt, nie jest w stanie się oprzeć. Stąd też podejmuje on czasem nie do końca zrozumiałe działania. Niezrozumiałe rzecz jasne dla postronnych. On sam przecież doskonale wie, że ruch ten był najrozsądniejszą zagrywką z jego strony i właściwie jedyną możliwą. Czego przecież nie robi się dla dobrego samopoczucia i spokoju ducha. No i płyt, rzecz jasna. Na dziś to tyle. Czas zażyć codzienną porcję leków i zaszyć się w swym wygodnym, białym kaftanie.

Jakub Karczyński

2 komentarze:

  1. Wiesz, inni wydają masę pieniędzy na telefony komórkowe (co pół roku musi być nowy!), inni na samochody, jeszcze inni na kosmetyki, buty, papierosy lub alkohol. My wydajemy na płyty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak w piosence Fasolek "Domowa piosenka" - Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa :)

    OdpowiedzUsuń