Photo by Jimi Giannatti |
Śmierć znów postanowiła przypomnieć nam o swym istnieniu, zabierając tym razem na drugą stronę gitarzystę grupy Gang Of Four. Andy Gill odszedł od nas pierwszego lutego, mając na swym koncie zaledwie 64 lata. Przyczyną śmierci były prawdopodobnie powikłania po grypie. O śmierci poinformował sam zespół za pomocą mediów społecznościowych:
Jest nam bardzo ciężko pisać takie rzeczy, ale nasz wspaniały przyjaciel oraz wielki lider zmarł. Ostatnia trasa koncertowa z listopada 2019 była jedyną możliwością, aby Andy mógł się pożegnać - ze stratocasterem, krzykiem oraz odpowiedzią z pierwszego rzędu.
Andy poza działalnością w Gang Of Four udzialał się również jako producent muzyczny wspierając swoją wiedzą zarówno takich weteranów jak Killing Joke czy The Stranglers jak i tych mniej utytułowanych jak choćby The Futureheads.
Gang Of Four zawiązali się w 1976 roku i działali do roku 1984. Reaktywowali się dwukrotnie w latach dziewięćdziesiątych po czym znów zawiesili działalność. Powrócili dopiero w 2004 roku na fali popularności takich grup jak The Futureheads, Franz Ferdinand i Block Party, które otwarcie przyznawały się do inspiracji muzyką grupy. Rzekłbym nawet, że czerpały z ich dorobku pełnymi garściami przeszczepiając na swój grunt taneczność sekcji rytmicznej, tak charakterystycznej i wyróżniającą Gang Of Four spośród innych grup działających pod koniec lat siedemdziesiątych.
Andy był ważną częścią grupy jak i jej brzmienia. Żal więc, że przychodzi nam już pisać o nim czasie przeszłym. Nie pozostaje nam nic innego jak wyjąć z półki płyty Gang Of Four, podkręcić potencjometr i posłuchać jego gry wraz z sąsiadami. Andy, będzie nam cię brakowało. Spoczywaj w pokoju.
Jakub Karczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz