21 czerwca 2019

PRZEZ OCZY DO SERCA

Muzykę można poznawać na różne sposoby. Najczęściej odkrywamy ją poprzez aparat słuchu, ale za chwilę udowodnię, że zanim trafi do naszych uszu, najpierw przedostaje się ona do mózgu za pomocą oka. Stąd też nie bagatelizowałbym znaczenia ani okładek płytowych, ani też samej nazwy zespołu bowiem synchronizując te elementy z muzyką mamy spore szanse zainteresować swoją twórczością potencjalnego odbiorcę szybciej niż byśmy przypuszczali. Przypomnijcie sobie ile to razy wertując płyty w sklepie zatrzymywaliście się przy jakimś albumie zainteresowani jego obwolutą. Ileż to razy odkrywaliście zespoły poprzez interesujący bądź trafny dobór słów w nazwie grupy. No i na koniec przypomnijcie sobie wreszcie wszystkie te naklejki na płytach debiutantów, które to opisują ich muzykę posługując się nazwami bardziej popularnych grup. Nie wiem jak to wygląda w Waszym przypadku, ale historie takich odkryć nie są u mnie czymś wyjątkowym. Ostatnie poczyniłem nie dalej jak kilka dni temu. 

Przeglądając w sklepie używane kompakty natknąłem się na dość frapującą nazwę, która na dodatek została umieszczona na nie mnie interesującej okładce. Niestety z braku czasu nie zdecydowałem się na jej odsłuch. Zakodowałem sobie jednak nazwę zespołu (The Northern Territories) i w warunkach domowych postanowiłem sprawdzić cóż się pod nią kryje. Jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłem, że grupę tworzył John Alexander Ericson, którego znałem z solowych poczynań. Niestety na przestrzeni lat pozbyłem się tego albumu czego dziś żałuję, ale tak to już bywa. Wróćmy jednak do The Northern Territories. Zespół powstał w 1992 roku w szwedzkim mieście Uppsala, które może się poszczycić najstarszą uczelnią wyższą w całej Skandynawii. W składzie poza Ericsonem znalazł się też Stefan Sääf. Oboje byli odpowiedzialni za elektronikę jak też i za partie wokalne. Nie do końca potrafię zrozumieć czemu ich muzyka określana jest mianem synth popu, skoro tylko ich debiut nosi ślady takiego brzmienia. Pozostałe albumy wyrastają raczej z brzmień ulokowanych w szufladkach z napisem rock alternatywny z elementami dream popu. Na przestrzeni pięciu lat (1992 -1999) stworzyli trzy albumy i rozpłynęli się niczym poranna mgła. Ericson rozpoczął karierę solową, a po Sääfie słuch zaginął. Nie sposób też dowiedzieć się czegoś więcej o karierze The Northern Territories bowiem informacje w Internecie są niezwykle skromne. Patrząc z kolei po ilościach odsłon na YouTube śmiało można wysnuć wniosek, że wielkiej kariery to oni nie zrobili. Być może właśnie to było przyczyną ich rozpadu. Jakikolwiek byłyby tego powód nie zmienia to faktu, że tworzyli interesującą muzykę. Pozostały po nich zaledwie trzy albumu, które z racji swej niszowości, trzymają niekiedy dość wysokie ceny. Przykładem niechaj będzie ich debiut w postaci "Midnight Ambulance" (1994), za który trzeba dać grubo powyżej stu złotych. Może kiedyś uśmiechnie się do mnie szczęście i uda mi się go upolować w bardziej przystępnej cenie. Na razie wciągam go na listę białych kruków, które trzeba będzie zdobyć w najbliższym czasie. 

Jakub Karczyński

4 komentarze:

  1. Peter Hook z Joy Division twierdzi, że ludzie kupują ich płyty ze względu na okładki.. A Peter Saville z kolei mówi, że najpierw zaprojektował okładkę Unknown Pleasures, a później dopiero posłuchał muzyki... I bądź tu mądry.. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem kiepska okładka potrafi skutecznie zniechęcić mnie do zakupu płyty, a z kolei świetna grafika podbudować nieco średni album i sprawić, że spojrzę nań nieco łaskawszym okiem. Stąd też nie warto dawać byle czego na okładki swoich płyt.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Masz dużo racji też kiedyś tak miałem. Obecnie muzyka decyduje. Z drugiej strony w dzisiejszych czasach okładka musi mówić coś o muzyce. To dylemat z tych jajko czy kura 😀 pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko zależy od tego w jaki sposób słuchamy muzyki. Jeśli w serwisach streamingowych to wszelkie wizualne aspekty tracą na znaczeniu. Liczy się tylko muzyka. Jeśli jednak sięgamy po fizyczne nośniki to poza słuchem angażujemy też swój wzrok poszerzając w ten sposób swoje doznania zmysłowe. Osobiście bliższe jest mi to drugie podejście, a to ze względu na fakt, że czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci :)
      Pozdrawiam.

      Usuń