19 czerwca 2022

KULTura PRZEDE WSZYSTKIM


Przeczytana niedawno przeze mnie książka Tomasza Lady "Zagrani na śmierć", spowodowała, że znów zacząłem słuchać i co ważniejsze kupować polską muzykę. Wprawdzie albumy te mają na karku od kilku do kilkunastu lat, ale znalazło się też miejsce na rzecz wydaną dosłownie przed kilkoma dniami. Wszystkie te płyty mają jednak swój wspólny mianownik. Zostały nagrane przez weteranów rodzimej sceny określanej mianem alternatywnej bądź undergroundowej. Pierwsza postać to Kazik Staszewski, którego to jak mniemam nie ma potrzeby przedstawiać. Człowiek, który już za życia wpisał się na trwałe w historię polskiej muzyki. W pewnym momencie wypuszczał na rynek tyle płyt, że strach było otwierać lodówkę. Niestety ilość nie przekładała się na jakość, a i regularne płyty Kultu jakby też trafiały poniżej moich oczekiwań. Z tej też przyczyny odpuściłem sobie zakup kilku wydawnictw. Pobudzony jednakże zawartością starych płyt postanowiłem odkupić sobie "Poligono Industrial" (2005), którego to pozbyłem się jakiś czas temu. Po latach rozbratu stwierdzam, że była to decyzja nieco pochopna bowiem ta płyta bardzo zyskała w moich uszach. Kolejne zaległe lekcje to "Prosto" (2013) oraz "Wstyd" (2016). Płyty te wydawały mi się jakieś takie mocno średnie. Postanowiłem jednak dać im drugą szansę, zważywszy, że była okazja zakupić je w promocji. Z kolei "Kaseta" (1989) to była moja długoletnia zaległość, która dręczyła mnie niczym wyrzut sumienia. Wiem, że ma ona opinię jednej ze słabszych płyt Kultu, ale nic sobie z tego nie robię bowiem mam do niej sentyment z dawnych lat. A z sentymentami nie wygrasz stąd też nie ma sensu z nimi walczyć.

Dużo obiecywałem sobie po ostatnim albumie grupy Variete jednak jakoś nie mogłem się zebrać by solidnie go posłuchać. Dopiero teraz znalazłem chwilę by wgryźć się w zawartość tej płyty i stwierdzam, że o ile muzyka może i ciekawa tak teksty Kaźmierczaka jakoś do mnie nie trafiają. Być może nie rozumiem tej poezji, a może po prostu mam zupełnie inną wrażliwość i oczekiwania względem tekstów. Cokolwiek by to nie było sprawiło, że odkładam album "Dziki książę" (2021) na półkę płyt niezrozumiałych. Być może kiedyś odnajdę do niej klucz i zmienię o niej zdanie. Czas pokaże.

Podobnie mam z twórczością Armii oraz solowymi poczynaniami Tomasza Budzyńskiego. Próbowałem ugryźć tę muzykę z różnych stron bo sama postać twórcy wydaje mi się na tyle interesująca, że warto by zaprzyjaźnić się też z jego muzyką. Dotychczas ponosiłem porażki, ale oto za sprawą najnowszej płyty "Pod wulkanem" (2022), wreszcie znalazłem coś czego słucham z niekłamaną przyjemnością. Czegoś takiego właśnie poszukiwałem, taki obraz artysty miałem w swojej głowie, ale wcześniejsza twórczość operowała nieco innymi środkami wyrazu. Tu do głosu dochodzi sielskość, folk i natura. Idealna pozycja do słuchania tak wiosną jak i upalnym latem. Jak sprawdzi się w pozostałem pory roku przekonamy się niebawem. 


Jakub Karczyński

 

PS Album "Pod wulkanem" dobrze komponuje się także z lekturą "Czarodziejskiej góry" Thomasa Manna. Cudowna książka, a przynajmniej na takową się zapowiada. Polecam też zapoznać się z tą pozycją zanim sięgniecie po ostatnią książkę naszej najmłodszej noblistki. Przeczytajcie opisy obu z nich, a dowiecie się dlaczego warto odświeżyć albo sięgnąć najpierw po "Czarodziejską górę" zanim zabierzemy się za "Empuzjon". Udanej lektury życzę.

PS2 Jeśli zaś chodzi o literaturę stricte poświęconą muzyce to dzięki wywiadowi z Tomaszem Ladą natrafiłem na książkę "To zupełnie nieprawdopodobne", za którą to stoi Paweł KELNER Rozwadowski tworzący takie grupy jak choćby Fornit, Deuter czy Izrael. Dla osób chcących zagłębić się w historię polskiej kultury punk to rzecz z gatunku obowiązkowych. Będzie zatem co czytać na urlopie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz