Rzadko zdarza się taka sytuacja bym żałował, że nie jestem dziedzicem jakiejś fortuny bowiem to co udało mi się wyszperać na jednym z portali aukcyjnych spowodowało u mnie niemały zawrót głowy. Zaczęło się od tego, że oto udało mi się namierzyć debiutancki album Modern English "Mesh & Lace" (1981), na który to ostrzyłem sobie zęby od dłuższego czasu. Z ciekawości zajrzałem do przedmiotów jakie ten sprzedawca wystawił na aukcję i powiedzieć, że mnie zamurowało to jakby nic nie powiedzieć. Otóż jeśli ktoś chciał sobie uzupełnić kolekcję o płyty mniej lub bardziej powiązane z nurtem post punk czy gothic rock to miał ku temu najlepszą okazję. Mało tego, niektóre z płyt nie miały na dzień dobry ustawionych jakiś zaporowych cen, ale jak to zwykle bywa chętnych też nie brakowało. Stąd też nie udało mi się pozyskać debiutu Modern English, ale na otarcie łez pozostały mi nie mniej smakowite kąski. Pierwsze co padło moim łupem to płyta Hex "Vast Halo" (1990). Z początku nic mi ta nazwa nie mówiła, ale gdy poszperałem nieco w sieci okazało się, że ten materiał powiązany jest z liderem australijskiego zespołu The Church. Posłuchałem fragmentów i już wiedziałem, że muszę to mieć. Taka okazja mogła się już przecież więcej nie trafić. Szczęśliwie inni obserwatorzy szykowali się chyba do ustrzelenia innej zwierzyny więc oddali ten album bez walki. Podobnie sprawa miała się z cudowną płytą "Fiction" (1982) grupy Comsat Angels. Obie płyty udało kupić się w tak śmiesznie niskich cenach, że aż sam byłem zaskoczony. Niestety nie wszędzie poszło tak gładko. W przypadku albumu "Standing Up Stright" (1986) zespołu The Wolfgang Press, Peter Koppes "Love Era/Irony" (1998) jak i solowego wydawnictwa Steve Kilbey "Unearthed" (1986) trzeba było jak to mówią porozpychać się w tłumie łokciami. Były też inne wydawnictwa lidera The Church, ale wszystkiego nie dało się wylicytować. Coś trzeba było odpuścić by móc skoncentrować siły do natarcia na inne obiekty. Z żalem wiec przyszło obejść się smakiem w przypadku takich rarytasów jak choćby "The Legendary Wolfgang Press And Other Tall Stories" (1986) The Wolfgang Press, dwupłytowych edycji "Heyday" (1985) The Church czy "Strange Times" (1986) The Chameleons. Było jeszcze kilka innych istotnych dla mnie rzeczy, ale w tej chwili już nawet ciężko mi je sobie przypomnieć. Nie było jednak co płakać nad rozlanym mlekiem bowiem wśród moich trofeów znalazły się też płyty, które to osładzały mi nieco gorycz porażki. Myślę, że większość miłośników tego typu muzyki nie wzgardziłaby takimi albumami jak: Love And Rockets "Seventh Dream Of Teenage Heaven" (1985), The Damned "Strawberries" (1982), Daniel Ash "Coming Down" (1991), The Comsat Angels "My Minds Eye" (1992) czy Gene Loves Jezebel "Promise" (1983) w wersji 2 CD. Gdy dodam, że dwie z tych pozycji kosztowały mnie po 4,90 PLN za sztukę to chyba można się faktycznie za głowę złapać. Gdy opadł już kurz, dziękowałem w myślach, że sprzedający nic więcej już nie wystawiał bo chyba musiałbym zaciągnąć jakiś kredyt w banku lub sprzedać nerkę na czarnym rynku. Takie to właśnie jest życie kolekcjonera płyt. Pełne pokus, adrenaliny i potyczek. Każdy kto zasmakował w takim życiu wie jak to wygląda, a kto nie miał okazji niech wie, że ta pasja może pochłonąć człowieka bez reszty, ale nie zamieniłbym jej na żadną inną.
Jakub Karczyński
Gratuluję zwłaszcza Wolfgang Press, The Legendary mam z 4Ad, a Standing wydanie japońskie... Niesamowite płyty, każda inna. No i to słynne I'm the Crime.. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDzięki :) Co do The Wolfgang Press to lubię raczej wybrane utwory niż całe płyty, ale i tak się cieszę z zakupu tego albumu. Moim faworytem z "Standing Up Straight" jest z kolei Hammer The Halo. Niesamowity nastój ma to nagranie. Choćby tylko dla tego jednego utworu warto zaopatrzyć się w ten album.
UsuńPoza tym kiedyś w Trójce u Marka Niedźwieckiego usłyszałem świetny numer The Wolfgang Press lecz za boga nie pamiętam tytułu więc tak sobie szukam na chybił trafił. Może kiedyś uda się go odnaleźć. Pozdrawiam.