Ostatnimi czasy znów przeżywam fascynację postpunkiem i właściwie z niewielkimi wyjątkami nie dopuszczam do odtwarzacza innych płyt. Albumy z rockiem progresywnym poszły w odstawkę. Zupełnie nie mam teraz na nie ochoty. Muszą poczekać na swój czas być może jesienią załapię inną falę, a póki co niosą mnie dźwięki Brygady Kryzys, Tiltu, The Damned, Public Image Limited i tym podobne klimaty. Przy okazji wznowiłem przerwaną podróż wraz z książką Simona Reynoldsa "Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz. Postpunk 1978 - 1984". Tak świetnego opracowania dawno już nie czytałem. Czyta się lekko, ale przełknąć na raz te pięćset stron to nie lada sztuka. Dlatego też dawkuję sobie lekturę robiąc raz dłuższe, raz krótsze przerwy. Polski czytelnik może mieć pewien problem z tym wydawnictwem bowiem sporo tu nazw grup, które dla niewtajemniczonych pozostaną tylko i wyłącznie nic nie mówiącym zlepkiem liter. Dlatego też dobrym pomysłem byłoby dołączenie płyty z muzyką, aby czytelnik mógł nieco lepiej zrozumieć czym były te zespoły i jaką muzykę tworzyły. Oczywiście w dobie internetu bez większego problemu możemy sobie to sprawdzić, ale o wiele wygodniejszym byłoby posłuchać sobie tego z płyty. Jeśli już przy Reynoldsie jesteśmy to właśnie ukazała się w Polsce jego najsłynniejsza książka "Retromania", którą to na język Sienkiewicza przełożył Filip Łobodziński. Pozycja ta jest o tyle ciekawa, gdyż analizuje fenomen zanurzania się sztuki w przeszłych dokonaniach i ciągłego przeżuwania jej wytworów. Książka co prawda jeszcze nie trafiła w moje ręce, ale jeśli jest choć w połowie tak interesująca jak "Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz. Postpunk 1978 - 1984" - a pewnie jest, skoro to jego najsłynniejsza pozycja - to już zacieram ręce.
Intensywnie też myślę nad zweryfikowaniem kondycji Public Image Limited w ramach tegorocznego Jarocin Festiwal. Taka okazja może się już więcej nie powtórzyć. Żal by było obejść się smakiem. Ciekaw jestem jakie utwory zagrają. Ponoć ma być przekrojowo więc jest szansa na wygrzebanie nieco smaczków z dość bogatej dyskografii grupy. Najwięcej radości sprawiliby mi gdyby sięgnęli po nagranie The Order Of Death, od którego to zaczęła się cała moja przygoda z grupą. Pisałem już kiedyś, że po wysłuchaniu tej kompozycji zbudowałem sobie jak się później okazało mylne wyobrażenie o pozostałej zawartości albumu "This Is What You Want ... This Is What You Get" (1984). Powiedzieć, że byłem rozczarowany to jakby nic nie powiedzieć. Dziś już patrzę nieco inaczej na ten album i gdybym teraz miał napisać kilka słów o jego zawartości z pewnością nie zdecydowałbym się na tak kategoryczne sądy. Zainteresowanych odsyłam pod ten adres: http://czarne-slonca.blogspot.com/2012/02/public-image-ltd-this-is-what-you-want.html. Na szczęście na przestrzeni lat wraz z sukcesywnym odkrywaniem dyskografii PIL, zacząłem pomału rozumieć zasady tej gry. Może nie wszystkie bowiem album "Flowers Of Romance" (1981) jest dla mnie w dalszym ciągu nie do przejścia podobnie jak większa część ich debiutu oraz "Metal Box" (1979). Niezmienne jest jednak to, że pomimo kolejnych porażek wciąż jestem zaintrygowanych ich zawartością. Powracam do tych płyt choć wiem, że to historia bez happy endu. Iskierka naiwnej nadziei wszak jeszcze się tli. Być może kiedyś dane mi będzie odkryć co autor miał na myśli tworząc takie dziwolągi jak choćby Four Enclosed Walls. Tymczasem powrócę do albumu "9" (1989), którym odreaguję wszystkie te dźwięki rodem z zakładu psychiatrycznego. O zdrowie psychiczne trzeba wszak dbać.
Jakub Karczyński
To "Podrzyj..." to musze gdzieś zdobyć. U mnie na tapecie od kilku dni bio TheSmiths "Piosenki O Twoim Życiu". A propos postpunka - słyszałeś Magazine?
OdpowiedzUsuńpeiter
Koniecznie !!! "Podrzyj..." to jak elementarz dla miłośników postpunku. Co do Magazine to znam i uwielbiam. Świetna muzyka, do której wracam od czasu do czasu.
Usuń... a dzisiaj zamówiłem "Please Kill Me. Punkowa historia punka" wydaną przez "Czarne". Tym razem rzecz u punku zza oceanu. Czytajac recenzje - może być mocno.
OdpowiedzUsuńpeiter
Też się swego czasu nad nią zastanawiałem, ale doszedłem do wniosku, że wolę jednak brytyjską odsłonę tego nurtu. Niemniej daj znać jak już będziesz po lekturze :)
UsuńNarazie zachwycam się dziełem Macieja Koprowicza - uważam, ze wreszcie ktoś osiagnął poziom śp Rzewuskiego
OdpowiedzUsuńpeiter